czwartek, 22 kwietnia 2010

…o, licencjacie!…

Zbliża się powoli godzina zero, czyli nadchodzi wolnym krokiem termin oddania idealnie dopracowanych i wspaniale uszczegółowionych prac licencjackich.
Co prawda do tego zacnego wydarzenia pozostał wszelako ponad miesiąc z kawałkiem, nie mniej jednak lekka panika ogarnia wszystkich studentów.
Ja mam swej pracy już grubo ponad stron 30, a to dlatego, że ma promotorka jest wielce zachwycona tym co pisze, mało co mi poprawia a co najważniejsze zabroniła mi skracać biografię autora, jakby miała ona wielkie znaczenie. Nie ważne że zajmuje ona 10 stron.
Do końca pracy pozostały mi bodajże dwa rozdziały. Napisanych jest 6 już, jeden do rozbudowania. Wiadomo jednak że i tak wszystko ulegnie pewnie jeszcze ostatecznym poprawkom na koniec, nie mniej jednak chciałabym mieć już to za sobą.
Siedzenie i czytanie w koło Macieju kolejnych mądrych dzieł o Mickiewiczu troszkę mnie wprowadza w stan nadpobudliwy. Pewnie za dużo mądrości przenika do mej głowy.
XXX
Najbardziej dziwię się osobom, co na wieść o licencjacie wybuchają gromkim śmiechem i twierdzą że napiszą go w tydzień.
Nie muszę dodawać że niektórzy jeszcze wcale tematów nie wybrali…
Ale cóż ich sprawa.
Tylko ciekawe jak z tym wszystkim się ogarną na ostatnią chwilę.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz