sobota, 13 grudnia 2014

Paranoja drogowa…

Czwarte podejście do prawa jazdy się zakończyło porażką.
Podobnie jak trzy poprzednie.
Czuję złość na wszystko i wszystkich, ale głównie na samą siebie za rozemocjowanie, za niewyspanie, za stresowanie się, za robienie głupot na egzaminie…
Trafiła mi się bowiem ta sama egzaminatorka co wcześniej.
Dostałam identyczną trasę.
I – o ironio losu – zrobiłam podobny błąd jak na podejściu trzecim.
Ot błahostka – wjazd do bramy przodem i zawrót tyłem.
Ucieszona, że przecie to wszystko wiem i umiem, zagapiłam się, zatraciłam, nie zauważyłam jadącego zza przeciwka auta i – cofając – wymusiłam na owym pojeździe pierwszeństwo.
Zamiast uspokoić się, zatrzymać, ochłonąć i poprosić o drugą próbę zrobiłam z siebie debilkę drogową…
A tymczasem wysiadłam z auta z wynikiem negatywnym.
Gotuję się w sobie.
Zewnętrznie i wewnętrznie.
Zastanawiam się w ogóle, czy dalsze podejścia mają sens.
Czy nadaję się w ogóle na kierowcę, skoro tak prostego manewru, ćwiczonego stokroć, nie umiem zrobić poprawnie…