czwartek, 16 października 2014

Prawo jazdy, co sen z powiek spędza…

Od ponad już 3 miesięcy marzę o jednym i tym samym – o ukończeniu kursu prawa jazdy i zdobyciu wymarzonego dokumentu.
Odbyłam już szkolenie teoretyczne, przejeździłam pół miasta z instruktorem, przeszłam przez egzaminy wewnętrzne, nawet państwowa teoria już za mną.
Pozostał ten jeden, najważniejszy jeszcze kurs…
Kurs egzaminacyjny.
To już za tydzień.
7 dni.
I wszystko będzie jasne – czy nadaję się na kierowcę czy nie. Czy wygram ze złośliwością ulic, egzaminatora i skrzyżowań..
Nie mogę spać, nie mogę jeść, nie mogę bez emocji patrzeć na samochody z „L” na dachu.
Wszystko kojarzy mi się z jednym…
Nie sądziłam, że tak się tym będę przejmować; normalnie emocje gorsze niż podczas egzaminów na studiach…

niedziela, 5 października 2014

Odbijam się…

I odeszło lato, tak szybko i niepostrzeżenie, jak przybyło. Trochę słońca, trochę burz, trochę porywów serca i zawirowań z dziwnymi ludźmi w robocie.
A tak poza tym, to zwykła rutyna dnia codziennego, która już powoli dobija i wysysa siły witalne. Pragnienie zmiany, pragnienie osiągnięcia czegoś więcej, bije się wespół z myślami, że cała ta pogoń za materią i stanem konta jest ułudą i nietrwałością.
Wyjechać gdzieś daleko, zrobić coś dla siebie, odnaleźć sens swej egzystencji. Do tego wypadałoby wreszcie ogarnąć się emocjonalnie, ustatkować i osiąść gdzieś w ciepłej przystani. Chyba dojrzewam powoli do trwałości; dawny bowiem wstręt do zakorzenienia więzi emocjonalnych z kimś na stałe powoli zanika. Gdzieś, głęboko, głęboko, tlić się zaczyna nutka tęsknoty… Własny dom, rodzina, pies, ogródek, mąż, dziecko?
I tak odbijam się w myślach od mniej więcej trzech miesięcy, od ściany jednych marzeń, do drugich, szepcąc sobie w duchu, że jak tylko uporam się z tym głupim papierkiem na pozwolenie jazdy, to zacznę działać w kierunku lepszego jutra. By nie przespać życia, by nie zmarnować siebie, by nie żałować, że owszem „chciałam” ale nie „zrobiłam”.