wtorek, 8 maja 2007

…czas cenzorski nastał…

Mogłam sie tego w gruncie rzeczy spodziewac…
Czego?
Że mój „kochany braciszek” wyszpera jakimś cudem adres tego bloga, i zacznie sobie nielegalnie poczytywac.
W pierwszej chwili miałam odruch bezwarunkowy wprowadzenia hasla.
Ale znając moją typową roztrzepalnośc prędzej czy później bym zapomniała kodu dostępu, a tym samym zrobiła Wam wszystkim utrudnienia.
Zmiania adresu?
Nie warto…
I tak by znalazł nowy :P
Bo haker internetowy z niego jest już w chwili obecnej na randze światowej….
Co pozostaje?
Bez zmian….z taką tylko różnicą że cenzura nie śpi.
 
…a jak się zrobię kiedyś administratorem, to Ci pokażę Szperaczu jeden…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz