piątek, 31 października 2008

…krajobraz po zdradzie…

Mówią że miłość jest wieczna.
Że nic jej nie zniszczy ani nie zatrzyma.
Cóż…
Słowa to tylko słowa.
Piękne, lecz ulotne…
Skrajny pesymizm?
To sami w takim razie oceńcie.
Gdyby te powyższe definicje miłości były prawdziwe, nie byłoby rozwodów,rozbitych małżeństw czy rozstań związków cywilnie nieuregulowanych.
Nie byłoby kobiet płaczących w samotności ani mężczyzn upijających swe smutki w alkoholu.
Nie byłoby dzieci pytających bez ustanku gdzie tata?
Gdzie mama?
A nowy wujek to kto?
A nowa ciocia kim jest?
XXX
Co jest w takim razie głównym powodem tego typu sytuacji, kiedy to nasz ukochany/na przestaje być już tym kimś najważniejszym w życiu?
Opcji jest wiele.
Nuda w pożyciu partnerskim.
Szukanie mocniejszych wrażeń z wielce atrakcyjną koleżanką czy kolegą z pracy.
Ciągle narzekania teściowej…
Wszystkie to nakładając się na siebie, sprowadza się jednak zawsze do jednego, najbardziej powszechnego rozwiązania sytuacji…
ZDRADA.
Utkana z sieci intryg i przekłamań, wywołująca rumieńce tajemnicy, tajna alternatywa w opozycji do spokojnie płynącego czasu z chrapiącym małżonkiem/ką u boku i dwójką dzieci, co tylko hałasować potrafią.
Jej współistnienie w szczęśliwej na pozór sielance rodzinnej zależy tylko i wyłącznie od tego, kiedy druga strona zacznie wysnuwać podejrzenia.
Mogą być one różnego typu.
Ato współpartner później wraca z pracy tłumaczą się pilnymi spotkaniami biznesowymi, po których to spotkaniach pachnie jak cała drogeria perfumiarska a czerwony ślad ust odbity tu i ówdzie tłumaczy bruderszaftem z kierowniczką.
Albo z kolei dziwne smsy z obcego numeru telefonu tłumaczy się jako żart kolegi z podstawówki który sobie popił i robi innym dowcipy.
Pojawiają się nagle też niespodziewanie liczne wyjazdy służbowe, podczas których komórka połówki milczy jak głucha.
Niektórzy potrafią tak udawać przez długie lata.
Innym wena w wymyślaniu coraz to nowych tłumaczeń kończy się po paru miesiącach i mówią jasno i wyraźnie swym kochankom że to koniec, a współmałżonkom nie przyznają się nigdy do malutkiego skoku w bok.
Jeszcze niektórzy poruszeni wyrzutami sumienia  mówią swym partnerom jasno i wyraźnie co zaszło, licząc na ich wyrozumiałość.
Najczęściej jednak jest tak, że niegrzeczna połówka, rozochocona wspaniałymi przeżyciami z tajemniczą kochanką/kiem, definitywnie żąda rozstania/rozwodu. Wówczas przez jakiś czas uczestniczy się we wspaniałym związku nieformalnym, którzy szybko zamieni się także w rutynę, by potem szukać kolejnych przygód w charakterze rozwodnika po ciężkich przejściach…
XXX
Co zatem robić gdy na szczęśliwe z pozoru partnerskie życie nadciągnie chmura zdrady?
Czy da się to wybaczyć i żyć jak dawniej?
Nie.
Skoro już raz jedna ze stron zdradziła, prędzej czy później zrobi to ponownie.
A to może tylko bardziej boleć.
Po co tracić zatem kolejne nerwy na obietnice i przysięgi które nie będą warte nic?
Lepiej natomiast przeboleć odpowiedni czas, wyciszyć się, przestać rozpamiętywać. W końcu ten pierwszy żal minie a wtedy być może serce złamane zacznie mieć znowu marzenia o ułożeniu sobie dalszego życia.
Znowu się zakocha w kimś kto będzie wart tego..
Jednak to nie będzie już ta sama pierwsza miłość bogata w ufność do potęgi entej. Teraz liczyć się będzie przede wszystkim zaufanie które ma być poparte nie słowami ale czynami.
XXX
Jeśli chodzi  o mnie ja nigdy więcej nie wybaczę ani nie zaufam nikomu ponownie, kto raz na to zaufanie nie okazał się godny. W zeszłym roku tak zrobiłam. Uwierzyłam w piękne słówka, że tym razem będzie dobrze, że naprawimy to co było złe…Po dwóch tygodniach takiego obiecywania pewien osobnik jednak znowu zrobił to co wcześniej. Wybrał sobie kogoś innego. I powiem wam że to bolało jeszcze bardziej niż jego pierwszy wyskok..
Stąd właśnie takie a nie inne jest moje podejście do zjawiska zdrady…
  
…notka napisana na konkurs Onetu. Znowu się rozpisałam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz