poniedziałek, 20 października 2008

…gdy człowiek chce odpocząć…

Wróciłam właśnie z uczelni, wymęczona słuchaniem wielce mądrych rzeczy o korekcie tekstu i podobnych typu rzeczach.
Marzyło mi się już tylko jedno- wleźć pod ciepły koc, opatulić się nim i nakryć głową poduszkę odciąć się całkowicie od świata rodzinnego na dobre dwie godzinki.
Jednak dzisiejszego dnia nie dane mi chyba jest zażyć spokoju.
Kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszki i cieszyłam się na samo błogie lenistwo na równe nogi postawił mnie okropny wierkot dobiegający za sąsiedniej ściany.
O zgrozo…
Wygramoliłam się wnerwiona z mego przytulnego legowiska i desperackim krokiem dopadłam źródła hałasu od drugiej strony.
 Popukałam zeszytem o twardej oprawie w przerwie między jednym „wrrr” a drugim, w ścianę ale to nic nie dało.
Co gorsza zaczęło się dobiegać ze zdwojoną siłą.
I jakoby mnie nieco ogłuszyło.
Wściekła padłam z powrotem na łóżko złorzecząc miłym sąsiadom w myśli.
Oż choroba, cudnie no…
Człek wraca wymęczony z chłonięcia wiedzy a tu taki miły numer mu się trafia.
Wtem gdy tak leżałam zakrywając uczy dwiema poduszkami, które nawiasem mówiąc niewiele dały, olśniło mnie nagle.
Zemszczę się za to wiercenie w weekend, wstając o 6 rano przed moimi dodatkowymi zajęciami wspomagającymi wiedzę w kierunku obcojęzycznym i z poświęceniem zacznę im wygrywać na flecie.
A co!
Polska wolny kraj!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz