piątek, 17 października 2008

…prywatności moja…

Kiedy zakładałam tego bloga, ponad dwa lata temu, nie przypuszczałam że nadejdzie taki dzień że stwierdzę iż nie czuję się już tu bezpiecznie.
Chciałam pisać czysto, z serca, wyżalać się nad przeciwnościami losu, nie martwić się o zdanie innych, być po prostu sobą…
Teraz jednak trochę się zmieniło.
Wraz z upływem czasu, zdobywaniem uznania wśród was, kolejnymi poleceniami postów wszystko zaczęło się komplikować.
Wiem że na mojego bloga mają dostęp ludzie, których znam z codziennego nawet uczelnianego życia.
I to nie kwestia tego że im powiedziałam o blogu, tylko kwestia przypadku który sprawił że trafili tu do mnie.
Zatem moje miejsce w sieci już nie jest tą samą sferą niedostępności dla ócz i akceptowanych nawet.niechcianych…
Ja jako Karia wyrobiłam sobie markę tworzenia postów, którą wy znacie od tak dawna.
Nie mogę już pisać tego co mi głęboko leży na duszy i ciąży i co za tym idzie ciągle mieć doła, bo przecież Karia zawsze żarcikiem tryska i oczekuje się od niej zwykłej ironii a nie psychozy maniakalno depresyjnej.
A ja przecież też jestem tylko człowiekiem, mogę mieć złe dni, nie muszę optymistycznie patrzeć na świat bom nie robot.
Nie mogę obmawiać za bardzo niektórych osób co mnie wybitnie denerwują.
Świat jest mały.
A nuż widelec ktoś kogo obsmarowywuje wejdzie sobie tu i dopiero się rozniesie wesoła wiadomość że Karia, bywalczyni dobrych miejsc w rankingu blogowym i posiadaczka całkiem słusznej statystyki, została zdemaskowana.
A najbardziej wnerwia mnie fakt że nie mogę wyżalać się na absztyfikancie, który aniołem nie jest i niektórymi zachowaniami i skłonnościami swymi, mnie ostatnio wnerwia także ewidentnie.
XXX
Nie bójcie się, to nie jest pożegnanie…
Będę nadal pisać.
 
…to tylko wyrzuty jestestwa prywatnego, które uciszone przez długi czas wreszcie doszło do głosu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz