środa, 10 września 2008

…przygoda na cmentarzu…

Prezentuję niniejszym moje opowiadanie z 5 klasy.
Dotyczy ono w skrócie dopisania dalszej części jakiejś książki o wakacjach, której to autora już nie pamiętam.
Proszę o wyrozumiałość w czytaniu.
   Podczas wspaniałej podróży statkiem Helcia poznała nową przyjaciółkę -Marikę. Normalnie mieszkała ona we Włoszech lecz w tym roku, pod koniec czerwca przyjechała na wakacje do Polski aby odwiedzić znajome strony rodzinne, gdyż jej przodkowie pochodzili właśnie z Polski.
   Traf chciał że trafiła na ten sam okręt parowy, jadący do Gdańska co Helcia i jej tata.
Helcia była zachwycona perspektywa posiadania nowej towarzyszki zabaw.
razem czuły się o wiele lepiej niż osobno.
  Marika pokazała Helci wspaniałą kryjówkę na statku, koło kabiny kapitana, który przymykał oko na harce dziewczynek i wyrozumiale pozwalał im na głośne rozrabianie.
Przez ten cały czas jazdy statkiem świetnie się bawiły zatem.
Żadna z nich nie dostała nawet choroby morskiej która jest powszechna przecież w takich podróżach.
 Jednak niestety, wszystko dobre szybko się kończy, Helcia i tata dopłynęli w końcu do zamierzonego celu, mianowicie przyjemnej przystani w Gdańsku i musieli opuścić okręt. Helci było smutno że rozstaje się z nowo poznaną przyjaciółką. Nagle stała się rzecz nieprawdopodobna,rodzice Mariki postanowili towarzyszyć Helci i jej tacie w zwiedzaniu zakamarków gdańskich okolic. Stwierdzili że to doskonała możliwość krajoznawczego poznania okolicy.
  Helcia się strasznie ucieszyła że to nie koniec jej przyjaźni z Mariką, i że najprawdopodobniej zamieszkają razem w wynajętym wcześniej przez ojca Helci małym domku,niedaleko mola.
 Niestety, kwatera znajdowała się dość daleko od przystani statków.
Zatem kiedy wszyscy dotarli na miejsce dochodziła już 23.00, więc było już ciemno.
Zanim wszyscy rozlokowali się w domku, rozpakowali się zjedli kolację i umyli się zrobiła się północ.
Pogoda na dworze nie była sprzyjająca nocnemu spaniu. Zachmurzyło się i zaczęło padać.
Mimo to wszyscy zmęczeni ciężkim dniem szybko posnęli.
Cały domek pogrążył się w śnie.
Lecz nie na długo.
Niebawem,Marikę i Helcię obudziły jakieś dziwne szelesty i jęki. Kiedy dziewczynki przestraszone otworzyły oczy ujrzały coś białego, co w równych odstępach czasu chwiało się rytmicznie nad sufitem. Helcia przestraszyła się i schowała natychmiast głowę pod poduszkę. Marika natomiast odważnie , lecz troszkę przestraszona, zapytała
-Kim jesteś ?
Spod stropu domku dobiegł szeleszczący głos o niskiej intonacji:
-Jestem duchem twojej siostry.
Marika zaciekawiona otworzyła oczy ze zdumienia.
-To ja miałam siostrę? Nic o tym nie wiem.
Zjawa zakołysała się lekko i spłynęła niżej.
- Owszem, miałaś. Lecz zmarła ona zaraz po porodzie. Twoi rodzice nikomu o tym nic nie mówili.
-To po co nagle po tyle latach przychodzisz i nas straszysz?
Marika była nie tyle przestraszona co zła.
-Nie przybyłam by was straszyć. Chcę abyście były bogate.
Tutaj ktoś dawno temu niedaleko na cmentarzu zakopał wielki skarb. Tylko duchy o takich sprawach wiedzą. Ja się dowiedziałam i pragnę wam przekazać tę informację.
Chodźcie ze mną szybko.
Marika uspokoiła wciąż przerażoną Helcią, ubrały się szybko, i cicho wyszły z domu.
Deszcz na szczęście przestał padać więc dziewczynki nie zmokły.
Kiedy doszły na miejsce, duch rzekł im:
- Tutaj, pod wielkim dębem, przy bramie cmentarnej jest ten skarb. Kopcie rękami aż do chwili gdy usłyszycie trzask.
Marika i Helcia zaczęły kopać. Było im trudno bo ziemia była mimo padającego wcześniej deszczu dziwnie twarda. Lecz wreszcie im się udało i usłyszały okropny trzask.
Przestały kopać, bo im oczom ukazała się wielka skrzynia.
Marika podważyła jej wieko paznokciem i wtem przeraźliwy blask oślepił je na chwilę. Duch mówił prawdę. W skrzyni znajdowały się bowiem same kosztowności: piękne kamienie, złoto i perły.
Dziewczynki nie wiedziały oszołomione jak duchowi dziękować, gdy wtem usłyszały jego głos.
- Na mnie już pora, muszę iść odpocząć do grobu. żegnajcie i bądźcie szczęśliwe!
Po tych słowach duch znikł jakby rozpłynął się w powietrzu.
Dziewczynki zabrały szybko ciężką skrzynię do domku, obudziły rodziców i aż do rana świętowali niespodziewane wzbogacenie się. Oczywiście Marika i Helcia nie powiedziały o tym że to duch powiedział im o skarbie. Wymyśliły że same to wykopały bo Marika miała sen proroczy że gdzieś niedaleko znajduje się skarb.
Na następny dzień rodzice Mariki i tata Helci postanowili udać się w dalsza podróż, lecz nie zwiedzać Gdańsk lecz całe pomorze.
XXX
  
…prezentowane opowiadanie nie jest oryginalne niestety z pierwowzoru.
Poprawiłam błędy ortograficzne i składniowe, bo inaczej byście nie wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz