piątek, 29 grudnia 2006

…pierwsza randka…

Już nie w wyobraźni, która ma skłonnośc do płatania różnych, dziwnych figli, ale na jawie…w zimowej, wczorajszej rzeczywistości.
Przewidziany romantyczny spacer we dwoje po najdłuższej ulicy w mieście, nie doszedł jednak do skutku, z podowu jakże kapryśnej, grudniowej pogody. Natura zrobiła nam złośliwego focha, i mimo błagalnych spojrzeń w niebo, nic się nie zmieniło…
Jak mżyło, tak mżyło zuchwale…
Herbaciarniany tłok zarezerwowanych wcześniej stolików również nie należał do miłych akcentów. Chociaż szkoda, bo cynamonowy zapach unoszący się w pomieszczeniu kawiarnianym stwarzałby nader korzystną afmosferę do miłych konwersacji, jak to stwierdził mój angielski towarzysz.
Po kolejnej, niefortunnej wizycie w przepełnionym pubie, wylądowaliśmy w końcu w całkiem uroczej, małej pizzeri. Na szczęście, mimo wcześniejszych obaw kolegi, nie uderzył sie on w nisko zwiszające lampy z sufitowego parkietu.
2 godz. rozmów pozwoliły nam na poznanie się od innej strony, znanej do tej pory jedynie z imprezy 18-nastkowej i kursu z angieslkiego. Poruszane tematy rodzinne, czy ogólno-społeczne z pewnością nadały tej znajomości nieco mniej zdystansowany charakter…
..i kiedy zgodnie z staropolskim przysłowiem, wszystko co dobre musialo się skończyc, nie żalowałam wcale tego, że czekaja na przystanku przepuściłam kolejne 2 autobusy.
Co tam ziąb, zimny wiatr, czy zmarznięte ręce-wzrok, uśmiech, spojrzenie i pożagnalny całus były warte nawet całego stada odjeżdzających mi sprzed nosa łaskawych publicznych środków transportu.
Tylko potem się uprzejmie dowiedziałam z TV, że ten pożegnalny buziak nie był zbytnio efektowny, stosownie do wczorajszego  Święta Pocałunku.
 Ale miejmy nadzieję, że przy następnym spotkaniu teoretycznie mówiąc, przetestujemy siłę pocałunku, przy którym dobrym użyciu, można spalic aż 50 kcal. Swoją drogę o linię dbac nigdy nie zaszkodzi.
XXX
Nie poznany jest do końca charakter tej znajomości, która ciągle się rozwija..nie nam oceniac czy to przyjaźń, koleżeńswo, zauroczenie, czy coś jeszcze innego.
Historia dwojga 18-letnich maturzystów, których losy połączyły się jakieś 2 miesiące temu za sprawą wspólnej ławki na angielskim kursie, wciąż trwa…
 
…a biała frezja, jak żadna inna  pachnie wiosną…
XXX
                                                      dopisek z Sylwestra
Jeśli się nie mylę, to wczoraj minęło pół roku, odkąd z Katarzyny stałam się Karią, i zaczęłam istniec w Internetowym świecie. Nie spodziewałam się, że aż tyle osób będzie chciało czytac i komentowac to, co piszę…:)
po prostu-dziękuję wszystkim i każdemu z osobna:*
A ten nowy rok z 7 w tle niech będzie rzeczywiście szczęśliwy zgodnie z czysto ludzkimi przesądami:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz