piątek, 29 lutego 2008

…nerwy na wodzy…

Nie denerwuję się.
Przecież to tylko spotkanie.
I już.
Zatem filologicznie uśmiechnięta i absolutnie bezstresowa idę.
A jak ktoś zmąci moją absolutną harmonię podczas drogi na wyznaczone odgórnie dzisiejsze miejsce meetingu to będę gryźć.
W końcu człowiekiem jestem ,pochodzę od pradawnych przodków i pewne zwierzęce odruchy nie są mi obce.
  

wtorek, 26 lutego 2008

…smsowanie wciąga…

” Kasiu czemu Ty ciągle z telefonem ostatnio chodzisz?
Czy aby na pewno dobrze się czujesz?
Może Ty masz dziecko gorączkę z nerwicy na studiach?
Gdzie był ten termometr…”
XXX
„Kaśka a sama mówiłaś jeszcze nie tak dawno temu żebym zostawiła tę komórkę.
Teraz Ty ją odłóż w spokoju.
Skup się kobieto na wersyfikacji wiersza.”
XXX
„Czemu Ty u licha ciągle w telefon się gapisz?
Wzrok popsujesz i będziesz jeszcze gorzej ślepa niż jesteś.”
XXX
„A co tak pani tam pisze na ławce?
Temat nieciekawy?”
 

…tak więc dopiero teraz wiem co to znaczy używać od rana do wieczora podręcznego telefonu komórkowego… :)

sobota, 23 lutego 2008

…the wind of hope…

Jeszcze nic nie zostało powiedziane przecież…
Ta nieprawdopodobna historia wciąż się rozwija.
Nie ma poważnych obietnic.
Po co od razu robić plany?
Jest dobrze tak jak jest teraz.
Nie chcę tego zmieniać.
 
…dziękuję że jesteś, ot tak po prostu… :*

środa, 20 lutego 2008

…to Twój czas głębokiego relaksu…

Połóż się zatem wygodnie.
Weź duży, oczyszczający oddech i poczuj jak Twe całe ciało wypełnia się strugą przejrzystego powietrza o natężeniu tlenu cząsteczkowego.
Rozluźnij wszystkie swoje mięśnie.
Nerwy, emocje nie są Ci już potrzebne.
To Twój czas głębokiego relaksu.

XXX
Weź kolejny głęboki wdech i zwizualizuj sobie jak złe energie opuszczają każda Twoją komórkę nerwową z dolnych partii nóg i uchodzą wraz z wydechem przez lewą stopę.
Pozwól im ulecieć.
Nie są Ci już potrzebne.
Masz wrażenie że Twe kończyny dolne stają się lekkie jak piórko, nic ich nie przytłacza, żadne prozaiczne wchodzenie po schodach czy zaczątki cellulitu już Cię nie męczą.
XXX
Weź kolejną dozę krystalicznie oczyszczającego powietrza i poczuj jak napięcie z Twych narządów rozrodczych ucieka w niepamięć.
Czujesz się całkowicie wolny, bez zobowiązań.
XXX
Kolejny powiew wdechu i już nie czujesz niepotrzebnej energii w klatce piersiowej i splocie słonecznym.
Oddychasz swobodnie pełną piersią.
XXX
I jeszcze ostatni oczyszczający oddech, aby uwolnić się od skurczów na twarzy.
Zmarszczki mimiczne i worki pod oczami uciekają hen hen przez prawą stopę.
XXX
Teraz policzę do 10 a Ty postarasz się usnąć, by całkowicie się zrelaksować.
10,9,8,7,6,5,4,3,2…
  
…1…

niedziela, 17 lutego 2008

…siła przypadków…

Myślimy często że wszystko w naszym życiu jest idealne pookładane.
Nie ma żadnych wyskoków od losu, zależnego wyłącznie od nas.
Nic abstrakcyjnego nie ma prawa się wydarzyć.
Tylko harmonia, bez rys.
W jakim błędzie jednakże jesteśmy…
XXX
Nasze życie zdeterminowane jest bowiem przez pasma drobnych zdarzeń.
To przypadek rysuje nam drogi wyboru, stawia dylematy, ludzi, zdarzenia w polu działania.
Czy wybierzemy tę czy inną drogą, próbując ucieczki przed losem i tak dojdziemy w końcu do tego co miało być.
Poplątane linie przeznaczenia prowadzą nas do celu, i nie zawsze wcale do tego, o którym marzyliśmy.
Nie nakierujemy zdarzeń na własne „widzimisię”.
Nasze życie zostało już wcześniej ułożone.
  

czwartek, 14 lutego 2008

…sesja sesja i po sesji…

Yes!
Yes!
Yes!
Zaliczyłam historię !
Cztery dni nauki nie poszły na marne!
Wreszcie mogę odetchnąć z ulgą!
Koniec z koszmarami jasnowidzącymi o historycznej treści!
Legalny wynik 60 + 1 widnieje na tablicy ogłoszeń i żadne trzęsienia ziemi go nie zmienią.
XXX
Dziś w godzinach porannych ostatni wpis zdobyłam do indeksu, kończąc tym samym okres pierwszego semestru na uniwersytecie.
 Podsumowując wcale nie jest źle.
Średnia moja to bodajże 3.9.
Zatem mogą z pełnym przekonaniem powitać semestr drugi.
Niech będzie jeszcze lepszy niż poprzedni.
  
…dziś zdaje się Walentynki?
Coś takiego…

poniedziałek, 11 lutego 2008

…mój pierwszy kolczyk…

Od dawna nęciła mnie chęć na przekłucie sobie uszu.
Tym bardziej że większość moich koleżanek od przedszkolnych czasów już nosi symboliczne pary srebrnych wisiorków.
Dlatego też, dziś wreszcie nadszedł taki dzień, kiedy zdecydowałam się na takie wiekopomne wydarzenie.
Razem z dwiema innymi koleżankami odważyłyśmy się by stawić czoła groźnemu przedsięwzięciu.
Z początku strach i nerwy były wielkie, szczególnie że pierwsza z nas odważna osoba zażyczyła sobie przekłucia boku brzucha.
Trzeba było ją za rękę trzymać dla otuchy, choć widok wielkiej igły, zagłębiającej się w jej skórę przyprawiał o dreszcze.
Krew na szczęście nie leciała ani trochę więc delikwentka poza paroma jękami nie wydawała z siebie innych niepokojących dźwięków.
XXX
Przyszła i kolej na moją osobę.
Zasiadłam w tym fotelu, oparłam się mocno o blat, zacisnęłam zęby i niech dzieje co chce.
Zabolało przy początkowym wbijaniu igły.
Potem wszystko poszło już szybko.
I kiedy przejrzałam się by skontrolować efekt dzieła byłam zadowolona.
Nie na próżno wydałam pieniądze.
Miejmy nadzieję że proces gojenia przebiegnie szybko i bezstresowo bez żadnego skomplikowanego ropienia rany.
 
…wiem jesteście dumni ze mnie… :)

piątek, 8 lutego 2008

…koniec burzy mózgów…

Tak więc ostatni egzamin mam już za sobą.
Jak mi poszedł okaże się w przyszłą środę, o godzinie i miejscu niewiadomym, gdyż z informacji podanych nam przez panią wykładowczynię wywieszenie wyników odbędzie się: „w środę koło jej gabinetu, po południu”.
Żałuję tylko jednego, iż pisałam bez pomocy naukowych, ogarnięta myślą że i tak ich nie użyje.
Cóż, biorąc pod uwagę jak ściągali inni mogę powiedzieć że nie mam niczego takowego na sumieniu.
A szkoda.
Jednym plusem jest fakt niezbędny, że nabyłam zdolności jasnowidztwa.
W dzień przed egzaminem wyśniłam jedno z pytań otwartych.
Oczywiście moje wizje nie spotkały się z początku z akceptacją mej grupy.
Lecz po teście dopiero przyznali że miałam rację.
Możecie mówić mi per „mistrzyni” :)
 
…”f” jak ferie… :)

niedziela, 3 lutego 2008

…słowa to tylko słowa…

Pod koniec grudnia jeszcze mnie przepraszał.
Żałował tego co było.
Chciał spotkania wyjaśniającego.
Gotowa byłam się na nie zgodzić, bo potrzebowałam w końcu tych przeprosin…
…spóźnionych w czasie półrocznym.
XXX
W pierwszej połowie stycznia wydawało się że jest tak, jak dawniej.
Że może uda nam się zacząć wszystko jeszcze raz.
Rozmowy na gg,
bicie mego serca kiedy zobaczyłam że nagle K. robi się dostępny,
czekanie na wiadomość, chociażby najbardziej prozaiczną od niego.
Sny, marzenia…
XXX
W drugim tygodniu ubiegłego miesiąca coś się zmieniło.
Charakter rozmów naszych stal się znowu jakby oficjalny, od niechcenia.
Nie było tego „poweru”, który każe czekać na mignięcie słoneczka „on-line”.
Z początku denerwowałam się, niecierpliwie powtarzałam sobie : „przecież ma być inaczej.”
Ale potem zobojętniało mi to. W końcu ile można przezywać od nowa ten sam znamy mi z ubiegłego roku scenariusz.
Przestałam pisać pierwsza, jednakże zastanawiało mnie co takiego się stało.
Czyżby nadmiar zajęć na uczelni go spowolnił?
XXX
Początek lutego wyjaśnił wszystko.
Jego romantyczne opisy olśniły mnie nagle.
Powód był prosty.
K. znowu nieoczekiwanie zakochał się w kimś…
Jego przeprosiny, obietnice były nic warte.
Jak zwykle.
On się nie zmieni.
Nigdy.
  
…a jeśli kiedykolwiek znowu przypomnisz sobie o mnie, to lepiej nie pisz więcej…
PS. Z powodu nauki presji historycznej, do czwartku, mój pobyt na blogu ograniczony zostaje nieco. Tak więc będę się pojawiała tylko w przerwach od jednej partii materiału do drugiej.

piątek, 1 lutego 2008

…z przyczyn wyższych…

Dopadło mnie jakieś bezczelne choróbsko.
Zaczęło się w nocy od niestrawności trawiennych, a osłabieniem gorączkowym dobija mnie dziś.
Piszę tę notkę mając przed oczami majaki z historycznym tłem.

Tudzież widzę partie II Rzeczpospolitej przechodzące pod Mur Berliński w celach protestacyjnych.
Na dodatek nie mówią one w języku ojczystym lecz angielskim.
 
…ogólnie mówiąc nie jest wesoło…