niedziela, 3 lutego 2008

…słowa to tylko słowa…

Pod koniec grudnia jeszcze mnie przepraszał.
Żałował tego co było.
Chciał spotkania wyjaśniającego.
Gotowa byłam się na nie zgodzić, bo potrzebowałam w końcu tych przeprosin…
…spóźnionych w czasie półrocznym.
XXX
W pierwszej połowie stycznia wydawało się że jest tak, jak dawniej.
Że może uda nam się zacząć wszystko jeszcze raz.
Rozmowy na gg,
bicie mego serca kiedy zobaczyłam że nagle K. robi się dostępny,
czekanie na wiadomość, chociażby najbardziej prozaiczną od niego.
Sny, marzenia…
XXX
W drugim tygodniu ubiegłego miesiąca coś się zmieniło.
Charakter rozmów naszych stal się znowu jakby oficjalny, od niechcenia.
Nie było tego „poweru”, który każe czekać na mignięcie słoneczka „on-line”.
Z początku denerwowałam się, niecierpliwie powtarzałam sobie : „przecież ma być inaczej.”
Ale potem zobojętniało mi to. W końcu ile można przezywać od nowa ten sam znamy mi z ubiegłego roku scenariusz.
Przestałam pisać pierwsza, jednakże zastanawiało mnie co takiego się stało.
Czyżby nadmiar zajęć na uczelni go spowolnił?
XXX
Początek lutego wyjaśnił wszystko.
Jego romantyczne opisy olśniły mnie nagle.
Powód był prosty.
K. znowu nieoczekiwanie zakochał się w kimś…
Jego przeprosiny, obietnice były nic warte.
Jak zwykle.
On się nie zmieni.
Nigdy.
  
…a jeśli kiedykolwiek znowu przypomnisz sobie o mnie, to lepiej nie pisz więcej…
PS. Z powodu nauki presji historycznej, do czwartku, mój pobyt na blogu ograniczony zostaje nieco. Tak więc będę się pojawiała tylko w przerwach od jednej partii materiału do drugiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz