poniedziałek, 31 sierpnia 2009

…góralskie klimaty…

Wróciłam po tygodniu wypraw wysokogórskich.
Z wiatrem we włosach, z zapachem trawy ze szlaków czerwonych i czarnych, z posmakiem wody ze strumyków powyżej 2000 mnpm witam wszystkich ponownie po chwili przerwy w pisaniu.
 Opalona i spalona słońcem, z uśmiechem na ustach i w sercu.
Z nowymi kolczykami i peruką sztucznych włosów zakupioną pod wpływem usilnego kaprysu na Krupówkach.
Z paroma kilogramami mniej i podkrążonymi z niewyspania oczami.
To ja, ciągle ta sama Karia.
XXX
Było cudownie, wierzcie mi.
W górach jest siła, której każdy potrzebuje doznać, aby naładować na nowo swoje akumulatory.
W powietrzu tatrzańskim odczuwa się powagę i potęgę Natury przez duże N, a widok ze zdobytych własnonożnie szczytów daje niebywałą satysfakcję mimo zmęczenia i znużenia kończyn dolnych.
Mogłabym ciągle leżeć na trawie i patrzeć w chmury…
XXX
Ja chcę jeszcze raz!
 
…tęskniliście tak nawiasem mówiąc?…

sobota, 22 sierpnia 2009

…w góry…

Wiem znowu mnie nie ma zbyt często ale musicie mi to wybaczyć.
Pracowałam i praktykowałam.
Teraz z kolei jadę na tydzień w polskie Tatry.
Będę jak wrócę i wtedy już obiecuję nie będę się zawieszać w pisaniu.
Życzcie mi dobrej pogody i przystojnych górali.
  
…do napisania…

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

…po praktykach…

Dwa tygodnie w wydawnictwie minęły szybko bardzo.
Praktyki zaliczone.
Jeszcze tylko wpis mi został ale to formalność.
XXX
Jak zatem było w wydawnictwie?
Ciekawie powiem.
Spodobała mi się atmosfera miłej pracy w towarzystwie kawy czy herbaty i mnóstwa książek dookoła.
Mimo że oczy bolą od wpatrywania się w tekst to jakoś się przyzwyczaiłam do korekty i redakcji danych prac naukowych.
Skład komputerowy również był interesujący pomijając zawieszający się komputer i panią, która nie umiała go obsługiwać (to nie byłam ja;p).
Wreszcie jako punkt kulminacyjny dostąpiłam obejrzenia drukarni od strony wewnętrznej .
Tu to dopiero było ciekawie!
Ruch maszyn, połączony z szybką pracą rąk ludzkich oszałamia dosłownie za pierwszym wejrzeniem by za drugim wejrzeniem zadziwić a za trzecim wybałuszyć oczy.
XXX
Tak więc nie mówcie nigdy że praca powstawania książki jest nudna.
Ja też tak myślałam do tej pory, bo jeśli się tego nie zobaczy wszystkiego na własne oczy to bawet najlepszy opis nie pomoże.
 
…w sklepie do piątku jeszcze pracuje. Kierownictwo się zmieniło parę dni temu i teraz ta rywalizacja jest jeszcze większa między ekspedientkami. Ale co nas nie zabije to wzmocni…

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

…jak szukałam praktyk…

Szukanie praktyk związanych z moją specjalizacją rozpoczęłam ponad miesiąc temu, gdy to usłyszałam od naszej Opiekunki Roku Studenckiego (która się tak nami „opiekuje” że szok), iż najlepiej zaklepać sobie miejsce od razu w jakimś wydawnictwie, gazecie, agencji reklamowej niż potem przeżywać nerwy związane z przepełnieniem studenckich potencjalnych stażystów.
Dodała także że wszędzie powinni nas przyjąć bo studenci są podstawą intelektualną narodu i każdy potencjalny szef wyżej wymienionych instytucji chętnie nas by widział potem w przyszłości u swego boku, jako normalnych pracowników.
Tak więc mając na uwadze powyższe, z grupą paru osób rozpoczęłam
„wielkie poszukiwania”.
Ale kolorowo nie było…
XXX
Pierwszym naszym celem była pewna znana wszystkim gazeta.
W pięknym gmachu, zaraz przy samym wejściu powitała nas miła pani ochroniarz, która po wysłuchaniu naszych pytań o praktyki stwierdziła iż owszem bardzo chętnie będziemy tu widziani, tylko musimy napisać maila pod dany adres, do Pani Która Się Tym Zajmuje.
Miłe pożegnani zostaliśmy napojeni optymizmem że już mamy wszystko zaklepane.
Jakie jednak było nasze zdziwienie że po tyg na 5 maili nie przyszła żadna odpowiedź.
Błąd w adresie?
Cóż, widocznie jednak nas tam nie chcą.
Szukamy dalej.
Kolejnym miejscem które odwiedziłam z grupą znajomych było małe wydawnictwo pewne. Pan redaktor obejrzał naszą gromadkę (liczącą 5 osób) za grubych szkieł okularów i rzeczowym głosem oznajmił że każdy ma się skontaktować z nim osobiście, po czym wręczył swoją wizytówkę i nas wygonił bo miał dużo pracy.
 Nie muszę mówić,  że znowu na maile nie było odzewu.
Do trzech razy sztuka. Poszliśmy znowu do redakcji pewnej gazety. Tu przynajmniej sprawa postawiona była jasno. Pani dyrektor na widok nas gromkim głosem wyrzekła :”Boże broń , nie przyjmujemy studentów na praktyki!!!” i zatrzasnęła nam drzwi przed nosem.
Nigdzie nas nie chcieli…
Co pozostało zrobić, zrezygnowaliśmy tymczasowo z poszukiwań licząc że we wrześniu będziemy mieli więcej szczęścia.
XXX
Jakże więc ja teraz się znalazłam na praktykach ?
Przez przypadek, gdyż  jakiś czas koleżanka jedna przekazała mi tajna informację (od swego ojca który ma tam znajomości) że poszukują studentów na praktyki. Nie dowierzałam własnym uszom gdy dyrektorka tego wydawnictwa potwierdziła, że moge tu odbyć praktyki.
 
