poniedziałek, 22 września 2008

…tańcowała igła z nitką…

Przymierzyłam się wczoraj do dokładnego zacerowania skarpetki nowąmetodą szycia jaką jest metoda na „osnowę” a nie banalna na „okrętkę” .
Takna marginesie zainteresowanych odsyłam do słownika wyrazów obcych wdomu, albo do wpisania w Google słowa „osnowa” i „okrętka”.
Ja specem od pojęć szwalniczych nie jestem, wiec moje wytłumaczenie mogłoby nie być precyzyjne.
Zatempełna wskazówek płynących od babci, która z zawodu jest szwaczką i odmamy, która praktykuje szycie z racji tego że lubi, zasiadłam wygodniesobie przy biurku z nićmi białymi i włączoną lampką bym wszystkowidziała dokładnie.
Zaczęło się bawienie się igłą i nitką.
Na początku stwierdziłam że to banalne, ale później doszłam do wniosku że jednak nie.
Nitka nie chciała ze mną współpracować i zamiast zaszywać dziurę zwijała mi się jakoś na dziurze.
Ale że człowiek jest z natury oparta nie dałam za wygraną i dalej ściboliłam nitką i igłą  biedną skarpetkę.
Wtedy ni stąd ni zowąd do pokoju weszła ma mama.
Ujrzawszyefekt mojej pracy , oceniła go jako beznadziejny, dodając żezmarnowałam taką ładną skarpetkę, wygrała mi ją z rąk. Po czym samausiadła obok i zacerowała całą dziurę w niecałe parę minut.
Na samym końcu dodała że nie mam talentu do reperowania ale do psucia.
  
…cóż nie wszyscy muszą być od razu geniuszami. Przecież próbowałam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz