środa, 16 maja 2007

…emocjonalnie…

Siedzę w domu, i towarzystwie wiercenia z różną intensywnością, próbuje się uczyc mej prezentacji na pamięc…
Jak na razie umiem 2,5 strony…jeszcze tylko 2 mi zostały…
Chociaż z czasem mówienia bywa różnie-w przepisowych 15 minutach nie mieszczę się żadnym cudem, chyba, żebym mówiła z prędkością karabinu maszynowego.
Ale myślę że minuta w tą czy w inną, znudzonej komisji różnicy nie zrobi….
XXX
Obawiam się jednego pytania-czemu mianiowicie wybrałam ten temat…
Bo co im powiem? Że najwięcej opracowań potencjalnych do niego znalazłam w internecie?:P
Wątpliwe jakościowo i treściwie co prawda, tak że nie skorzystałam z nich w żadnym stopniu, ale fakt, faktem są i tkwią jako pomoce naukowe dla pseudo-leni do kwadratu;p
XXX
Emocjonalnie w moim ego nie uspokoiło się nic…
Nadal tkwię i może nawet bym chciała zapomniec o pewnych piwnych oczach, ale nie potrafię…
Od czasu tamtej feralnej sytuacji w klubie dużo myślałam, analizowałam swoje zachowania, jego….
Milczałam…
XXX
I tak nagle, po 10 dniowej ciszy, całkowicie wyjątkowej z mojej strony(!), w zeszłym tygodniu ni stąd ni zowąd odezwał się 2 razy…
Sam, z własnej, widocznie nie przymuszonej woli.
  
…i wiem, że jeśli się spotkamy z powodu płyty, którą ciągle jeszcze mam, to najlepszym rozwiązaniem i wyjaśnieniem całej tej angielskiej historii, ciągnącej się nota bene 5 miesięcy będzie rozmowa…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz