sobota, 29 grudnia 2007

…wiem że nic nie wiem…

Znowu usłyszałam Twój głos…
Po raz pierwszy od ponad pół roku…
Celowo wspomniałeś mi o tej radiowej transmisji, stwierdzając przewrotnie że jak posłucham, to się przekonam dlaczego mam tej audycji poświecić chwilę czasu wolnego…
Niby nic wielkiego, zwykłe informacje o pewnej akcji przygotowywanej przez środowisko zgrupowania do którego należysz.
Ale szok jaki doznało moje serce kiedy usłyszało te parę słów wypowiedzianych przez Ciebie potwierdziło moje obawy…
Nie jest dobrze.
Nie ma spokoju.
 
…chaos, chaos…

czwartek, 27 grudnia 2007

…krótka rozmowa Serca z Rozumem…

On Cię zranił…
Cierpiałaś przez niego tak długo.
„Wiem ale każdy ma szansę na zmianę…”
Myślisz że on się zmienił? Że nauczył się czegokolwiek, poza innymi metodami podrywu dziewczyn?
„Nie przekonam się dopóki się z nim nie spotkam…”
Chcesz tego? Chcesz znowu zaufać a potem żałować?
Jego widok przywoła wspomnienia, wszystko zacznie się znowu…
„Mam tego świadomość…”
To po co ryzykować?
Odwróć się od przeszłości raz na zawsze i miej baczność na teraźniejszość.
„Nie lubię zostawać spraw niewyjaśnionych.”
Nawet kosztem własnego szczęścia? Spokoju ducha?
„Teraz to mam już taki mętlik że żadne złote rady mi nie pomogą…”
Cóż, Twój wybór, zrobisz jak zechcesz. Tylko żeby potem nie było że Rozum miał rację.
  

poniedziałek, 24 grudnia 2007

…na święta…

Kochani moi czytelnicy,
W związku z faktem, iż w ciągunajbliższych 24 godzin każdy z Was zasiądzie z pewnością do Wigilijnegostołu, i tym samym Boże Narodzenie stanie się faktem dokonanym, pragnęprzesłać Wam życzenia.
Całkiem skomercjalizowane,  przesiąknięte dużą dozą dzisiejszej rzeczywistości…
I choć wirtualne, bo osobista rozmowa raczej nie wchodzi w rachubę, to jak najbardziej szczere.
XXX
Bądźcie szczęśliwi.
Zapomnijcie o zmartwieniach które Was otaczają.
Uleczcie się z niepewności i zgiełku dnia codziennego.
Po prostu, wszystkiego dobrego.
 
… :) …

sobota, 22 grudnia 2007

…jak unicestwić karpia…?

Co roku o tej porze u mnie w rodzinie pojawia się ten sam problem.
Kto zabije przyniesione z rynku rybki?…
Oczywiście podjęcie się tego niehumanitarnego zadania wymaga wyboru siłą perswazji ochotnika, który dokona wyżej wymienionej czynności.
Tylko pytanie kogo?
Babcia wymawia się słabymi nerwami, mama brakiem precyzyjnego uchwytu, brat z kolei nieumiejętnością mordu, a tata dużą ilością pracy.
Poza sporem jest jedynie dziadek, który znajduje się na działce.
XXX
Tak więc nolens, volens możecie się domyśleć kto występuje w roli kata.
Argument że skończyłam klasę biologiczno-chemiczną jest na tyle przekonujący że nie mam innego wyboru.
Teoretycznie powinnam być oswojona z budową wnętrznościową kręgowców.
Ale praktycznie wygląda to inaczej…
XXX
Z podwiniętymi rękawami, gumowymi rękawiczkami na dłoniach, ostrym nożem i deską drewnianą, zasiadam w łazience do „oprawczej roboty”.
Pierwsze dwie rybki idą pod nóż bardzo szybko i wprawnie (jeśli tak mogę nazwać  morderstwo  braci mniejszych)…
Natomiast z trzecią pojawia się problem…
Pozbawiona głowy i ogona nadal się rusza na desce…
Scena niczym z dobrego horroru podrzędnej klasy.
Jednak na szczęście to okazują się tylko chwilowe drgawki agonalne, gdyż po ciągnących się w nieskończoność kilku minutach udaje mi się opanować sytuację, i trzeci karp ląduje na talerzu w towarzystwie dwóch innych…
XXX
Z wyrzutami sumienia kończę swą brudną robotę…
 
…tylko teraz spróbujcie mnie łagodnie przekonać do konsumpcji mych ofiar w Wigilijną kolację….

środa, 19 grudnia 2007

…sztuka wybaczania….

Mówi się że prawdziwą zaletą człowieka jest zdolność wybaczania.
Zapomnieć o tym, co było.
Nie żyć przeszłością…
XXX
Ale co robić kiedy echo przeszłości wraca?
Zupełnie nieświadomie?
XXX
Tak, dobrze się domyślacie.
K. napisał.
Po półrocznej przerwie.
Jak banalnie zabrzmiało pytanie „co słychać?”…
 
…przyznam się szczerze że nie wiem co mam zrobić w tym momencie…

niedziela, 16 grudnia 2007

…wszystko inaczej…

Nie ma już Niebieskiego ideału.
Jego urok przestał być tą przodującą cechą charakteru.
Obiektywnie patrząc na niego stwierdzić można że jest przecież takim normalnym przedstawicielem płci męskiej jak każdy.
W aureoli światła przestały błyszczeć jego błękitne oczy.
Kolor, jak kolor, każdy jest ładny.
XXX
Wielkie zauroczenie tak szybko jak się pojawiło tak gaśnie teraz w siłę.
Nie zależy mi już na nim w stopniu tożsamym z marzeniem.
XXX
Ludzką rzeczą jest błądzić w drodze poszukiwań tego odpowiedniego celu.
  
…a tak odbiegając nieco od tematu -
na środę zapowiedziano mi ciężkie kolokwium z literatury staropolskiej…
AaAaA !!!

czwartek, 13 grudnia 2007

…uwierzę w świat marzeń mych…

Może sensem naszego życia nie jest wieczna pogoń za ideałami…
Może ten cel którego pragnieniemy jest tuż obok?
I nie warto wysilać się zbytnio by go zdobyć?
XXX
Może to los nam daje znak we właściwym czasie by zmienić drogę którą podążamy?
By doceniać to co mamy…
XXX
Otworzę oczy bez złudzeń.
Spojrzę jeszcze raz na rzeczywistośc, i powiem z całkowitym przekonaniem:
„Przecież zawsze mogło być gorzej”…
  
……

poniedziałek, 10 grudnia 2007

…kiedy dopadnie Cię wnerw…

Pojawia się nie wiadomo jak i gdzie.
Dopada człowieka silnym pesymizmem, zniewala go z optymistycznej postawy, i wysysa z myślenia pozytywnego.
Tak, dokładnie, macie rację.
To klasyczny przypadek tak zwanego focha.
Zwłaszcza w czasach obecnych takowy jest najbardziej uciążliwy.
XXX
Zamiast należytej dawki energii na nowy początek dnia, musimy oko w oko stanąć ze stertą przytłaczających nas ciemnych scenariuszy.
Autobus ucieknie sprzed nosa,
Na prostej drodze wywrotka gwarantowana,
Z półek sklepowych wszystko wykupią,
Wykładowca przyczepi się do zbyt głośnej konwersacji,
Czarny kot przebiegnie drogę.
XXX
Czy jest lekarstwo na takową przypadłość?
Oczywiście.
Nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia przecież.
Rozmowa ze znajomymi jest najlepszym medykamentem na wszystkie kłopoty dnia znerwicowanego.
Ostatecznie samotny płacz z kubkiem herbaty w dłoni również działa kojąco, ale pamiętajmy że od łez robią się zmarszczki.
  

piątek, 7 grudnia 2007

…do św. Mikołaja list autorski…

Szanowny Panie Mikołaju,
Wiem, brzmi to paradoksalnie że zwracam się do kogoś, kogo nie ma, bo
przyznam się szczerze że nie wierzę już od dawna w Pańskie istnienie.
Wiem dobrze że za czasów dzieciństwa, pod Pańską osobę podszywał się mój dziadek, zakładając brodę i czerwony szlafrok,  męcząc mnie i mego brata recytowaniem wierszyków z Domowego Przedszkola.
Tak więc nauczona doświadczeniem minionych lat nie łudzę się bajeczkami o tym, że korpulentny gość z Laponii co roku włazi ludziom przez kominy, zostawiając górę prezentów i karteczkę z napisem „Merry Christmas”.
Nasz wiek przestał być już erą wyobraźni.
Tu prym wiedzie technika i metody doświadczalne.
Nie ma miejsca na iluzję…
XXX
Nie mniej jednak w głębi mego studenckiego jestestwa tkwią wciąż pewne pokłady naiwności z lat szczęśliwych.
Dlatego też zapobiegliwie wystosowuję się do zasady że zawsze można sprobować.
Piszę zatem do Ciebie Mikołaju, gdziekolwiek jesteś w cybernetycznym czy realnym świecie, o pozytywne rozpatrzenie skromnych życzeń mych.
Pozwól ukończyć mą studencką edukację na późniejszym, europejskim poziomie znalezienia dobrze płatnej pracy.
Daj możliwość bycia szczęśliwą, w takim stopniu, bym nie musiała martwic się w dalszym etapie mego życia, pogłębiającymi się od smutku zmarszczkami mimicznymi.
Wybierz dla mnie odpowiedniego kandydata na inteligentnego męża, najlepiej w pochodzeniu narodowym.
I gdyby miał do tego boskie, niebieskie oczy to bym była w pełni usatysfakcjonowana…
XXX
I tak mogłabym wymieniać, i wymieniać odwieczne swe pragnienia, a lista życzeń wciąż pogłębiałaby się i rosła w swej objętości.
Uszanuję zatem wiekowy wzrok Pański oraz zreumatyzowany kręgosłup od noszenia paczek, i ograniczę się jedynie do tych wyżej wymienionych punktów marzeń wybranych.
Liczę na przychylne rozpatrzenie moich  postulatów.
Z poszanowaniem,
Karia.
  
 …PS. o dacie ewentualnej przesyłki ekspresowej, proszę mnie poinformować parę dni z wyprzedzeniem…
Będę zobowiązana.

wtorek, 4 grudnia 2007

…swoją znajdziesz stronę…

Mogłam się tego spodziewać.
Prędzej, czy później.
Pan amant, po piątkowej imprezie, znalazł sobie inny obiekt zainteresowań.
Moją imienniczkę, żeby było śmieszniej.
Jak to powiedział wczoraj błyskotliwie – ich romans się rozwija powoli.
XXX
Z początku informacja ta mocno mnie wnerwiła.
Jak to?
Tak bezczelnie już mu się znudziłam?
Kto mnie będzie męczył?
Jednak wiem że moje zarzuty są bezpodstawne.
Przecież to tylko przyjaciel, do którego niczego oprócz życzliwości ludzkiej nie czuję.
Dobrze się więc stało że poznał dziewczynę, co naprawdę się nim zainteresuje.
Która nie będzie z nim bawiła się dla nudy.
XXX
Ja byłam nieszczera dając mu nadzieję.
Gdyż nic poza lubieniem nie mogłabym mu zaoferować.
Moim obiektem westchnień nadal jest Niebieski.
Nic się nie zmieniło…
  
…no może poza tym że mam coraz większy mętlik w głowie…

wtorek, 27 listopada 2007

…studencki czas…

I tak nastał wreszcie taki czas, kiedy mogę powiedzieć że wiem czym kolokwium jest
W sumie niczym szczególnym nie różnią się od klasówek szkolnych, z tylko różnicą że ocena 3 jest minimalną, potrzebną do zaliczenia.
Tak więc, jakie ich dotychczasowe moje wyniki ?
Powiem krótko.
Gramatykę zaliczyłam, poetykę – tak jak 18 innych osób grupy – niestety nie, a łacina nadal stanowi niewiadomą gdyż wciąż nie dane nam było poznać wyników.
Ogólnie mówiąc, zawsze mogło być gorzej.
XXX
Przyzwyczajam się coraz bardziej do studenckiego trybu dnia.
Czytanie za mądrych artykułów, kolejki na ksero, „blady ” strach przed paroma szanownymi osobnikami profesorskimi…
 
..a termin zaliczeń semestralnych coraz bliżej już…

piątek, 23 listopada 2007

…nie żyjmy złudzeniami…

Jesteśmy z natury krótkowzroczni…
Wierzymy zwykle w to, co widzimy.
Nie zagłębiamy się w głębsze rozpoznawanie czegokolwiek z braku czasu, chęci.
Dopiero bliższe zetknięcie się z tak „wyidealizowanym” obiektem i rozeznanie w na pozór banalnej sprawie czy sytuacji, przynosi słuszne rozczarowanie i niepotrzebny żal…
XXX
Problem ten dotyczy również niektórych aspektów w komunikacji międzyludzkiej.
Często jedne, złudne wyobrażenie o pewnej osobie może nam towarzyszyć przez długi okres czasu.
Ktoś, o kimś mieliśmy jak najlepszą opinię na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości okazuje się pozbawionym uroku nudziarzem, czy co gorsza mało inteligentnym bezmózgowcem.
XXX
Kierowanie się tylko „piękną obudową” jest także mylne w skutkach.
Piękny wygląd nie stanowi przecież dokładnej wizytówki o ludzkiej osobowości.
Aparycja jest rzeczą ulotną…
a dobry charakter trwa wiecznie…
 
…bądźmy zatem czujni na otaczające nas zewsząd iluzyjne pragnienia, gdyż poza chwilowym, promieniującym urokiem nie wnoszą nic nowego…
Lepiej wybrać cel mniej urokliwy i bardziej dostępny niż gonić za motylem, który złapany na chwilę, w rękach naszych traci blask na skrzydłach…

wtorek, 20 listopada 2007

…to nie tak miało byc…

Miało być przecież inaczej…
Jedna rozmowa miała być decydująca, rzucająca zainteresowanie na dalszą znajomość która być może głębiej by się rozwinęła…
Ale cóż.
W poniedziałek, przekonałam się po tej krótkiej formalnie wymianie zdań że nic z tego nie będzie.
On nie jest zainteresowany moją osobą ani faktem że rozmawialiśmy…
XXX
Tak, dobrze się domyślacie.
Konwersowałam z Niebieskim.
Przypadkowo całkiem, gdyż jedna z mych inteligentnych koleżanek wyczaiła na wykładzie wolne miejsce koło niego.
Pomijając męki jakie tam musiałam wycierpieć, czyli czerwieniące się policzki jak ogień, i pałatające serce, i inteligentne wtrącenia mej  znajomej, stawiłam też czoła dziwnym spojrzeniom jego kumpla.
Z przebytej sytuacji nie jestem zachwycona.
Powiem nawet że rozczarowana….
Czy był miły? Tak rzeczywiście pociągający w rozmowie jak i na żywo?
Odniosłam wrażenie że nie.
 
…”ubrałam Cię w piękne myśli, lecz to było tylko złudzenie…”

niedziela, 18 listopada 2007

…bez żadnych romansów na kursie z ang. proszę…!!!

Ona ma lat 24, studiuje medycynę, i ma teoretycznie narzeczonego.
On młodszy od niej o dobre 4 lata w dół, student matematyki bodajże.
Poznali się na sławetnym kursie językowym, w miejscu tak dobrze przeze mnie znanym.
XXX
Siedzą idealnie dokładnie na dawnych „naszych” miejscach.
Niby nic się jeszcze między nimi jeszcze nie dzieje – w końcu ona jest zajęta…
Ale…
Coś mi się wydaje ze wszystko jest przecież możliwe.
Los nie takie niespodzianki ma dla rodzaju ludzkiego w zanadrzu.
Nagły zwrot akcji wisi w powietrzu…
XXX
Tak patrząc na ich teoretyczne dyskretne, przed moimi oczami staje obraz sprzed roku.
Ja i K…
Nasza historia miała takie same początki…
Burzliwe zauroczenie co tygodniową znajomością, krótki przebieg zainteresowania, i jakże wiadomy koniec…
XXX
Powiecie że to nie powinno mnie obchodzić że zaczyna się podobna historia tym razem w roli mnie jako świadka obserwacyjnego?
Rzeczywiście macie rację.
Ale nic nie poradzę na to że przez dawne wspomnienia robi mi się w takiej sytuacji trochę przykro.
 
…dlatego też całkiem świadomie staje się zagorzałą przeciwniczką wszelkiego typu romansów z kursów ang. rozwijających się na oczach postronnych osób…

czwartek, 15 listopada 2007

…jak to zwykle bywa…

Dochodzę do wniosku że na horyzoncie pojawił się kolejny amant.
Tym razem jest nim pewien osobnik z mej filologicznej grupy.
Nie będę zagłębiać się w żadne szczegóły, by zachować pozór prywatności.
Powiem krótko.
Sympatyczny to on jest i owszem.
Pogadać z nim zawsze można czy to w formie na żywo czy przez gg, lub telefoniczne smsy.
Mało się znamy ale inteligencję u niego wyczuwam z dala.
Choć oczywiście chodzącym ideałem to nie jest…
XXX
Niebieski obiekt westchnień idealnych nadal stanowi dla mnie osobę nieznajomą.
Paradoksalnie nie potrafię nic z tym faktem zrobić.
Ja Karia nie mogę zdobyć się na banalny gest zwykłego podejścia do niego.
Robię się dziwnie zaniepokojona ilekroć zobaczę lazurowe spojrzenie…
  
…ratunku…!

poniedziałek, 12 listopada 2007

…fochy MPK…

Życie studenta nie składa się tylko z wykładów i konwersatoriów.
Do tego wszystkiego należy również dodać wszelkiego rodzaju dojazdy integracyjne w zatłoczonym autobusie -tudzież- tramwaju, na pewien wykład, który z powodu zacinającego się rzutnika został przeniesiony w inne miejsce wykładowcze.
No cóż…
Pomijając dojazd na ów wykład, trzeba wziąć pod uwagę głównie powrót do rodzinnych pieleszy.
I tu sprawa zaczyna się komplikować.
XXX
Poniedziałek, godzina 17.
Wiatr, ziąb, i dygocące kolana.
Z nadzieją wypatruję na teoretycznie bliski przybyciu autobus..
W końcu dopiero 4 z kolei przybywa o właściwej porze…
Nie muszę mówić jak wygląda jego zawartość.
 
…wrrr…

czwartek, 8 listopada 2007

…prawie jak terror…

Mówi się że wygląd zewnętrzny jest jak okładka dla człowieka.
Wystarczy spojrzeć na kogokolwiek by od wiedzieć jaka jest dana osoba.
Cóż.
W przypadku naszej wykładowczyni od jednego, jakże filologicznego przedmiotu, powyższa teza nie sprawdziła się.
Przejdźmy zatem do sedna.
Potulny wygląd i sympatyczny na pozór charakter okazał się tylko przykrywką wobec pewnego incydentu na wczorajszych zajęciach…
Po szybkiej wymianie orientacyjnej błyskotliwych pytań, wspomniana niewiasta wyrzuciła z hukiem delikwentów, co nie rozumieli ni w ząb z zadanego wcześniej do przeczytania tekstu.
XXX
Dobrze,
Niby rozumiem, że pani lektor miała się prawo wnerwić podczas gdy aż 8 osób nie przeczytało pewnego artykułu, ale żeby je wywalać z sali?
To chyba troszkę przesada…
Wystarczyłby przecież zwykły „-” czy upomnienie.
XXX
Choć swoją drogą, dla podtrzymania autorytetu wykładowczego trzeba się czasami skłonić do drastycznych środków…
Tak by wśród studentów zapanował blady strach przez „olewaniem” artykułów dowolnego rodzaju.
  
…uzbrojeni zatem w czujność bojową na drugi raz będziemy grzeczni…

poniedziałek, 5 listopada 2007

…bez zaangażowania studyjnego…

Nie czuję powołania do filologii polskiej, jeśli mam być całkiem szczera.
Polonistyka to nie był mój wymarzony kierunek.
To psychologia mnie przecież od bardzo dawna interesowała…
Zagłębianie się w ludzkie umysły, rozpatrywanie ewentualnych możliwości ruchu…
Intuicja i empatia…
Ale cóż.
Skoro nie dostałam się tam gdzie chciałam to jaki inny miałam wybór?
XXX
Nie wiem czy przekonam się całkowicie do tego, co los mi przeznaczył.
Nie wiem czy dam sobie z tym wszystkim radę.
Na razie jest ciężko…
 
…mimo czterodniowej laby po dzisiejszym dniu jestem padnięta. Tak na miły początek całego tygodnia…

piątek, 2 listopada 2007

…wieczorną porą…

Dla mnie dzień Wszystkich Świętych nabiera znaczenia dopiero wieczorem.
Zawsze wtedy wybieram się bowiem z rodzicami na pobliski cmentarz.
I choć nie mamy tu pochowanych wielu osób bliskich, jedynie ciocię, to zawsze spacer po tym wielkim obszarze cmentarnym przynosi refleksje, zadumę.
Ten blask świec, ciepło bijące z milionów lampek.
Symbol pamięci, której nie zaprzepaści nawet ciągle pływacy czas..
Ten tłum ludzi napływający od głównej bramy, powodujący zator i ścisk na eliptycznych chodnikach…
XXX
Noc 1 listopada ma w sobie właściwości poniekąd magiczne…
Zwłaszcza na cmentarzu, kiedy przysiądzie się w ciszy popołudniowej zadumy, ma się niezbitą pewność że się wtedy nie jest samym…

środa, 31 października 2007

…czas na relaks…

Wreszcie będę mogła odetchnąć chwilkę przez te cztery legalnie wolne dni.
Przynajmniej przez ten krótki czas laby dotlenię się – mam nadzieję wystarczająco – normalnym rytmem dnia by nie myśleć o czekających mnie w przyszłym tygodniu dwóch kolokwiach…
Zapomnę na ułamek sekundy o całej masie studenckich zawiłości, o kolejkach o kserach i paru osobach co mnie wnerwiają wybitnie.
XXX
Tak więc raz, dwa trzy….i oddech.
 
…mijając się nieco z tematem, zwróciłam mimowolnie dziś swój wzrok na statystykę.
i mnie zatkało z grubsza całkiem pozytywnie.
Ponad 100tys. odwiedzin.
Brak słów… :*

niedziela, 28 października 2007

…niezależna ja…

Panowie amanci wreszcie się łaskawie odczepili.
Spokój, spokój…
Nikt już nie męczy mnie sygnałami ani mało inteligentnymi smsami.
Nikt nie pyta się po kilka razy w kółko co robię i myślę.
XXX
Czy żałuję tego że nikomu z nich nie dałam szansy?
Nie.
Bez żadnego zastanowienia stwierdziłam że nie są oni dla mnie.
XXX
Powiecie że jestem brutalna?
Wymagająca?
Że takim postępowaniem nie trafię na tego „właściwego”?
Cóż.
Taka moja natura.
Bo typem panikującej dziewczyny, szukającej na siłę faceta nigdy nie byłam ani nie będę.
Nie lubię ograniczeń, tłumaczenia się z każdej spędzanej chwili.
Kontrola i wymuszanie spotkań na siłę dzień, w dzień, nigdy także nie pasowały mi.
XXX
Ja po prostu kocham wiatr wolności we włosach,
Pewność że do nikogo nie należę formalnie.
 Niezobowiązujący flirt to jest coś dla mnie.
Lecz związek?…
 
…boję się zależności od kogokolwiek…

piątek, 26 października 2007

…autobiografia…

Jestem echem,
Wiatrem błądzącym w przestworzach…
XXX
Jak bumerang
Odbijam się od przeszłych zdarzeń,
Gnam bezustannie w celu niezmierzonym…
XXX
Jestem myślą niewypowiedzianą,
Sensem słów niepoznanych…
XXX
Złapiesz mnie?
Dogonisz?
Zrozumiesz?
  
…niebieski kolor powinien uspokajać…
A mnie drażni, przeraża…
Boję się go. mimo że tak mnie ciągnie w jego stronę…