poniedziałek, 14 grudnia 2015

Na nowy czas

Jest dobrze.
Jest spokojnie.
Jest inaczej.
Znów czuję w sobie tę moc, która góry przenosi, a ludzi przyciąga.
Wszystko tak naprawdę zależy ode mnie.
To ja jestem królem na szachownicy.
Wydzielam ruch pionków, kieruję ruchem zbijania, szachuje i matuje.
Wystarczy jedynie mocno uwierzyć, że się ułoży.
A reszta wydarzeń pójdzie już sama po naszej myśli.

niedziela, 1 listopada 2015

Inaczej…

Coś się zmieniło.
Coś jakby pękło.
Zupełnie niczym zwarcie i schizma wewnętrznego wcześniej porozumienia dusz…
Unikasz wzroku mego.
Zachowujesz dystans.
Nie muskasz dotykiem, nie patrzysz z żarem, nie wypełniasz siłą przyciągania.
Czemu, jak to, co to się zadziało…?
Czyżby kilka słów między wierszami za dużo?
Kilka spojrzeń zbyt długich, tęsknych i gorących?
Kilka aluzji niepotrzebnych?
Czuję chłód.
Czuję ból.
Czuję żal.
Nie wiem już sama kto kogo unika i czego bardziej się boi.
Miało być tak pięknie…
Zapowiadało się COŚ…
A tu się posypało…
Znowu…

piątek, 18 września 2015

Dialog

Mów do mnie uśmiechem znaczącym więcej niż tylko odruchowy ruch mięśni.
Mów do mnie połyskującym brązem w spojówkach i głęboką czernią rozszerzonych źrenic.
Mów do mnie przelotnym dotykiem w rękę, pocałunkiem w policzek i przytuleniem.
Uderzaj zapachem, porażaj osobowością i czaruj nutką niepewności wyczekiwanej.
Po cóż słowa, skoro ciało mówi: Chcę…
Bez granic wiekowych, bez barier znajomych, bez przeszkód materialnych.
Chcę…

niedziela, 2 sierpnia 2015

Pomiędzy byciem w niebycie…

Czas ucieka.
Gromadzi się w palcach, następnie płynie opuszkami i skapuje spod paznokci.
Kolejna chwila, która uleciała do niebytu przeszłości.
A tyle jeszcze do zrobienia, tyle do osiągnięcia.
Między jednym westchnieniem a drugim, miałam porządkować i układać swoje życie.
Tu wakacje, tu praca, tu znajomi.
Rozmowy o przyszłości, o nadziei, o marzeniach.
Obrazy i widoki ukazujące się przed nami, przeplatające się między sobą.
Wypisz-wymaluj: bańki mydlane puszczone w wietrzny dzień.
Odbijające światło, skrzące się mocą…
XXX
Chcę zaplanować swoje życie i ułożyć je w całość, jak puzzle na obrazie ściennym, ale nic mi nie wychodzi.
Kolejna spontaniczna decyzja, kolejny skok gdzieś przed siebie…
Przestawiam sinusoidę harmonii i nie zważam na constans.
Licząc – paradoksalnie – że na spokój ducha i serca będzie jeszcze czas…

niedziela, 21 czerwca 2015

Na zawsze i na wieczność

On i ona w parku na porannym spacerze.
Ręka w rękę, ramię w ramię.
Powolny krok, cicha rozmowa.
Mijani i wyprzedzani przez gnających w pośpiechu młodych.
Mało kto doprawdy zwróci uwagę na taką niepozorną parę starszych, rozgadanych państwa.
Mało kto zauważy na tychże starczych twarzach ów niezwykły miłosny uśmiech, wyłapie wewnętrzne ciepło, zrozumienie, czy uchwyci żarty iście nastoletnie, kompletnie nie pasujące do siwych włosów, zgarbionych pleców i starczego głosu…
Ja jednakże widzę i czuję więcej niż przeciętny Kowalski.
Z zazdrością więc, zgoła ukradkiem, zapominając przez moment o uciekającym niechybnie tramwaju, przysiadam na chwilę na parkowej ławeczce nieopodal.
I chłonę widok niezwykłej pary, przechodzącej obok mnie.
Nie mogę się na nich napatrzeć…
Też bym tak chciała z kimś wędrować, kiedy będę już siwa i pomarszczona.
Na zawsze i na wieczność.
XXX
Po latach skoków i wyskoków emocjonalnych marzy mi się stałość.
I harmonia.
Ot po prostu taka stabilność przez dźwięczne „eS”.
Nie chcę już dłużej tkwić w związkach krótkotrwałych, spontanicznych, będących bardziej chwilą w teraźniejszości niż constansem jutra…
Pragnę bowiem pewności „tu” i „tam”, pewnej stabilnej wiary, że mimo trudności i przeciwności wszystko da się razem przetrwać, sklecić i związać.
XXX
Chcę tego jak niczego innego na świecie…
Chcę iść po prostu z kimś przez całe życie swoje.
Gdzie jesteś więc?
Pytam się coraz bardziej niecierpliwiąc się wewnętrznie…

