środa, 13 maja 2015

Tak blisko…

Wszedłeś do mnie wczoraj do boksu jak gdyby nigdy nic.
Ot kilka szybkich przekomarzań przed rozpoczęciem zajęć, uśmiech, spojrzenie i żart.
Korzystając z chwili przestoju w zapisach na kolejny sezon, usiadłeś obok, na przeciwko i zaczęliśmy rozmawiać.
I jak zwykle w takich momentach prawie-bliskich, prawie sam-na-sam zamiast wsłuchiwać się w tok słów Twoich, gapiłam się zachłannie na Twą twarz.
Pytania i odpowiedzi zlewały mi się w jedno.
Jak przez mgłę rozumiałam te urywki słów i strzępki fraz.
Czas stanął w miejscu.
Czułam jedynie zapach perfum bijących od Twej szyi i bluzki.
Widziałam tylko Twe oczy.
Rozszerzone, pałające, przepełnione dziwnym blaskiem i głębią.
Jak opętana chłonęłam dźwięk, zapach i wizję Ciebie.
Wtem, znienacka, przybliżyłeś się do mnie.
Twa twarz przy mojej twarzy.
I gdy tak chciałeś mi coś powiedzieć, znów pojawiły się skry w mym ciele.
Ten ogień.
Ta moc.
Ten rumieniec.
Otoczyłam się gorącem i żarem cała.
Od stóp do głów.
Poczułam się taka mała i zagubiona i niepewna.
I wtem trach…
Koniec intymności..
Zegar znów bowiem zaczął tykać, wskazówki ruszyły się z miejsca.
Zaczął się zwykły ruch przed zajęciami.
Spłoszony rzeczywistością wstałeś, musnąłeś mnie dotykiem w przelocie i – rzuciwszy szybkie spojrzenie, wyszedłeś.
A ja zostałam tam gdzie byłam, starając się uspokoić.
Ale szybki oddech i tłukące się w piersi serce nie chciały się mnie słuchać…
XXX
Sen to, czy nie sen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz