czwartek, 31 maja 2007

…wierzyć horoskopom?…

Mówi się, że sprawy astrologiczne, badanie losów ludzkich za pomocą teleskopu czy ułożenia znaków zodiaku i wszystkie związane z nimi domniemania, typu wyroczni przyszłościowych, są fałszem.
Nieprawdą…
…zabawą, polegającą na wyciągnięciu od potencjalnych klientów, znudzonych XXXI-wiecznym realizmem, dużej sumy pieniędzy.
Jeśli wróżba nie sprawdzi się i tak jest zawsze jakieś wytłumaczenie-a to układ był niekorzystny, myśłi zbyt roztrzęsione, czy aura nieodpowiednia.
Niezrażeni przepowiedniami horoskopo-maniacy i tak nie przestaną wierzyć pseudo-magom z ostatnich stron gazet , i wydając kolejne ilości gotówki, będą z niepokojem w oczach kupowali coraz to nowe wydania „Wróżki” czy „Ekspresu” z horoskopem na cały tydzień.
Oszukać przyszłośc…Czy to jest w ogóle możliwe?
XXX
Paradoksem może się więc wydawać fakt, iż ja też okresowo do takich zwolenników czytania przepowiedni należałam.
W grudniu ubiegłego roku, kiedy wszystko zanosiło się na idealną znajomośc z pewną osobą płci przeciwnej, dowiedziałam się że mój znak-”Rak, ma ostrożnie flitrować z panem Bliźniakiem, gdyż on może mnie zranić bardzo.”
Ze sceptycyzmem jednocześnie stwierdziłam, że powyższa informacja może teoretycznie dotyczyć setek tysięcy ludzi spod znaków zodiaku, o kórych mowa jest w tym horoskopie.
Jednak pewien niepokój zagościł gdzieś tam w przesądnych przebłyskach mojej świadomości…
Jakby tego było mało-kolejna wróżba na kwiecień tego roku- „z osobnikiem o bliźniaczym charakterze ani przyjaźń ani miłość nie jest możłiwa.”
Powiecie że to śmieszne, ale teraz z perspektywy czasu muszę przyznaćże oba krótkie ostrzeżenia sprawdziły się. Rzeczywiście, ten ktoś, z którym zapowiadało się tak idealnie w grudniu, zranił mnie bardzo. A przyjaźń nasza, naczęła się „szwankowac”ponad miesiąc temu.
XXX
Pomijając to zdarzenie, o którym opisałam wyżej, sądzę, że horoskopy nie są wiarygodnym środkiem niosącym informacje o tym, co będzie…
Wszystko zależy od nas- naszego nastawienia, ambicji, uporu.
Przyszłość kształtujemy przecież my sami, decydując jaka ona będzie.

 
…a  kto chce wierzyć w horoskopy-niech wierzy….
Żyjemy w wolnym kraju.

wtorek, 29 maja 2007

…nie umiem się zakochać …

Czym jest miłość? Mechanizmem odwiecznym co od zamierzchłych czasów uruchamia swoje nieprzewidywalne trybiki, prostując drogi tym, którzy błądzą emocjolanie?
Czy może raczej grą na loterii, w której wygrywają tylko losy podobne analogicznie do siebie?
Na przestrzeni minionych wieków kolejne pokolenia ludzi miały własne definicje uczucia-od siły destrukcyjnej powodującej ślepotę na sprawy przyziemne, do budującej w czasie opoki, wiary, łączącej serca i dusze zakochanym.
XXX
Czym miłość jest i była dla mnie? Zauroczeniem, które szybko, niespodziawanie pojawiało się i po pewnym czasie znikało, jeśłi wiedziałam że z drugiej strony będzie umiarkowany odzew.
Najdłuższe takie rozstrojenie trwało 9 miesięcy, przy prawie znikomym poznaniu drugiej strony. Kompletnie wręcz platonicznie z założenia; Kiedy więc pewna osoba zaczęła powoli przejawiać zainteresowanie moją, ja powiedziałam „pas”. I na tym romantyzm się skończył.
XXX
Przez ostatnie miesiące miałam nadzieję że wreszcie będzie inaczej.
Nadzieja? Wiara? Na prawdziwe uczucie?
Błąd.
Tak jak cała angielska historia. Wiedziałam, przeczułam już dawno że nie pasujemy do siebie, nawet w kwestii przyjacielskiej. Grudniowy epizod był snem, o którym ja nie pamiętam już, ani on.
Tylko nie miał odwagi powiedziec mi tego wprost. Sama musiałam się domyślić .
Nie chodzi o czas zmarnowany, emocje, słowa…
…ale ludzie co nie wiedzą czym jest „szczerość” z definicji, nie będą szczęśliwi, nawet jeśli nieoczekiwanie zakochają się w kimś , kogo znają dłużej.
  
…zraniłeś moją wrodzoną ufność. Żałuję że poznaliśmy się w ogóle…

piątek, 25 maja 2007

…zły czas…

Niieprzymyślane do końca decyzje rzeczywiście mają najgorszy wpływ na nasze życie…
Nie potrafimy zaakceptowac od razu konsekwencji z nich wynikających…
Ale cóż, widocznie tak musiało byc.
Widocznie te fundamenty, które mieliśmy budowac od stycznia okazały się barierą, oddzielającą zwykłe, przyjacielskie stosunki od zamierzchłych, grudniowych „innych czasów”.
XXX
Czekanie na kolejny cud? Olśnienie?
Ja w tym momencie mówię pas.
Gdyż cierpliwośc moja wysiada.
 
…mówią, przyjdzie czas, że ta burza ustanie…
wtedy wszystko to w końcu minie, jak sen…

wtorek, 22 maja 2007

…to już jest koniec :)…

Muszę się pochwalic.
Dostałam 100 % z ustnego polskiego;p
Nie pytajcie mnie jakim cudem to osiągnęłam, bo ja sama nie wiem.
Weszłam zamaszystym krokiem, odsunęłam przygotowane krzesło do siedzenia jak najdalej od biurka komisji, i zamiast patrzec się w błękitne oczy pana przewodniczącego, patrzyłam się na sąsiednią ścianę zdobioną w dużą mapę Europy.
Nie zacięłam się ani razu, powiedziałam to co miałam powiedziec, co prawda w tempie bardzo przyspieszonym, ale widocznych oznaków nierozumienia nie było widac, poza tendencyjnym pytaniem, czy zawsze mówię tak szybko.
XXX
Nie mogło zabraknąc oczywiście inteligentnych wywodów moich myślowych.
Elokwentnie stwierdziłam, że w czasach dzisiejszych najczęściej występuje osoba podróżnika, gdyż Polacy teoretycznie więcej zarabiają.
Komentarz pana profesora-”Dobrze, że powiedziałaś teoretycznie, bo w praktyce to różnie bywa.”
Już nie wspomnę, że po wyżej wspomnianej wymianie zdań nastąpiła krótka przerwa na  śmiech. W wyniku czego wyszłam z sali w nastroju wręcz rozluźnionym.
  
…wakacje…:D
…dopisek z 24.05…
Empatycznie rzecz ujmując mogłam to przewidziec..od samego początku. Historia nasza była prosta…tylko, że znaleźliśmy się po dwóch stronach wybudowanych fundamentów

niedziela, 20 maja 2007

…urok własnej działki…

W natłoku miejskich promocji, w dymie spalinowym samochodów pędzących 80 zamiast dozwolych 50 km/h szukamy spokojnego azylu, gdzie legalnie możemy odpocząc, nabrac sił i motywacji…
Od kilku lat miejscem takim jest dla mnie i mojej rodziny działka.
Może rzeczywiście, 12 km. od miasta to nie jest odległośc duża, ale i tak człowiek czuje się tam inaczej.
Nie ważni sąsiedzi wścibscy, czy komary bzykające swoje wieczorne serenady nad naszym uchem.
Wystarczy wyjśc na balkon o zachodzie słońca, popatrzec na niebo, powdychac powietrze woniejące skoszonymi trawami…
…by wracając po weekendowych dniach z powrotem do miasta, miec w sercu i duszy zapas tlenu cząsteczkowego pierwszego tłoczenia.
  
…w środę nastąpi przekazanie pewnej płyty…Nie ukrywam, że już się denerwuję…
A prezentacja? Szczęśliwie sie jej już nauczyłam. Z jakim efektem? Przekonam się we wtorek…

środa, 16 maja 2007

…emocjonalnie…

Siedzę w domu, i towarzystwie wiercenia z różną intensywnością, próbuje się uczyc mej prezentacji na pamięc…
Jak na razie umiem 2,5 strony…jeszcze tylko 2 mi zostały…
Chociaż z czasem mówienia bywa różnie-w przepisowych 15 minutach nie mieszczę się żadnym cudem, chyba, żebym mówiła z prędkością karabinu maszynowego.
Ale myślę że minuta w tą czy w inną, znudzonej komisji różnicy nie zrobi….
XXX
Obawiam się jednego pytania-czemu mianiowicie wybrałam ten temat…
Bo co im powiem? Że najwięcej opracowań potencjalnych do niego znalazłam w internecie?:P
Wątpliwe jakościowo i treściwie co prawda, tak że nie skorzystałam z nich w żadnym stopniu, ale fakt, faktem są i tkwią jako pomoce naukowe dla pseudo-leni do kwadratu;p
XXX
Emocjonalnie w moim ego nie uspokoiło się nic…
Nadal tkwię i może nawet bym chciała zapomniec o pewnych piwnych oczach, ale nie potrafię…
Od czasu tamtej feralnej sytuacji w klubie dużo myślałam, analizowałam swoje zachowania, jego….
Milczałam…
XXX
I tak nagle, po 10 dniowej ciszy, całkowicie wyjątkowej z mojej strony(!), w zeszłym tygodniu ni stąd ni zowąd odezwał się 2 razy…
Sam, z własnej, widocznie nie przymuszonej woli.
  
…i wiem, że jeśli się spotkamy z powodu płyty, którą ciągle jeszcze mam, to najlepszym rozwiązaniem i wyjaśnieniem całej tej angielskiej historii, ciągnącej się nota bene 5 miesięcy będzie rozmowa…

sobota, 12 maja 2007

…prawie wakacje…

Jeszcze tylko do przetrawienia na pamięc pozostał mi polski ustny, wraz z 4,5 stronami napisanych drobnych maczkiem prezentacji na temat podróżowania…
Ustny ang. juz za mną i mimo ogromnego stresu i tego że zapomniałam połowy słówek dostałam zaszczytne 90 procent z podstawy.
Biologia z piątku wydawała mi się aż za łatwa, wręcz przerażająco łatwa, ale ja, jak to ja, musiałam narobic głupie błędy i cóż…
XXX
A panowie fachmajstrzy za oknem wiercą już od ponad miesiąca, ale ten ich zapał do pracy zbiorowej nie jest zbyt powalający gdyż zatynkowali jak na razie połowę mojej przybudówki…
Dla porównania druga ekipa remontowa, wysilająca się w wieżowcu na dodatek na przecwko, w 2 tyg. otynkowała połowę całego bloku…
A potem chcą emigrowac do Irlandii….
XXX
…kurde że też obrazki odmówiły poszłuszeństwa w wstawianiu ich…

wtorek, 8 maja 2007

…czas cenzorski nastał…

Mogłam sie tego w gruncie rzeczy spodziewac…
Czego?
Że mój „kochany braciszek” wyszpera jakimś cudem adres tego bloga, i zacznie sobie nielegalnie poczytywac.
W pierwszej chwili miałam odruch bezwarunkowy wprowadzenia hasla.
Ale znając moją typową roztrzepalnośc prędzej czy później bym zapomniała kodu dostępu, a tym samym zrobiła Wam wszystkim utrudnienia.
Zmiania adresu?
Nie warto…
I tak by znalazł nowy :P
Bo haker internetowy z niego jest już w chwili obecnej na randze światowej….
Co pozostaje?
Bez zmian….z taką tylko różnicą że cenzura nie śpi.
 
…a jak się zrobię kiedyś administratorem, to Ci pokażę Szperaczu jeden…

piątek, 4 maja 2007

…polska szkoła…

Jesteśmy młodymi maturzystami na miarę XXI wieku.
Mówimy, myślimy w języku ojczystym, gdyż tak nas nauczono, wychowano.
Jakby na przekór temu wszystkiemu teraz pojawia się rutynowe pytanie-po jakiego grzyba mamy uczyc się i czytac książki niewiadomego autorstwa różnych zagranicznych pisarzy, kiedy wiele z tego nie wyniesiemy.
Dawanie na maturze z języka poskiego tematów wykraczających nawet poza materiał obowiązkowy w klasie humanistycznej rozszeżonej to lekka przesada…
Bo czy porównywanie obrazów prowincji w różnych dziełach zagranicznych autorów jest czynnością przydatną w przyszłym życiu?
Wątpię.
Ech, moja wena twórcza na dzień dzisiejszy wyczerpała się po 3 godzinach twórczego próbowania wykompinowania czegokolwiek sensownego na pracy pisemnej.
Muszę przetrawic to wszystko.
  
…a jednak moje sny nie okazały się prorocze…szkoda…

środa, 2 maja 2007

…snem było czekanie…

A jednak się poryczałam…
Jednak nie z powodu zakończenia roku szkolnego w liceum, tylko z powodu piątkowego spotkania  w klubie…
XXX
W piątkę osób-4 dziewczyny i kolega a ang., miało zapowiadac się obiecujące…
Liczyłam że się coś wreszcie wyjaśni między nami…
…ta wyjaśniło się…
Po wielkim kuflu piwa dowiedziałam się, że podoba mu się pewna dziewczyna z równoległej klasy z szkoły…Tylko to między nimi różnie bywa, bo ona nie ma nigdy czasu…
Na domiar złego okazało się, że ja ją znam.
Pomijając ten fakt, kolega flirtował ewidentnie z  moją przyjaciółką z kursu, mnie mając widocznie za jakieś tło do obserwacji…
nic więc dziwnego że wyszłam wcześniej wkurzona jak (…).
XXX
chciałam zakończyc ten rozdział w moim zyciu, pisząc brutalnie że mógł mi o ten dziewczynie powiedziec wcześniej…że mu zależały za kimś innym
Odpisał że ogólnie to z nią nic nie było więc sprawy nie ma żadnej, a podoba mu się wiele dziewczyn…
  
…jak to kurde nie ma sprawy????…
XXX
Dopisek z czwartku 3.05.2007
Boje się, cholernie się boje matury.
Przyśniło mi się, że bedzie temat z „Lalki” i drugi coś z Trylogii..na rozszerzeniu oczywiście;p
Napisałam dla sprawdzenia moich wizjonerskich zdolności na forum publicznym. Ale żeby nie było że jestem jasnowidzem:P
XXX
 O 8.15 jutro zbiórka w szkole….
Trzymajcie kciuki !!!!!!!!!!!