wtorek, 27 listopada 2007

…studencki czas…

I tak nastał wreszcie taki czas, kiedy mogę powiedzieć że wiem czym kolokwium jest
W sumie niczym szczególnym nie różnią się od klasówek szkolnych, z tylko różnicą że ocena 3 jest minimalną, potrzebną do zaliczenia.
Tak więc, jakie ich dotychczasowe moje wyniki ?
Powiem krótko.
Gramatykę zaliczyłam, poetykę – tak jak 18 innych osób grupy – niestety nie, a łacina nadal stanowi niewiadomą gdyż wciąż nie dane nam było poznać wyników.
Ogólnie mówiąc, zawsze mogło być gorzej.
XXX
Przyzwyczajam się coraz bardziej do studenckiego trybu dnia.
Czytanie za mądrych artykułów, kolejki na ksero, „blady ” strach przed paroma szanownymi osobnikami profesorskimi…
 
..a termin zaliczeń semestralnych coraz bliżej już…

piątek, 23 listopada 2007

…nie żyjmy złudzeniami…

Jesteśmy z natury krótkowzroczni…
Wierzymy zwykle w to, co widzimy.
Nie zagłębiamy się w głębsze rozpoznawanie czegokolwiek z braku czasu, chęci.
Dopiero bliższe zetknięcie się z tak „wyidealizowanym” obiektem i rozeznanie w na pozór banalnej sprawie czy sytuacji, przynosi słuszne rozczarowanie i niepotrzebny żal…
XXX
Problem ten dotyczy również niektórych aspektów w komunikacji międzyludzkiej.
Często jedne, złudne wyobrażenie o pewnej osobie może nam towarzyszyć przez długi okres czasu.
Ktoś, o kimś mieliśmy jak najlepszą opinię na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości okazuje się pozbawionym uroku nudziarzem, czy co gorsza mało inteligentnym bezmózgowcem.
XXX
Kierowanie się tylko „piękną obudową” jest także mylne w skutkach.
Piękny wygląd nie stanowi przecież dokładnej wizytówki o ludzkiej osobowości.
Aparycja jest rzeczą ulotną…
a dobry charakter trwa wiecznie…
 
…bądźmy zatem czujni na otaczające nas zewsząd iluzyjne pragnienia, gdyż poza chwilowym, promieniującym urokiem nie wnoszą nic nowego…
Lepiej wybrać cel mniej urokliwy i bardziej dostępny niż gonić za motylem, który złapany na chwilę, w rękach naszych traci blask na skrzydłach…

wtorek, 20 listopada 2007

…to nie tak miało byc…

Miało być przecież inaczej…
Jedna rozmowa miała być decydująca, rzucająca zainteresowanie na dalszą znajomość która być może głębiej by się rozwinęła…
Ale cóż.
W poniedziałek, przekonałam się po tej krótkiej formalnie wymianie zdań że nic z tego nie będzie.
On nie jest zainteresowany moją osobą ani faktem że rozmawialiśmy…
XXX
Tak, dobrze się domyślacie.
Konwersowałam z Niebieskim.
Przypadkowo całkiem, gdyż jedna z mych inteligentnych koleżanek wyczaiła na wykładzie wolne miejsce koło niego.
Pomijając męki jakie tam musiałam wycierpieć, czyli czerwieniące się policzki jak ogień, i pałatające serce, i inteligentne wtrącenia mej  znajomej, stawiłam też czoła dziwnym spojrzeniom jego kumpla.
Z przebytej sytuacji nie jestem zachwycona.
Powiem nawet że rozczarowana….
Czy był miły? Tak rzeczywiście pociągający w rozmowie jak i na żywo?
Odniosłam wrażenie że nie.
 
…”ubrałam Cię w piękne myśli, lecz to było tylko złudzenie…”

niedziela, 18 listopada 2007

…bez żadnych romansów na kursie z ang. proszę…!!!

Ona ma lat 24, studiuje medycynę, i ma teoretycznie narzeczonego.
On młodszy od niej o dobre 4 lata w dół, student matematyki bodajże.
Poznali się na sławetnym kursie językowym, w miejscu tak dobrze przeze mnie znanym.
XXX
Siedzą idealnie dokładnie na dawnych „naszych” miejscach.
Niby nic się jeszcze między nimi jeszcze nie dzieje – w końcu ona jest zajęta…
Ale…
Coś mi się wydaje ze wszystko jest przecież możliwe.
Los nie takie niespodzianki ma dla rodzaju ludzkiego w zanadrzu.
Nagły zwrot akcji wisi w powietrzu…
XXX
Tak patrząc na ich teoretyczne dyskretne, przed moimi oczami staje obraz sprzed roku.
Ja i K…
Nasza historia miała takie same początki…
Burzliwe zauroczenie co tygodniową znajomością, krótki przebieg zainteresowania, i jakże wiadomy koniec…
XXX
Powiecie że to nie powinno mnie obchodzić że zaczyna się podobna historia tym razem w roli mnie jako świadka obserwacyjnego?
Rzeczywiście macie rację.
Ale nic nie poradzę na to że przez dawne wspomnienia robi mi się w takiej sytuacji trochę przykro.
 
…dlatego też całkiem świadomie staje się zagorzałą przeciwniczką wszelkiego typu romansów z kursów ang. rozwijających się na oczach postronnych osób…

czwartek, 15 listopada 2007

…jak to zwykle bywa…

Dochodzę do wniosku że na horyzoncie pojawił się kolejny amant.
Tym razem jest nim pewien osobnik z mej filologicznej grupy.
Nie będę zagłębiać się w żadne szczegóły, by zachować pozór prywatności.
Powiem krótko.
Sympatyczny to on jest i owszem.
Pogadać z nim zawsze można czy to w formie na żywo czy przez gg, lub telefoniczne smsy.
Mało się znamy ale inteligencję u niego wyczuwam z dala.
Choć oczywiście chodzącym ideałem to nie jest…
XXX
Niebieski obiekt westchnień idealnych nadal stanowi dla mnie osobę nieznajomą.
Paradoksalnie nie potrafię nic z tym faktem zrobić.
Ja Karia nie mogę zdobyć się na banalny gest zwykłego podejścia do niego.
Robię się dziwnie zaniepokojona ilekroć zobaczę lazurowe spojrzenie…
  
…ratunku…!

poniedziałek, 12 listopada 2007

…fochy MPK…

Życie studenta nie składa się tylko z wykładów i konwersatoriów.
Do tego wszystkiego należy również dodać wszelkiego rodzaju dojazdy integracyjne w zatłoczonym autobusie -tudzież- tramwaju, na pewien wykład, który z powodu zacinającego się rzutnika został przeniesiony w inne miejsce wykładowcze.
No cóż…
Pomijając dojazd na ów wykład, trzeba wziąć pod uwagę głównie powrót do rodzinnych pieleszy.
I tu sprawa zaczyna się komplikować.
XXX
Poniedziałek, godzina 17.
Wiatr, ziąb, i dygocące kolana.
Z nadzieją wypatruję na teoretycznie bliski przybyciu autobus..
W końcu dopiero 4 z kolei przybywa o właściwej porze…
Nie muszę mówić jak wygląda jego zawartość.
 
…wrrr…

czwartek, 8 listopada 2007

…prawie jak terror…

Mówi się że wygląd zewnętrzny jest jak okładka dla człowieka.
Wystarczy spojrzeć na kogokolwiek by od wiedzieć jaka jest dana osoba.
Cóż.
W przypadku naszej wykładowczyni od jednego, jakże filologicznego przedmiotu, powyższa teza nie sprawdziła się.
Przejdźmy zatem do sedna.
Potulny wygląd i sympatyczny na pozór charakter okazał się tylko przykrywką wobec pewnego incydentu na wczorajszych zajęciach…
Po szybkiej wymianie orientacyjnej błyskotliwych pytań, wspomniana niewiasta wyrzuciła z hukiem delikwentów, co nie rozumieli ni w ząb z zadanego wcześniej do przeczytania tekstu.
XXX
Dobrze,
Niby rozumiem, że pani lektor miała się prawo wnerwić podczas gdy aż 8 osób nie przeczytało pewnego artykułu, ale żeby je wywalać z sali?
To chyba troszkę przesada…
Wystarczyłby przecież zwykły „-” czy upomnienie.
XXX
Choć swoją drogą, dla podtrzymania autorytetu wykładowczego trzeba się czasami skłonić do drastycznych środków…
Tak by wśród studentów zapanował blady strach przez „olewaniem” artykułów dowolnego rodzaju.
  
…uzbrojeni zatem w czujność bojową na drugi raz będziemy grzeczni…

poniedziałek, 5 listopada 2007

…bez zaangażowania studyjnego…

Nie czuję powołania do filologii polskiej, jeśli mam być całkiem szczera.
Polonistyka to nie był mój wymarzony kierunek.
To psychologia mnie przecież od bardzo dawna interesowała…
Zagłębianie się w ludzkie umysły, rozpatrywanie ewentualnych możliwości ruchu…
Intuicja i empatia…
Ale cóż.
Skoro nie dostałam się tam gdzie chciałam to jaki inny miałam wybór?
XXX
Nie wiem czy przekonam się całkowicie do tego, co los mi przeznaczył.
Nie wiem czy dam sobie z tym wszystkim radę.
Na razie jest ciężko…
 
…mimo czterodniowej laby po dzisiejszym dniu jestem padnięta. Tak na miły początek całego tygodnia…

piątek, 2 listopada 2007

…wieczorną porą…

Dla mnie dzień Wszystkich Świętych nabiera znaczenia dopiero wieczorem.
Zawsze wtedy wybieram się bowiem z rodzicami na pobliski cmentarz.
I choć nie mamy tu pochowanych wielu osób bliskich, jedynie ciocię, to zawsze spacer po tym wielkim obszarze cmentarnym przynosi refleksje, zadumę.
Ten blask świec, ciepło bijące z milionów lampek.
Symbol pamięci, której nie zaprzepaści nawet ciągle pływacy czas..
Ten tłum ludzi napływający od głównej bramy, powodujący zator i ścisk na eliptycznych chodnikach…
XXX
Noc 1 listopada ma w sobie właściwości poniekąd magiczne…
Zwłaszcza na cmentarzu, kiedy przysiądzie się w ciszy popołudniowej zadumy, ma się niezbitą pewność że się wtedy nie jest samym…