wtorek, 26 maja 2015

Daleko tak…

Nie będę Cię widzieć przez mniej więcej trzy tygodnie.
Ot błahe 21 dni.
Kilkaset godzin.
Kilka milionów sekund.
Nieskończenie wiele niespokojnych uderzeń serca…
Najpierw Twoja nieobecność, teraz moja.
Złośliwy zbieg okoliczności, który teraz pustką dzwoni mi w uszach.
Czegoś mi brak.
Nie wiem czy tęskno mi do tych piwnych spojrzeń, czy do emocjonalnej gestykulacji, czy do mimowolnego dotyku.
Czy do samemu głosu Twego po prostu…
Smęcę się w sobie i dumam w głębi siebie.
I czekam.
W sumie nie wiem na co.
Na znak?
Na oświecenie?
Na pewność?
Obijając się tak od jednej ściany myśli do drugiej, gapię się bezmyślnie.
Raz „zerk” na telefon, raz na portal społecznościowy.
Napisać, nie napisać?
Wypada, nie wypada?
XXX
Za daleko to zaszło i zakorzeniło się we mnie.
Za bardzo się zaangażowałam.
A tak naprawdę dalej nic nie wiem…

środa, 13 maja 2015

Tak blisko…

Wszedłeś do mnie wczoraj do boksu jak gdyby nigdy nic.
Ot kilka szybkich przekomarzań przed rozpoczęciem zajęć, uśmiech, spojrzenie i żart.
Korzystając z chwili przestoju w zapisach na kolejny sezon, usiadłeś obok, na przeciwko i zaczęliśmy rozmawiać.
I jak zwykle w takich momentach prawie-bliskich, prawie sam-na-sam zamiast wsłuchiwać się w tok słów Twoich, gapiłam się zachłannie na Twą twarz.
Pytania i odpowiedzi zlewały mi się w jedno.
Jak przez mgłę rozumiałam te urywki słów i strzępki fraz.
Czas stanął w miejscu.
Czułam jedynie zapach perfum bijących od Twej szyi i bluzki.
Widziałam tylko Twe oczy.
Rozszerzone, pałające, przepełnione dziwnym blaskiem i głębią.
Jak opętana chłonęłam dźwięk, zapach i wizję Ciebie.
Wtem, znienacka, przybliżyłeś się do mnie.
Twa twarz przy mojej twarzy.
I gdy tak chciałeś mi coś powiedzieć, znów pojawiły się skry w mym ciele.
Ten ogień.
Ta moc.
Ten rumieniec.
Otoczyłam się gorącem i żarem cała.
Od stóp do głów.
Poczułam się taka mała i zagubiona i niepewna.
I wtem trach…
Koniec intymności..
Zegar znów bowiem zaczął tykać, wskazówki ruszyły się z miejsca.
Zaczął się zwykły ruch przed zajęciami.
Spłoszony rzeczywistością wstałeś, musnąłeś mnie dotykiem w przelocie i – rzuciwszy szybkie spojrzenie, wyszedłeś.
A ja zostałam tam gdzie byłam, starając się uspokoić.
Ale szybki oddech i tłukące się w piersi serce nie chciały się mnie słuchać…
XXX
Sen to, czy nie sen?

piątek, 17 kwietnia 2015

Miły, nieznajomy mój…

Jest dziwnie.
Tak obco, wciąż daleko, lecz jakby coraz bardziej swojsko zarazem.
Jakby ów proceder gry w głodną rybę i kuszącą przynętę, unoszącą się w toni wodnej, miał trwać w nieskończoność…
Ot mijamy się dalej.
Dzień po dniu, noc po nocy, zajęcia po zajęciach.
Sporadyczna rozmowa, uśmiech ocieplający serce, przelotny dotyk wywołujący dreszcz i tęsknotę zarazem.
I te oczy.
Głębokość spojrzenia, onieśmielenie, rumieniec.
Wydech i wdech.
I od nowa, kolejny raz, kolejne dwa, trzy dni w tygodniu…
Wyrywam się do tych rozmów, spojrzeń, niby przypadkowych spotkań czy muśniętych rąk.
I czekam zachłannie na więcej znaków…
XXX
Tonę w niepewnościach i próbie rozwikłania zagadki własnych myśli.
On to, czy nie On?
Ten, o którego winnam walczyć, by nie zniknął jak inni Idealni, nie rozpłynął się jak kamfora?

sobota, 21 marca 2015

Na nowy czas

Wiosna, wiosna!
Radość i wesele, szczęście i energia.
Do działania, do zmian, do pędu ku marzeniom.
Zakasuję więc rękawy i idę walczyć.
O nową pracę, o nowe wyzwania, o nowe znajomości.
Będzie dobrze.
Ja to wiem.

piątek, 20 lutego 2015

Karuzela…

Mógłbyś być moim młodszym bratem czy równie dobrze psotnym kuzynem, synem ciotki i wuja.
Moglibyśmy się razem bawić na imprezach rodzinnych, grać w berka, chowanego i spędzać ze sobą czas.
Ot po prostu, normalnie, zwyczajnie, jak brat ze starszą siostrą…
Ale traf chciał inaczej.
Przybyłeś znienacka, pojawiłeś się tak nagle i od razu, od pierwszego wejrzenia, kiedy tylko wypowiedziałeś imię swe, wywróciłeś mi życie emocjonalne do góry nogami.
Namieszałeś mi w głowie.
Rozwaliłeś zamknięte na trzy spusty sejfy prowadzące głęboko w dal aż do otchłani serca.
Teraz na Twój widok, nawet przelotny, robi mi się gorąco, czuję dziwną słabość. Ręce i nogi zaczynają drżeć mimowolnie, a na twarz wypływa zdradliwy rumieniec…
Jakie to paradoksalne.
Od pierwszego wejrzenia tak się dać omamić?
Przecież nic o Tobie nie wiem.
Cóż znaczy kilka słów zamienianych na szybko dwa razy w tygodniu, kiedy spieszysz się na zajęcia?
Jakim sposobem tych parę momentów rozmowy zadecydowało o tym, że lgnę do Ciebie jak osa kuszona słodkim nektarem?
Staram się panować nad sobą, ogarniać te niewyjaśnione porywy gorąca i wzruszenie, ale nie potrafię, nie mogę.
Śnisz mi się po nocach, widzę Ciebie w wizjach naszych wspólnych rozmów i bytowania jako para ramię w ramię…
Czyżby to były znaki?
Czyżbym miała walczyć o to?
Zrobić ten pierwszy krok?
To nie jest problem.
Wiele razy czyniłam przecie podobnie…
Najtrudniej jednakże przekonać samą siebie, że te 5 lat różnicy wiekowej jest tylko nieistotną i nikomu nie potrzebną informacją w urzędach do wiadomości podawaną…
XXX
Na karuzeli jestem.
Raz wznoszę się w nadziei, raz opadam podobnie na doł…

piątek, 6 lutego 2015

O życiowych ciapach…

A. jest jedynakiem.
Nie pracuje, nie uczy się.
Siedzi w domu i gra na komputerze całe dnie.
Czasem wyjdzie na imprezę z kumplami, czasem zorganizuje sam jakieś spotkanie towarzyskie.
Jest mu dobrze, ciepło i smacznie.
Oboje jego rodziców żyje, mają się zacnie.
Pracują, zarabiają nieźle, mogą utrzymywać synalka.
Obiadek mu ugotują, ubrania popiorą, wysprzątają dom, pieniądze dadzą na przyjemności…
Powiecie normalna kolej rzeczy – rodzice przecie pomagają dzieciom…
Z tymże owe dziecko nie ma lat 10 tylko 28.
Owszem miło jest siedzieć w domu z rodzicami, którzy o wszystko się zatroszczą i wszystko zrobią za Ciebie, ależ ile można?
Najwyższy czas by ogarnąć się życiowo i coś zacząć ze sobą robić.
Myśleć o przyszłości, iść własną drogą, zadbać o siebie.
Lata mijają, czas pędzi nieubłaganie…
Mama i tata nie będą żyli wiecznie…
Co zrobi taki A. jeśli w porę się nie obudzi?
Cóż – wyrośnie na życiową ciapę.
Nieudacznika, który nie mogąc poradzić sobie w życiu, zacznie zapijać smutki dnia codziennego, lądując finalnie w ośrodku odwykowym…
Świetlana przyszłość doprawdy.
Z pewnością tego pragnie każdy rodzic dla swego dziecka…
XXX
Dopóki walczysz o siebie, jesteś królem w grze życia.
Poddajesz się – wylatujesz niczym zbita figura szachowa z planszy.

sobota, 3 stycznia 2015

O roku ów…

2014 rok miłosiernie nam pasujący poszedł w siną dal.
Przed nami nowa era, nowy czas – nastało panowanie 2015 roku.
Jaki będzie?
Czy przyniesie spełnienia pragnień i marzeń naszych, czy otumani nas bezlitośnie, ciskając strugami beznadziei i ułudy?
Oby był jednakowoż lepszy…
Liczę i wierzę w to mocno, mocno.
Chcę bowiem spokoju, chcę stabilizacji, chcę życiowego ogarnięcia.
W końcu 27 lat, jakie skończę w lipcu, nie jest już wiekiem młodzieńczym.
Pora mi iść własną drogą, ku realizacji siebie samej…
Bez balastu przeszłości.
Bez echa niepowodzeń.
Bez krzyku żałości.
Za to z siłą, odwagą i przekonaniem, że jeśli czegoś bardzo chcę -  się to zmaterializuje i spełni.