…Tak więc sobie praktykuje i poznaję tajniki wydawnicze.
A poza tym nie skończyłam z praca w sklepie…gdyż jeszcze miesiąc popracuje w nim z woli Kierowniczki, której pracowników brak…

niedziela, 2 sierpnia 2009

…refleksje po pracy w slepie obuwniczym…

Miesiąc pracy w towarzystwie butów dobiegł końca.
Nie do końca zdaje sobie jeszcze z tego sprawę, gdyż prawdę mówiąc się przyzwyczaiłam jakoś do kontaktu z klientelą i namawiania ich do kupna kamaszy tak, że gdy dnia wczorajszego się obudziłam z zamiarem zerwania się rześkiego do sklepu i wskoczenia w firmowy mundurek bluzki szoku rozczarowania doznałam że dziś już nie pracuję.
Bo przyznając się chcąc nie chcąc, mimo że to ciężka harówka ten handel obuwiem, to daje ci to wiele satysfakcji przebywania na bieżąco w świecie najnowszych trendów mody na nogi i konwersacji z mnóstwem nieznajomych osób, którzy się pojawiają i znikają między półkami sklepowymi.
Tak więc muszę wyznać że u licha zawód kupiecki taki straszny nie był.
Pomijając ból w nogach od stania, chodzenia po drabinie i stawianiu czoła reklamacji i konkurencyjnym koleżankom w sklepie.
Co prawda nie miałam do czynienia z reklamacjami, gdyż to wyższy stopień wtajemniczenia , ale byłam świadkiem pary takowych odwołań, gdy to przydaje się sprzedawczyni nie tyle miła aparycja co silne nerwy na wyzwiska rzucane przez oburzonych właścicieli zepsutych butów.
XXX
Zasada bowiem sprzedawania butów i obsługi klienta jest prosta. Kto pierwszy zagada klientkę, którą potem przekona do kupna butów, ten zyskuje sprzedaż w komputerze.
Nie miałam co prawda żadnego pojęcia o handlowaniu z początku jednak patrząc na pracujące dłużej tu ekspedientki zaczęłam je naśladować, stosując wyżej wymienioną zasadę.
Jakież było moje zdziwienie gdyż po paru dniach usłyszałam przelotem, że zachowuję się jakbym miała cały sklep dla siebie i wszystkie klientki pierwsza zagaduje.
Osoba, która to powiedziała była wielce oburzona moim zachowaniem, ale to nie przeszkodziło jej zachowywać się tak jak ja, i zabierać innym klientki spod nosa dosłownie.
I kto tu kogo ma nauczać?
XXX
Tak się moje początkowe wyczyny w sklepie i aklimatyzacja nie były łatwe. Dopiero z  upływem kilki dni jakoś to początkowe zestresowanie mijało powoli, i zaczęłam się oswajać z handlem i dogadywać z koleżankami-sprzedawczyniami ( w końcu współpraca musi być w namawianiu do kupna bogatych panów) ale w stosunku do jednej osoby nie znikło jakieś uprzedzenie.
Ów panna miała się za pępek świata i jawnie mi dała do zrozumienia że muszę jej słuchać i nie mam prawa dyskutować z nią. Rozumiecie 22-latka, prawie w moim wieku, wyglądająca jak nadąsana Kleopatra z wystającym brzuchem co ma tiki nerwowe w postaci wywijanych dziwnie ust, i ja mam słuchać kogoś takiego, kto tu trzy miesiące pracuje raptem.
Co do kierowniczki sklepu, polubiłam ją bardzo, bo mimo takiego nawału obowiązków jakie ona miała, zawsze potrafiła jakąś „mądrą” sentencję zarzucić że nie wiedziało się czy ma się śmiać czy płakać.
XXX
Podsumowując cała moja przygodę z handlem dochodzę do wniosku, że nie było tak źle. A na pewno moje zdanie o sprzedaży kamaszy się jeszcze poprawi kiedy zobaczę moją pierwszą pensję na koncie bankowym…
  
…jakie dalsze plany wakacyjne? Od poniedziałku zaczynam praktyki w jednym z wydawnictw mego miasta…
 Zatem nie czas na relaks…