środa, 28 kwietnia 2010

...dumam naukowo…

Pojawię się na blogu w przeciągu tego tygodnia.
Obiecuję.
Na razie nad pracą siedzę i dumam.
W sumie na brudno jest już prawie zasadnicza całość.
Dojdą na pewno poprawki teraz do głosu i uzupełnianie pracy mądrymi cytatami.
XXX
Byłam nieco przybita gdy po lekturze jednego rozdziału promotor mi napisała że mój styl to gruda i w ogóle masło maślane.
Wściekłam się na początku a potem trzeźwym okiem zaczęłam czytać jeszcze raz to co napisałam.
Przeczytałam raz.
no co ona chce.
Przeczytałam drugi.
no może trochę błędów.
Przeczytałam trzeci.
o matko i córko ale głupoty napisałam !
 
…ciężkie życie naukowca…

czwartek, 22 kwietnia 2010

…o, licencjacie!…

Zbliża się powoli godzina zero, czyli nadchodzi wolnym krokiem termin oddania idealnie dopracowanych i wspaniale uszczegółowionych prac licencjackich.
Co prawda do tego zacnego wydarzenia pozostał wszelako ponad miesiąc z kawałkiem, nie mniej jednak lekka panika ogarnia wszystkich studentów.
Ja mam swej pracy już grubo ponad stron 30, a to dlatego, że ma promotorka jest wielce zachwycona tym co pisze, mało co mi poprawia a co najważniejsze zabroniła mi skracać biografię autora, jakby miała ona wielkie znaczenie. Nie ważne że zajmuje ona 10 stron.
Do końca pracy pozostały mi bodajże dwa rozdziały. Napisanych jest 6 już, jeden do rozbudowania. Wiadomo jednak że i tak wszystko ulegnie pewnie jeszcze ostatecznym poprawkom na koniec, nie mniej jednak chciałabym mieć już to za sobą.
Siedzenie i czytanie w koło Macieju kolejnych mądrych dzieł o Mickiewiczu troszkę mnie wprowadza w stan nadpobudliwy. Pewnie za dużo mądrości przenika do mej głowy.
XXX
Najbardziej dziwię się osobom, co na wieść o licencjacie wybuchają gromkim śmiechem i twierdzą że napiszą go w tydzień.
Nie muszę dodawać że niektórzy jeszcze wcale tematów nie wybrali…
Ale cóż ich sprawa.
Tylko ciekawe jak z tym wszystkim się ogarną na ostatnią chwilę.
 

niedziela, 18 kwietnia 2010

…i będę trendy aż do śmierci…

Dla niektórych bycie trendy tudzież jazzy czy cool w zmieniającej się modzie jest najważniejszym celem w życiu.
Nie liczy się cena danego ciucha, ozdoby czy buta ani stanie w wielkich kolejkach do przymierzalni.
Pieniądze to tylko pieniądze, głupie krążki. Co tam znaczą dwie godziny spędzone w pogoni za jedną bluzką wobec nieskończoności Wszechświata?
Nieważne że rodzice niektórych zarabiają poniżej średniej krajowej…
I tyrają po nadgodzinach.
Na image swej córuchny czy synka trzeba się dołożyć, bo jeszcze nikt go lubić nie będzie…
Są młodzi, niech sobie kupują co chcą.
Trzeba korzystać z życia, modnego życia, póki czas.
Nie można przecież w 21 wieku wciąż nosić spodni z dzwonami, kiedy wyszły już dawno z użycia.
Za nic w świecie się nie założy na nogi butów o wąskich noskach bo to już także przeszłość odchodząca do lamusa.
Bluzki odsłaniające pępek?
Zapomnij…
Teraz to im dłuższa tym lepsza.
Okulary z okrągłymi oprawkami?
Zgiń, przepadnij albo kup sobie takie co ci zasłaniają pół twarzy.
To jest trendy!
A co z włosami na gładko uczesanymi?
To dopiero wieś! Dziś na topie są cieniowania i falowania.
Rajstopy nosisz w ciemnym kolorze?
Idź się schowaj, teraz kolory rządzą!
Róż, fiolet, granat, czerwień…
Tak samo z torebkami.
Czarna to przeżytek…
Teraz liczy się to by zadziwiać przechodniów.
Na topie są torebki w cętki, kropki, postacie z komiksu, czy wielcy artyści.
Im więcej ludzi się obejrzy za tobą na ulicy tym lepiej.
XXX
Ludzie czy naprawdę moda musi być na niektórych na pierwszym miejscu?
A co z innymi, rzeczami mniej przyziemnymi?
Miłość, rodzina, przyjaźń?
Czy to wszystko nie najlepiej sprzedać w zamian za nową zdobycz w kolekcji?
 

wtorek, 13 kwietnia 2010

…kto zawinił?…

Po wypadku samolotu prezydenckiego pojawia się teraz pytanie kogo obarczyć winą za ową tragedię.
Pojawiają się liczne spekulacje że to wina złej pogody i warunków atmosferycznych, co uniemożliwiły pilotom lądowanie za pierwszym razem.
Tu się jednak powstaje pytanie czy aby na pewno to wina pogody?
Przecież piloci byli doświadczeni w swoim fachu.
Na pewno wiele razy przyszło im się zmierzyć z podobnymi trudnościami z czego wychodzili obronną ręką.
Lotnisko było przecież oświetlone, nawet jak na mgłę winno być widoczne z góry.
Ponadto co z różnego rodzaju radarami i nawigacją?
Też by zawiodła?
Ciężko uwierzyć…
Zatem jeśli nie pogoda to co?
Celowy zamach terrorystyczny?
Może ktoś z załogi był w zmowie i przekupiony niczym japońskie kamikadze zdecydował się na jakiś manewr podczas lądowania np. wyrywając pilotowi stery i prowadząc pojazd hen ku zagładzie?
Pozostaje jeszcze  jedna możliwość.
70-rocznica zbrodni katyńskiej.
W Rosji niechętnie się o niej mówiło, przez długie lata zatajając prawdę.
Temat Katynia był tematem tabu.
Może to duchy poległych oficerów były w zmowie z bezlitosnym losem i  tak uradziły razem ,by posyłając załogę prezydenckiego pojazdu powietrznego na śmierć w Smoleńsku w pobliżu miejsca zagłady katyńskiej, sprawić aby zarazem pamięć o tym miejscu już nigdy nie zginęła?
Może potrzeba było takiej tragedii aby mówić jawnie o tym, co się stało 70 lat temu…
Teraz Katyń stał się miejscem podwójnej kaźni.
Tej sprzed lat i tej z 10 kwietnia 2010 roku, tej współczesnej…
  

niedziela, 11 kwietnia 2010

…potrzebna była tragedia?…

Jeszcze nie tak dawno, na każdym prawie portalu plotkarskim można było przeczytać nieprzychylne opinie o parze prezydenckiej i niektórych z osób, co poległy pod Smoleńskiej.
Żartowano się z nich, wyśmiewano, pisano o nieudaczności i głupocie.
Robiono fotomontaże ośmieszające ich wizerunki, układano kawały o wątpliwej jakości.
A teraz co?
Rozbił się samolot i nagle wszystkich oświeciło.
Teraz wielkie rozpaczanie i tragedia narodowa.
Tysiące wpisów do księgi kondolencyjnej, pokazywanie uśmiechniętych zdjęć ofiar tragedii, wychwalanie ich zalet pod niebiosy.
Wpisy oczywiście na każdym blogu w różnych portalach obowiązkowe.
 ”Stała się nam tragedia” i tak dalej.
 Teraz nagle prezydent był świetny, nie okradał Polski, robił wszystko idealnie.
A jego małżonka?
Również wzór cnót i inteligencji.
O reszcie osób nie wspomnę.
Czy naprawdę potrzebna była taka tragedia narodowa by ludzi oświeciło co inni dla nich znaczą?
I na ile to rozpaczanie jest prawdziwe?
Czy takie nagłe zjednoczenie się narodu nie minie równie szybko jak się zaczęło?
Zaraz nastaną kolejne wybory.
„Umarł król niech żyje król” będzie.
Jacy jesteśmy zakłamani…
 
…wieczny odpoczynek…[*]

czwartek, 1 kwietnia 2010

…wiem, wiem…

Wybyłam znowu z bloga.
Powód domyślny – brak czasu.
Wzięłam się bowiem za licencjat i piszę.
Ambitnie.
Mam już około 8 stron i czuję się inteligentna.
Napisze jak znajdę chwilkę.
XXX
  
Do jakiegoś: lipka
Takich jak ty mam w pewnej części ciała gdzie słońce nie dochodzi.
Ciesz się z takiego wyróżnienia.