czwartek, 29 maja 2008

…refleksja…

Życie to jedna wielka gra planszowa,
gdzie rzut kostką
 decyduje o wszystkim.
Ilość wyrzucanych oczek to ilość kroków,
jakie każdy człowiek
pokonuje nieświadomie
w drodze
do mety…
XXX
 
…na studiach jeden wielki przedsesyjny chaos mam, nie wiem gdzie umysł zawiesić.
Ech, studenckie życie…

poniedziałek, 26 maja 2008

…poprawiać maturę? Po co?…

Jak wiadomo matura jest tylko jedna.
To przecież ten słynny egzamin wyczekiwany przez całe życie szkolne.
Odpowiednio trzeba się do przygotowywać długie lata i psychicznie i fizycznie.
Takie emocje nie powtarzają się dwa razy…
XXX
Dlatego tez nie rozumiem postanowień wielu moich znajomych którzy uparli sie aby w tym roku po raz drugi podchodzic do pisania matury.
Nie przez to że nie zdali.
Powodem ponownego wkroczenia w mury licealne z których tak niedawno się dopiero wyszło jest fakt ich oceny uzyskane  na świadectwie dojrzałości nie wszystkich satysfakcjonują.
Chociażby na przykład moja koleżanka, która spiera się iż wynik w sumie 60% ze wszystkich przedmiotów jest za niski i trzeba jeszcze raz zdawać by go poprawić, aby lepiej wyglądał na papierku.
Albo kolega, który nie dostał się na medycynę jednym punktem i chciał udowodnić wszystkim że w tym roku sie na pewno mu uda.
I co robił?
Zamiast zostać na fizjoterapii, na który to kierunek dostał się bez problemu, wolał zrezygnować z niego w połowie semestru i uczyć się drugi raz do matury…
XXX
Wiem, niektórzy powiedzą że niech każdy sobie robi jak uważa w spełnianiu marzeń.
Polska wolny kraj.
Ale dla mnie osobiście poprawianie matury tylko dlatego by lepiej wynik wyglądał jest kompletnym idiotyzmem.
 
Pytanie teraz powstaje czy ten cały wysiłek nauki się im opłacił
Jak wszystkim maturzystów poszło?
Biorąc pod uwagę odgórne „wyczyny” w tegorocznych egzaminachdojrzałości, można wszystkim zdającym już tylko życzyć szczęścia przysprawdzaniu.

niedziela, 25 maja 2008

…motylki gdzie jesteście…

Jakoś tak dziwnie jest.
Za spokojnie.
Nie ma wariacji, ani szaleństw.
Motylki nie świrują ustawowo.
XXX
Czyżbym się pomyliła w wyborze?
Czy to nie ten właściwy?
A może to tylko studenckie przemęczenie nie pozwala mi myśleć abstrakcyjnie w kategorii ponad związkowej?
XXX
Coś jest zdecydowanie nie tak…
  

wtorek, 20 maja 2008

…prowadź mnie…

weź mnie za rękę,
prowadź…
bądź moim przewodnikiem w nieznanym miejscu;
nie pozwól żebym sie znowu zgubiła..
już tyle razy przecież traciłam właściwą drogę sprzed oczu,
nie wiedziałam gdzie jestem,
 dokąd iść,
którą ścieżkę wybrać by nie była ślepym zaułkiem…
gubiłam się w zakrętach przeszłości,
jeziorach domysłów,
szumu nadziei…
aż wreszcie zjawiłeś się ty;
przyniósł mi cię wiosenny wiatr
 i uwolnił z więzów nieufności..
otworzyłeś furtkę która była zamknięta.
dlatego jestem,
tu i teraz.
nie wiem co przyniesie przyszłość,
po co gdybać,
chwilo trwaj jeśli taki jest twój zamiar
  

czwartek, 15 maja 2008

…elektronizacja…

Cały mój boski uniwersytet jest zlelektronizowany
Wszystko się załatwia drogą elektroniczną teraz.
Czy zmiana zajęć dodatkowych, czy anulowanie czegokolwiek w systemie studenckim wszystko musi przejść przez tabun biurokratycznych urządzeń.
Tak samo karty egzaminacyjne, w których same pomyłki.
Brak zajęć wpisanych ze specjalizacji na przykład, czy pomylenie nazwiska bo jak może być inaczej.
A jak wiadomo elektronika nie jest doskonała i propaguje błędy niezauważalne.
Wszędzie wkradł się chochlik komputerowy.
 
…tak więc nie liczmy na komputery tylko i wyłącznie…

poniedziałek, 12 maja 2008

…upał w wielkim mieście…

Ludzie mają to do siebie że ciągle narzekają.
Jak jest zima to im zimno bo przewiewa.
Z kolei jak wiosna nadchodzi skarżą sie na pyłki i zmienną aurę.
A kiedy wreszcie zmaterializuje się lato, marudzą że udusić się można.
XXX
Co prawda rzeczywiście gorące miesiące w wielkim mieście są ciężkie do przeżycia, chociażby na brak klimatyzacji w powietrzu i środkach masowego transportu.
Ale bądźmy obiektywni.
Z XXI wieku nie zrobi się od razu wiek techniki i regulacji zjawiskami meteorologicznymi.
Trochę jeszcze na to za wcześnie.
Tak więc cieszmy się słońcem i wystawiajmy nasze blade oblicza na pierwsze mocniejsze promienie świetlne.
Co prawda to nie lekarstwo na depresje i załamania nerwowe ale zawsze można spróbować czy po nagrzaniu organizmu nie zrobi się nam lepiej.
  

czwartek, 8 maja 2008

…nieśmiałość śmiałością zwyciężaj…

To przecież rzecz od wieków znana, przechodząca z pokolenia na pokolenia.
Kto jest odważny i nie boi się dążyć do celów wyznaczonych sobie wcześniej, z życiu ma łatwiej.
Mawięcej energii na działanie, teoretycznie szybciej znajdujezatrudnienie i budzi powszechny szacunek umiejętności bronienia swegowłasnego zdania.
Natomiast ci z mniejszą dozą przebojowości, bojący się odezwać w obawie przed ośmieszeniem nie osiągną wiele.
Spychanibędą zawsze na drugi koniec, dostając minimalnie satysfakcjonującąposadę, z czyhającym na ich błąd potencjalnym szefem.
Brzmi brutalnie?
Takie już niestety jest „prawo cywilizacji”…
Trzeba walczyć o cokolwiek by osiągnąć to co się chce.
XXX
Co zatem robić aby nawet najbardziej nieśmiała osoba zyskała trochę więcej pewności siebie?
Czy jest jakakolwiek rada na pokonanie odwiecznych trzęsących się nóg, rumieńcu wstydu i drżącego głosu?
Jest.
Sama jestem przykładem osoby, która tego się w pewnie sposób nauczyła.
W podstawówce, gimnazjum byłam właśnie taką szarą, cichą osóbką.
Bałam się bronić swoich przekonań, stałam z boku, czekając na to aż ktoś inny zadecyduje coś za mnie.
Bycie takim pionkiem w grze, przestawianym przez innych odpowiadało mi.
W liceum wszystko się odmieniło.
Los postawił na mojej drodze niezwykłą koleżankę, która zadziwiała wszystkich swą przebojowością, decyzyjnością.
Nikt inny nie był lepszym organizatorem od niej, nie miał tylu pomysłów co ona, ani takiego wspaniałego poczucia humoru.
Traf chciał że zaprzyjaźniłyśmy się.
Przebywając w jej towarzystwie, wygłupiając się z nią, powoli czułam że się zmieniam.
Dawna moja niepewność gdzieś znikła, ustępując miejsca nowego, dziwnego uczuciu.
Wreszcie byłam sobą, mogłam mówić otwarcie to co myślę.
Nie bałam się odzywać nieproszona, ani śmiać się głośniej od innych.
XXX
Dlatego nie bójmy się „być sobą”.
Zacznijmy wychodzić z cienia, pokazywać swą prawdziwą twarz.
Moja historia jest zatem dowodem na to że nieśmiałość można pokonać.
Prawda oczywiście że nie stanie się to z dnia na dzień.
Do tego potrzeba czasu.
 
…A jeśli czegoś się chce, to w końcu się do tego dojdzie…

poniedziałek, 5 maja 2008

…wspomnienia ubiegłorocznej maturzystki…

Jak ten czas szybko płynie.
Wydaje się jakby to było zaledwie wczoraj a to już mija rok.
Matura matura…
XXX
Taka sama nastrojowa aura na dworze była 365 dni temu, kiedy ja z katarem alergicznym i zapasem chusteczek w kieszeni, z dowodem osobistym, oraz nieodzownym
słonikiem na szczęście i paroma długopisami, podążałam na jedyny i niepowtarzalny egzamin dojrzałości w mym liceum.
Galowy strój, nerwy w kieszeni…
Czekanie na wyznaczony czas zajęcia miejsc…
Ostatnie podpowiedzi, pojękiwania że nic się nie wie…
Aż wreszcie  wybicie godziny „Zero”, i poważny start całej rozgrywki.
    
A po zakończeniu całego pojedynku maturalnego nurtujące pytanie „jak mi poszło”? i w stanie przed zawałowym trwanie w niewiedzy aż do wyników ogłoszenia…
XXX
W sumie, patrząc teraz z punktuwidzenia na moje okropne zdenerwowanie wiem, że niepotrzebnie się taktym wszystkim przejmowałam.
To tylko jeden z egzaminów, których na przyszłej drodze naszego życia będzie z pewnością jeszcze wiele.
Dlatego tegorocznym maturzystom nie polecam stresowania się na zapas.
Będzie dobrze. :)
 

sobota, 3 maja 2008

… życie alergika…

Jak ja kocham początek maja…
Wiosna, drzewa i te sprawy.
Apsik!
A przede wszystkim kwitną topole.
Piękne drzewa, z białym osadem spadającym z nich.
Apsik!
Brzozy też niczego sobie, bo barwią swoje pyłki na zielone.
A o innych pylących świństwach to już  lepiej nie wspomnę…
Ewidentnie to zło…
Apsik!
Okropna alergia.
XXX
Siedzę sobie z chusteczkami i kicham.
 Całkiem nielegalnie.
 
…Apsik!…