wtorek, 13 kwietnia 2010

…kto zawinił?…

Po wypadku samolotu prezydenckiego pojawia się teraz pytanie kogo obarczyć winą za ową tragedię.
Pojawiają się liczne spekulacje że to wina złej pogody i warunków atmosferycznych, co uniemożliwiły pilotom lądowanie za pierwszym razem.
Tu się jednak powstaje pytanie czy aby na pewno to wina pogody?
Przecież piloci byli doświadczeni w swoim fachu.
Na pewno wiele razy przyszło im się zmierzyć z podobnymi trudnościami z czego wychodzili obronną ręką.
Lotnisko było przecież oświetlone, nawet jak na mgłę winno być widoczne z góry.
Ponadto co z różnego rodzaju radarami i nawigacją?
Też by zawiodła?
Ciężko uwierzyć…
Zatem jeśli nie pogoda to co?
Celowy zamach terrorystyczny?
Może ktoś z załogi był w zmowie i przekupiony niczym japońskie kamikadze zdecydował się na jakiś manewr podczas lądowania np. wyrywając pilotowi stery i prowadząc pojazd hen ku zagładzie?
Pozostaje jeszcze  jedna możliwość.
70-rocznica zbrodni katyńskiej.
W Rosji niechętnie się o niej mówiło, przez długie lata zatajając prawdę.
Temat Katynia był tematem tabu.
Może to duchy poległych oficerów były w zmowie z bezlitosnym losem i  tak uradziły razem ,by posyłając załogę prezydenckiego pojazdu powietrznego na śmierć w Smoleńsku w pobliżu miejsca zagłady katyńskiej, sprawić aby zarazem pamięć o tym miejscu już nigdy nie zginęła?
Może potrzeba było takiej tragedii aby mówić jawnie o tym, co się stało 70 lat temu…
Teraz Katyń stał się miejscem podwójnej kaźni.
Tej sprzed lat i tej z 10 kwietnia 2010 roku, tej współczesnej…
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz