wtorek, 28 października 2008

…strasznie zaraźliwe ziewanie…

Wpadłam w chorobę zwaną ziewadło.
Od rana do wieczora nic tylko otwiera mi się szczęka górna i rozlega się z niej donośne „aaaaaa”.
Nie wiem jaka jest tego przyczyna.
Może winną przenoszenia niniejszego wirusa jest jesień i jej melancholijne klimaty?
Jedno jest pewno.
Jest zaraźliwa niestety.
Gdyż jak dopadnie mnie w swe szpony to od razu koleżance w ławce też się udziela.
Potem kolejnym dwóch z naprzeciwka, i tak ni stąd ni zowąd koledze z tyłu też.
A jak tak wnikać w prątkowanie ziewadła dalsze to zataczając swe mordercze kręgi dojdzie w końcu i do pani wykładającej.
A kiedy i ją dopadnie ta straszna choroba to wówczas następuje rozkaz otwarcia okna i 5 minut zajęć definitywnie przepada.
XXX
 
…Co do notki poprzedniej, pisząc opowiadanie o koczowniku zainspirowałam się autentycznym przypadkiem, mianowicie jednym panem z mego osiedla, który od samych godzin porannym z pewnym białym psem robi obchód po Sezamach. Postanowiłam stworzyć historię o nim, co prawdopodobnie mogła mu się zdarzyć
Postać Młodego natomiast nie jest poparta autentycznością. To czysta fikcja …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz