sobota, 27 września 2008

…tajemniczy brat…

Z moim bratem dzieje się coś dziwnego.
Już wam mówię co mam na myśli.
Wiadomo że faceci do czyściochów nie należą z reguły.
Kontakty higieniczne ograniczają do potrzebnego minimum.
Tak samo mój brat się zachowywał przed tą dziwną zmianą.
Przedtem w łazience, przed wyjściem do szkoły spędzał około dwóch minut, by tylko chlapnąć się wodą i umyć zęby.
Terazuwaga, czas przesiadywania w łazience powiększył się do ponad 10minut,po którym to czasie braciszek wychodzi wypachniony i wypucowanyże aż szok.
Poza tym , kolejnym dziwnym punktem jest jego telefon.
Jak dotąd kładł telefon gdzie popadnie, i wcale się o niego nie troszczył.
Teraz coś się zmieniło z jego urządzeniem komunikacyjnym.
Ciągłe wyłączony,leży na biurku kiedy ktoś z rodziny zasiada do komputera…
Ajeśli bodajże zapomni brat zostawić wyłączonego telefonu, to przybiegado pokoju zaraz z groźnym wyrazem twarzy i od razu telefon wyłącza lubzabiera.
Co tak braciszek chce ukryć?
Czyżby się zakochał i nie chce się tym pochwalić?
XXX
Moja mama postanowiła się zatem zabawić w detektywa.
Jednakkiedy tylko zadała pytanie strategiczne o zakochaniu, brat sięwnerwił,stwierdził że to jego sprawa i demonstracyjnie oświadczył żewychodzi.
Na pytanie gdzie, odparł że z kolegą.
Dopiero kiedy był już przy drzwiach wyjściowych, później się przyznał że tym kolegą jest pewna dziewczyna.
Ale bliższych szczegółów zdradzić nie chciał.
Czemu się z tym krył?
Wstydzi się jej?
 
…sprawa godna archiwum X śmiem twierdzić…

środa, 24 września 2008

…wąglik blogowy (VI)…

Brasil klepnęła mnie była łańcuszkiem , którego treść w pełni zaprezentuję zaraz poniżej:
Kolor włosów: ciężko powiedzieć. Dawniej były ciemno-brązowe. Jednak zamarzył mi się blond kolor któregoś dnia i ambitnie postanowiłąm je sama rozjaśnić. Teraz osobiście uważam że me kosmyki mają kolor mieszanki łaciato-rudo blondu. Łaciato, gdyż podczas tego robie nia się na blondrozjaśniałam sobie włosy rozjaśniaczem w spreju i jak sobie psiknęłam na moją czuprynę to nie kontrolowałam tego gdzie kropelki utleniacza polecą. od pewnego czasu, w trosce o wypadające włosy zaprzestałam rozjaśniających praktyk i pozostawiłam me włosy swemu naturalnemu biegu koloryzacji naturalnej
Miejsce zamieszkania: wszędzie jestem, zupełnie jak Chuck Norris. Mówisz: Karia i masz.
Rodzeństwo: komputerowy maniak, brat młodszy o dwa lata.
Ulubiony film polski: ojej, i tu się pojawia klops. Bo sama nie wiem. Może wymienię te filmy które lubię, ale nie są moimi ulubionymi – seria „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”; „Wesele”; „Kingsajz”.
Więcej tytułów mi nie przychodzi do głowy.
Ulubiony film zagraniczny: „Władca pierścieni”. Ech ten Elijah Wood i jego lazurrowe oczy.
Ulubiony program tivi: Ostatnio wszedł do TVN „Mam talent”. Kolejny program rozrywkowy, z cyklu „szukamy naiwnych”. Ale można się pośmiać.

Ulubiona potrawa: szpinak :D  I nie mówcie tylko że wygląda jakby go krowa wcześniej przeżuła.

Ulubione miejsce w Polsce: Góry.
Ulubione miejsce na świecie: Chciałabym egzystować w Nowej Zelandii.
Ulubiony zespół: The Anonims Szarpi Druts. Nie ma takiego więc co za tym idzie nie mam ulubionego zespołu. Choć kiedyś jak byłam mała słuchałam nałogowo The Beatels.
Coś czego nie lubię: Rosołu, pomidorowej.
Szkoła: taka placówka co edukuje przyszłych sprzedawców w wielkich bazarach handlowych, krzyczących na cały regulator :” Najlepsze majtki i staniki chińskiej produkcji tylko u mnie! Pani chodź! „.
Pozytywne i negatywne cechy: uparta żem jak osioł przy żłobie, ale jak się ze mną pertraktuje dostatecznie długo bym zmieniła zdanie  to mogę zacząć się wtedy dopiero zastanawiać czy warto podejmować takie wyzwanie.
Cechy, których szukam u kobiet i mężczyzn: inteligencja poczucie humoru.
Słowa, których nadużywam: ewidentnie że ewidetnie
Jesteś w centrum uwagi, czy podpierasz ściany? : kocham być pępkiem świata.
Jesteś punktualny czy się spóźniasz? : lubię być punktualna i jestem

Czy płakałaś kiedyś przez faceta? : oj tak… Dokładnie mówiąc przez trzech. Potem się uodporniłam. I już nie płakałam tylko wrzeszczałam na nich.
Co robisz w soboty i niedziele?: wysypiam się.
Czy miałaś problemy z policją? : jeszcze mnie nikt nie zgarnął.
Czy zasnęłaś kiedyś na lekcji? : nie. Przytomnam zawsze
Czy złapały cię kanary? : Nie. Bo bileciki mam zawsze skasowane.
XXX
Wąglikuje :
Myszka, Eva, Joanna Ka.
 

poniedziałek, 22 września 2008

…tańcowała igła z nitką…

Przymierzyłam się wczoraj do dokładnego zacerowania skarpetki nowąmetodą szycia jaką jest metoda na „osnowę” a nie banalna na „okrętkę” .
Takna marginesie zainteresowanych odsyłam do słownika wyrazów obcych wdomu, albo do wpisania w Google słowa „osnowa” i „okrętka”.
Ja specem od pojęć szwalniczych nie jestem, wiec moje wytłumaczenie mogłoby nie być precyzyjne.
Zatempełna wskazówek płynących od babci, która z zawodu jest szwaczką i odmamy, która praktykuje szycie z racji tego że lubi, zasiadłam wygodniesobie przy biurku z nićmi białymi i włączoną lampką bym wszystkowidziała dokładnie.
Zaczęło się bawienie się igłą i nitką.
Na początku stwierdziłam że to banalne, ale później doszłam do wniosku że jednak nie.
Nitka nie chciała ze mną współpracować i zamiast zaszywać dziurę zwijała mi się jakoś na dziurze.
Ale że człowiek jest z natury oparta nie dałam za wygraną i dalej ściboliłam nitką i igłą  biedną skarpetkę.
Wtedy ni stąd ni zowąd do pokoju weszła ma mama.
Ujrzawszyefekt mojej pracy , oceniła go jako beznadziejny, dodając żezmarnowałam taką ładną skarpetkę, wygrała mi ją z rąk. Po czym samausiadła obok i zacerowała całą dziurę w niecałe parę minut.
Na samym końcu dodała że nie mam talentu do reperowania ale do psucia.
  
…cóż nie wszyscy muszą być od razu geniuszami. Przecież próbowałam…

środa, 17 września 2008

…dysputy o gołębiu…

Zgodnie z powszechnie panującą modą na ekologię i zainteresowanie środowiskiem, każdy obywatel zaczyna zwracać uwagę na żyjątka i świat roślin go otaczających.
Zwykły widok wróbla, czy mrówki chodzącej po chodniku już nie wprawia w obrzydzenie i chęć natychmiastowego wystraszenia lub unicestwienia żyjątka, ale wręcz przeciwnie, stajemy się jakby ich braćmi i siostrami, którzy z wielką uwaga obserwują ich mały świat i starają się wysnuć z niego wnioski.
XXX
Ta żywa ekologia dotyczy także mej rodziny.
Wracałam dziś z mamą z wielkich zakupów z pobliskiego centrum handlowego. Kulturalna rozmowa na temat strasznie niskich przecen umilała nam czas.
Gdy byłyśmy już prawie na drodze wiodącej prosto do domu, bezczelnie spotkał nas deszcz.
Ale to taki deszcz że jedna mała parasolka nic nas nie ochroniła.
Schroniłyśmy się więc pod jakąś klatką schodową, i torując przejście uprzywilejowanym jej mieszkańcom czekałyśmy cierpliwie aż ulewa minie.
Wtem, ni stad ni zowąd, mama zwróciła mi uwagę, na siedzącego przed klatką gołębia.
Biedak rozłożył się wygodnie na asfalcie, i rozpościerając to jedno to drugie skrzydło wyglądał jakby próbował się wykąpać, korzystając z darmowego prysznica.
Na ten jego pocieszny widok wywiązała się między mną a mamą następująca konwersacja:
M(ama): On musi być chory, już dawno by tak poleciał a nie leżał jak ten placek na jezdni. Zaraz go ktoś przejedzie.
K(aria): Gdyby ktoś miał go przejechać to by już dawno to zrobił. Kierowcy nie są tacy łaskawi w naszych czasach.
M: Na pewno się rozchorował na coś, nawet nie chodzi tylko jakoś człapie w miejsce.
K:Coś ty, dobrze wygląda. Deszcz pada to się gołąb wreszcie wymyje i nie będzie brudny latał.
M: Gdyby był zdrowy to by już go tu nie było. Popatrz jak go wydęło, pewnie to wątroba chora.
K: Jeśli już go wydęło to może to samiczka i w ciąży jest?
M: Długo nie pożyje na tym świecie , zaraz samochód go rozjedzie.
K: A może on rzeczywiście chory? A może ma ptasią grypę?
M: O już deszcz nie pada.
K: No to zwiewamy od tych prątków.
XXX
Gdy tylko wyszłyśmy z klatki schodowej gołąb od razu odleciał.
Czyli nie mógł być w ciąży ani mieć chorej wątroby.
Bo w takim poważnie stanie to gołębie nie latają raczej.
 
…trzeba było jednak zabrać jego pióro pozostawione na ulicy do badań. Wtedy może byśmy poznały prawidłową przyczynę tego zastoju na jezdni. A tak to wróciłyśmy do domu nieusatysfakcjonowane naukowo co do stanu zdrowia gołębia…

poniedziałek, 15 września 2008

…spóźniony Dzień Bloga…

Pora na blogowe podsumowanie.
Co prawda może trochę nie w porę,gdyż to chwalebne święto bloga odbyło się już ładny kawał czasu temu.Nie mniej jednak wszystkiemu winna jest ma nieopatrzność i nie czytanie waszych postów zaległych.
Więc tu pragnę słowa słowa skierować do Ali szanownej, i przyznać jej się do tego, że dopiero jakieś cztery dni temu się skapnęłam że wytypowała mnie do niniejszego łańcuszka.
1. Dlaczego piszę bloga?
Wszystko zaczęło się od tego, że któregoś pięknego dnia, mój osobisty pamiętnik,pisany w formie zeszytowej został odnaleziony przez mego brata i przeczytany. Postanowiłam sobie że nigdy więcej nikt nie będzie mi brukał mych wspomnień. Stąd pomył na stworzenie bloga w Onecie.
Pamiętam ciągle swoje początki, nieudolne ustawianie czcionek, tła, czy wreszcie pierwsze posty.
Patrząc teraz na przestrzeni tych ponad dwóch lat blogowania powiem wam tylko jedno, nie żałuję tego czasu spędzonego na pisaniu, i  komentowaniu swego i innych blogów.
2. Co daje mi blog?
Pozwala rozwijać zdolności pisarskie w każdym z nas, nie ważne czy ma się talent czy nie. Po prostu, ma się satysfakcję z tego że tworzysz coś,co wynika tylko z ciebie, z twego życia,rozważań, emocji.
Bo blog i autor bloga to jedność.
3. Jak blog zmienił moje życie?
Poczułam się kimś kto ma swój głos w tłumie ludzi. To takie moje własne miejsce w sieci, wśród miliona innych blogujących.
A jeśli ktoś uważa, że  świadectwem tego, że ktoś czyta i komentuje mój blog,  ma być jedynie duża liczba odwiedzin i wypowiedzi, to niech tak sądzi, proszę bardzo.
To jednak nie jest najważniejsze.
Liczy się to że poznałam tu wspaniałe osoby, takie które doradzą pocieszą, rozweselą.
Tak jeszcze na marginesie pragnę dodać, że nie spotkałam się nigdy jeszcze z nieżyczliwością wśród komentujących.Zawsze ktoś przekaże swoje dobre słowo słowo, pomijając sporadyczny SPAM oczywiście.
Cóż mogę rzecz, dziękuje.
A teraz 5 blogów wartych polecenia.
1.cuori.blog.onet.pl.
Lubię ją czytać, ot tak po prostu.
2.es-por-ti.blog.onet.pl
Siostra blogowa, która zna filologiczny ból istnienia.
3.fonetycznie.blog.onet.pl
Jak czasem Beringo coś napisze to trzeba długo się zastanawiać o co mu chodzi. Daje do myślenia.
4.fist.blog.onet.pl
Wcale nie jest wredna jak o sobie mówi.
5.ku-doroslosci.blog.onet.pl
Wylądowałyśmy na jednym kierunku studiów, mało brakowało i z czystego przypadku byśmy studiowały razem.
XXX
To tylko 5 blogów, osób które piszą nadal aktualnie. Nie mogę jednak zapomnieć o tych, którzy sobie zrobili urlop od bloga.
Przede wszystkim Mouś, Ametka, Magik, Kakaowa, Scootereq
Co mogę o nich rzec, chyba tylko tyle: kochani wracajcie!
 
..tych których wymieniłam proszeni są do przyłączenia się do tego łańcuszka…
a dziś poza tym imieninowo tak:)
choć nie ma w kalendarzu zaznaczonego imienia Katarzyny

piątek, 12 września 2008

…nie będę zabijać owadów…

Nie cierpię insektów w każdej postaci.
Czy to pływającej, człapiącej, ślimaczącej się, latającej, bzyczącej, chodzącej, kroczącej.
Zawsze na widok jakiegokolwiek robala mam nieodparta ochotę mordowania stworzonka z zimną krwią w oczach.
Dlatego też wypady pod namioty na świeżym powietrzu nie są dla mnie.
Zamiast wypoczynku bowiem ciągle dręczyć mnie będzie wizja że podczas błogiego snu zostaję otoczona przez tysiące żyjątek które zaczną spijać ze mnie energię życiową.
Wiem brzmi jak klasyka scenariuszy w tanim horrorze.
XXX
Jednak pewnie zdarzenie na jakiś czas przystudzi mój instynkt łowiecki.
Parę dni temu, kiedy słońce grzało niemiłosiernie, a żar wlewał się drzwiami i ścianami, otworzyłam na oścież okno.
Zwykle tego nie robię, gdyż zawsze po takiej operacji chmarami wciskają się do mego pokoju różne insektoidy.
Wtedy jednak o tym nie myślałam, bo było mi wszystko jedno byle tylko powietrza troszkę wpadło do mieszkania.
Po paru minutach względnego przewiewu usłyszałam znienawidzony dźwięk.
„Bzzzzzzzzzz”
Osa.
Wkradła się bezczelnie do mego sanktuarium odpoczynku.
Zaczęłam pogoń.
Nalatałam się za nią, nagoniłam, nastraszyłam, aby siadła na firance, gdzie mogłabym ją unicestwić.
Już zadowolona na myśl o udanym polowaniu, zamierzałam się do jej rozmaślenia, gdy wtem piekący ból przeszył moją dłoń na wskroś.
Okazało się iż owad inteligentnie ukąsił mnie prosto w palec, który zaczął równomiernie puchnąć.
Ofiara natomiast wydostała się z potencjalnego miejsca wiecznego spoczynku i uciekła spokojnie przez okno.
A ja…
…zostałam ze spuchniętą ręką i wrednym nastrojem…
XXX
Chyba dostałam nauczkę.
Nie zabijać owadów…
Dlatego też wczoraj, w przypływie nagłej litości, zamiast zabić fruwającą muchę, wypuściłam ją na zewnątrz.
  
…jesteście dumni ze mnie i z tego czynu miłosierdzia ?…

środa, 10 września 2008

…przygoda na cmentarzu…

Prezentuję niniejszym moje opowiadanie z 5 klasy.
Dotyczy ono w skrócie dopisania dalszej części jakiejś książki o wakacjach, której to autora już nie pamiętam.
Proszę o wyrozumiałość w czytaniu.
   Podczas wspaniałej podróży statkiem Helcia poznała nową przyjaciółkę -Marikę. Normalnie mieszkała ona we Włoszech lecz w tym roku, pod koniec czerwca przyjechała na wakacje do Polski aby odwiedzić znajome strony rodzinne, gdyż jej przodkowie pochodzili właśnie z Polski.
   Traf chciał że trafiła na ten sam okręt parowy, jadący do Gdańska co Helcia i jej tata.
Helcia była zachwycona perspektywa posiadania nowej towarzyszki zabaw.
razem czuły się o wiele lepiej niż osobno.
  Marika pokazała Helci wspaniałą kryjówkę na statku, koło kabiny kapitana, który przymykał oko na harce dziewczynek i wyrozumiale pozwalał im na głośne rozrabianie.
Przez ten cały czas jazdy statkiem świetnie się bawiły zatem.
Żadna z nich nie dostała nawet choroby morskiej która jest powszechna przecież w takich podróżach.
 Jednak niestety, wszystko dobre szybko się kończy, Helcia i tata dopłynęli w końcu do zamierzonego celu, mianowicie przyjemnej przystani w Gdańsku i musieli opuścić okręt. Helci było smutno że rozstaje się z nowo poznaną przyjaciółką. Nagle stała się rzecz nieprawdopodobna,rodzice Mariki postanowili towarzyszyć Helci i jej tacie w zwiedzaniu zakamarków gdańskich okolic. Stwierdzili że to doskonała możliwość krajoznawczego poznania okolicy.
  Helcia się strasznie ucieszyła że to nie koniec jej przyjaźni z Mariką, i że najprawdopodobniej zamieszkają razem w wynajętym wcześniej przez ojca Helci małym domku,niedaleko mola.
 Niestety, kwatera znajdowała się dość daleko od przystani statków.
Zatem kiedy wszyscy dotarli na miejsce dochodziła już 23.00, więc było już ciemno.
Zanim wszyscy rozlokowali się w domku, rozpakowali się zjedli kolację i umyli się zrobiła się północ.
Pogoda na dworze nie była sprzyjająca nocnemu spaniu. Zachmurzyło się i zaczęło padać.
Mimo to wszyscy zmęczeni ciężkim dniem szybko posnęli.
Cały domek pogrążył się w śnie.
Lecz nie na długo.
Niebawem,Marikę i Helcię obudziły jakieś dziwne szelesty i jęki. Kiedy dziewczynki przestraszone otworzyły oczy ujrzały coś białego, co w równych odstępach czasu chwiało się rytmicznie nad sufitem. Helcia przestraszyła się i schowała natychmiast głowę pod poduszkę. Marika natomiast odważnie , lecz troszkę przestraszona, zapytała
-Kim jesteś ?
Spod stropu domku dobiegł szeleszczący głos o niskiej intonacji:
-Jestem duchem twojej siostry.
Marika zaciekawiona otworzyła oczy ze zdumienia.
-To ja miałam siostrę? Nic o tym nie wiem.
Zjawa zakołysała się lekko i spłynęła niżej.
- Owszem, miałaś. Lecz zmarła ona zaraz po porodzie. Twoi rodzice nikomu o tym nic nie mówili.
-To po co nagle po tyle latach przychodzisz i nas straszysz?
Marika była nie tyle przestraszona co zła.
-Nie przybyłam by was straszyć. Chcę abyście były bogate.
Tutaj ktoś dawno temu niedaleko na cmentarzu zakopał wielki skarb. Tylko duchy o takich sprawach wiedzą. Ja się dowiedziałam i pragnę wam przekazać tę informację.
Chodźcie ze mną szybko.
Marika uspokoiła wciąż przerażoną Helcią, ubrały się szybko, i cicho wyszły z domu.
Deszcz na szczęście przestał padać więc dziewczynki nie zmokły.
Kiedy doszły na miejsce, duch rzekł im:
- Tutaj, pod wielkim dębem, przy bramie cmentarnej jest ten skarb. Kopcie rękami aż do chwili gdy usłyszycie trzask.
Marika i Helcia zaczęły kopać. Było im trudno bo ziemia była mimo padającego wcześniej deszczu dziwnie twarda. Lecz wreszcie im się udało i usłyszały okropny trzask.
Przestały kopać, bo im oczom ukazała się wielka skrzynia.
Marika podważyła jej wieko paznokciem i wtem przeraźliwy blask oślepił je na chwilę. Duch mówił prawdę. W skrzyni znajdowały się bowiem same kosztowności: piękne kamienie, złoto i perły.
Dziewczynki nie wiedziały oszołomione jak duchowi dziękować, gdy wtem usłyszały jego głos.
- Na mnie już pora, muszę iść odpocząć do grobu. żegnajcie i bądźcie szczęśliwe!
Po tych słowach duch znikł jakby rozpłynął się w powietrzu.
Dziewczynki zabrały szybko ciężką skrzynię do domku, obudziły rodziców i aż do rana świętowali niespodziewane wzbogacenie się. Oczywiście Marika i Helcia nie powiedziały o tym że to duch powiedział im o skarbie. Wymyśliły że same to wykopały bo Marika miała sen proroczy że gdzieś niedaleko znajduje się skarb.
Na następny dzień rodzice Mariki i tata Helci postanowili udać się w dalsza podróż, lecz nie zwiedzać Gdańsk lecz całe pomorze.
XXX
  
…prezentowane opowiadanie nie jest oryginalne niestety z pierwowzoru.
Poprawiłam błędy ortograficzne i składniowe, bo inaczej byście nie wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi…

poniedziałek, 8 września 2008

…pisarskie ambicje niezaspokojone…

Kiedyś chciałam być pisarką.
Miałam tworzyć na kartkach papieru historie zapierające dech w piersiach, które dosłownie już w momencie stawały by się bestsellerami.
Oczami wyobraźni widziałam już półki sklepowe uginające się pod ciężarem mych genialnych książek.
Cóż.
Jak na razie na takowych marzeniach górnolotnych się skończyło, gdyż niczego jeszcze nie napisałam na dłuższą metę , pomijając pewne próby tworzenia książki w wieku lat 12, po których to próbach, stworzywszy zaledwie 2 chyba rozdziały wena ma pisarska odeszła gdzieś w siną dal.
Zainteresowanym uchylę rąbka tajemnicy że ta niedokończona powieść miała być w założeniu o wielkiej miłości oczywiście, w oparciu o wątek autobiograficzny, gdyż głównemu bohaterowi przydałam cechy pewnego kolegi ze szkolnej ławy, w którym to osobniku podkochiwałam się bezczelnie.
On jednak swe zainteresowanie ulokował w mej koleżance, więc kiedy tylko się o tym nieszczęsnym fakcie dowiedziałam, porzuciłam pisanie tego romansidła romansidła.
Późniejsze próby literackie były natomiast już głównie wypracowaniami zadanymi w szkole, mającymi w założeniu kształcić nasz warsztat językowy.
Już nie pamiętam teraz dokładnie tych wszystkich mych wypocin w pracach domowych, ale obiecuję że jeśli wpadnie mi kiedyś stary zeszyt w ręce nie omieszkam się opublikować czegoś twórczego.
XXX
Pragnę się jednak przyznać że jakiś rok temu dostałam niespodziewanie weny na kolejną powieść.
Też miała być o miłości, lecz o takiej zdradzonej, w której to bohaterka, z pozoru dziewczęca i milutka mści się na swych byłych chłopakach, którzy ją kiedykolwiek zranili.
Pomysł ciekawy sami stwierdzicie, zupełnie jak z filmów kryminalnych.
Jednak mój początkowy zapał do tej powieści równie szybko znikł po napisaniu paru stron…
Czy ją kiedykolwiek skończę?
To już zależy od tego czy wena kryminalno-romansowa będzie ze mną współpracować czy nie.
 
…jak widzicie taki już los niestety ludzi z pisarskim wzięciem, raz na wozie natchnienia, raz pod wozem…

piątek, 5 września 2008

…tani produkt to gorszy produkt…

Parę dni temu kupiłam sobie lokówkę, oczywiście w promocyjnej cenie, w ramach tak zwanych „dni wyprzedaży” w pobliskim hipermarkecie.
Naszła mnie bowiem ochota nieposkromiona na pokręcone kaskadami skrętów fale,spływające z moich pleców niczym sprężyny wystające z łóżek.
Może z tym porównaniem nieco przesadziłam ale wiecie co mam na myśli.
XXX
Po dokonaniu wyżej wymiennego zakupu niezwłocznie udałam się do domu w celu przetestowania produktu.
Przeczytałam dokładnie instrukcję, zapoznałam się z zasadą działania włącznika i wyłącznika, oraz szybkiego reagowania awaryjnego w razie wypadku palącego się sprzętu.
Kiedy już wszystko było gotowe do pierwszego „skrętu” wpadłam w mimowolną panikę.
A co będzie jak po włożeniu pasma włosów do środka metalowego cypidła nie będę mogła ich potem wyjąć z powrotem i zostaną tam na zawsze albo przynajmniej do czasu reklamacji by była wiarygodniejsza?
Mama na to, słysząc moje głośne dumanie w łazience, chrząknęła znacząco, i stwierdziła że mam przedwczesne paranoje.
By udowodnić jej że się myli, dziarsko wsadziłam wtyczkę od lokówki do kontaktu , poczekałam parę minut aż się nagrzeje…
…i natychmiast po rozejściu się dziwnego swądu spalonego metalowego żelaza, odłożyłam z powrotem sprzęt do kręcenia loków na miejsce w jego pierwotnym opakowaniu, nie testując już czy taka woń urządzenia po naciepleniu jest naturalna czy nie.
XXX
A dziś odniosłam lokówkę do punktu Obsługi Klienta.
Za wytłumaczenie powodu reklamacji dobitnie stwierdziłam że zgodnie z tak niską ceną nie spełnił mych wysokich oczekiwań.
Zatem nie kuście się na promocje, gdyż sprzęt elektroniczny za 20 złotych nie będzie nigdy idealny.
  
…chyba odechciało mi się loków po tym wszystkim…

środa, 3 września 2008

…sąsiedzkie konwersacje…

Jak wiadomo niezbicie, ludzie są z natury ciekawi.
Lubią wiedzieć, najlepiej same pikantne szczegóły o swoich znajomych – bliskich, czy dalekich.
Największą skarbnicą niecodziennych informacji są zatem całkiem niewinnie podsłuchane rozmowy, w autobusie, tramwaju, kościele, czy za sąsiednim płotem działki obok.
XXX
Moja rodzina, jako szczęśliwi posiadacze własnego kawałka gruntu jesteśmy zatem świadkami wielce inteligentnych rozmów dwóch innych rodzin, rezydujących się po obydwu stronach naszej działki.
Pozwólcie że przytoczę parę fragmentów:
1.
A. (małe dziecko, wiek lat 6, sąsiad z prawej strony): Mamusiu to ja teraz pójdę do ubikacji mogę?
M. (matka) : dobrze idź.
A: Ale na pewno mogę?
M: no tak.
A: Ale naprawdę???
2.
A. (ten sam rozmówca co z sytuacji pierwszej): Babcia siku!!!
B.(babcia) :Jesteś duży, umiesz już sam się załatwić.
A ( z rezygnacją w głosie).:no dobra..
(okropny skrzyp otwieranych drzwi, przyprawiający o dreszcze)
 A( z triumfem w głosie): Babcia już!!!!!!
3.
B.( małe dziecko drugich sąsiadów): aaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
M( młoda matka, sąsiadka z lewej strony): B, zamknij mordę!
B: aaaaaaaaaaa!, Boli!!!
M. :co się k* znów  boli?  Utaplałeś się jak świnia w błocie, to cię tylko brud może boleć nic innego.
 
…wesołe rodzinki…
PS. uzupełniłam linki, jak kogoś nie ma to krzyczeć.