sobota, 19 marca 2011

historia jednej znajomości…

A. i B. uchodzili za parę idealną.
W końcu 4 lata związku do czegoś zobowiązują.
Aż miło było patrzeć na ich razem, jak wspólnie żartowali, przekomarzali się i marzyli o wielkim domku z ogródkiem.
Nie sposób było sobie wyobrazić ich osobno, bowiem jak A. pasowała do B., tak on do niej.
Para idealna.
Prawie nigdy się nie kłócili, i prawie nigdy nie narzekali na siebie.
Do czasu…
XXX
Traf chciał że B. podjął dodatkową pracę i nie miał już tyle czasu dla A., a ta z racji nudów odnowiła dawne znajomości z grupą przyjaciół z czasów dzieciństwa. Wcześniej nie miała na ich towarzystwo czasu, mimo że mieszkają rzut beretem od siebie. Zawsze jej wymówką był B. i to że bez niego nie będzie balowała sama.
Teraz nie miała oporów co do samotnych wyjść z przyjaciółmi.
Imprezy, imprezy.
Dużo alkoholu i rozluźnienia.
Bez B.
A. przestało przeszkadzać że imprezuje sama, zwłaszcza że bardzo szybko nawiązała świetny kontakt z jednym z kumpli (dajmy na to że C) , w którym się skrycie jako dziewczynka podkochiwała. Teraz, przebywając z nim często sam na sam, dawne zauroczenie wróciło.
I co dziwne A. nie broniła się przed nim.
Spytacie co z B.?
Czy te cztery lata nic nie znaczyły dla A.?
Owszem znaczyły, miło było, ale cóż coś się wypaliło.
Teraz liczy się C., który również bardzo szybko zaczął odczuwać chemię do A.
I tak oto A. zerwała swoje idealne więzy partnerskie z B., by być z C.
I nie żałuje swej decyzji. Jest szczęśliwa. Promienieje.
XXX
Powiecie że A. zachowała się nie fer w stosunku do B.
Że nie powinna się zakochać w C.
Że powinna za wszelką cenę powstrzymać to, co zaczynała odczuwać do C.
Nie  mnie ją oceniać. Jednakże czy A. mogła być dalej z kimś, kogo nie kochała? Czy miała nadal oszukiwać swoje serce i myśli?  Czy miała się męczyć tylko dlatego by nie psuć tych 4 lat wspólnych z B.?
 
…Nie muszę mówić że B. bardzo to przeżył. I wciąż przeżywa. Nie może zapomnieć o A.
Jednakże  szanse na ponowne zejście się A. i B. są zerowe…
Dla wścibskich, historia owa dotyczy pewnych moich znajomych a nie mnie.

niedziela, 6 marca 2011

miła niespodzianka

Z racji że promotorka ciśnie na pisanie pierwszego rozdziału pracy magisterskiej (haha) a nowy semestr mocno daje po kości (czyt. referaty, referaciki, i referaciątka) na bloga oczywista czasu porządnego nie ma.
Wszelako wczoraj zatęskniłam za internetowym światem mej alter-ego, i zajrzałam na pokryty kurzem świat karii18.
I doznałam dziwnego złudzenia że widzę w rogu złotą gwiazdkę.
Przetarłam oczy raz i drugi, uszczypnęłam się tam gdzie światło nie dochodzi.
O losie, wzrok mnie nie myli.
Złota gwiazdka jak była tak jest. I nie znika.
Kolejne 10 minut przed komputerem spędziłam gapiąc się w monitor, i rozpamiętując dawne czasy świetności mego bloga.
Jednak to wyróżnienie, kolejne wyróżnienie od Onetowskiej władzy najbardziej połechtało moją osobą i sprawiło niekłamaną radość.
Miło że ciągle o mnie pamiętasz zacny Onecie, ja o tobie również nie zapominam i kiedyś znowu na pewno będę pisać regularnie.
Masz moje słowo. Howgh.
XXX
Chcę powiedzieć że w kwestiach sercowych jest już spokojnie.
Znajomość z P. (poznanym by zapomnieć o M2) okazała się być niezbyt interesującą relacją i z braku uniesień górnolotnych w ośrodku sercowym stwierdziłam że to bez sensu (czyt. rozeszło się po kościach jakoś w styczniu).
M2 natomiast powoli uchodzi w niepamięć, staram się nie wracać wspomnieniami do tego co było.
Myślę że wszystko ma swoją kolej rzeczy. Musiałam wycierpieć, musiałam go spotkać na sylwestrze, musiałam przekonać się że nie mogę dłużej śnić na jawie.
Tak po prostu miało być, bo nic nie dzieje się bez przyczyny.
Nasze 10 minut się skończyło  w sierpniu i nie ma potrzeby cofać czasu by wszystko naprawiać.
Żyje chwilą teraźniejszą, w czym pomaga mi bardzo niejaki K. (tak tak – nowy obiekt).
Jest dobrze.
Jestem spokojna, wyciszyłam się, znalazłam znowu radość.
XXX