wtorek, 2 stycznia 2007

…na nowy czas…

2006 rok odszedł do historii…
Wraz z pierwszym, wystrzeliwującym w sufit korkiem szampana, i pierwszą kaskadą sztucznych ognii, minione 365 dni można uznac jako czas dokonany.
Dla mnie samej był to okres ucieczki od wspomnień, nadziei, i dawnego zauroczenia tak niespodziewanego jak bezśnieżna zima. ..
Błędne koło, w którym zdawała się tkwic cała moja osoba, na szczęście otworzyło się,choc dosyc niedawno ale zawsze…Wydostałam się z tej skorupy, i mogę wreszcie odetchnąc. Nie wiem jednak do końca, czy tym razem trafiłam dobrze i czy dawna historia nie powtórzy się..
Ale czy przecież każde uczucie nie niesie za sobą zawsze pewnego ryzyka? Trzeba spróbowac, odważyc się…i nie uciekac przed szybszym biciem serca, błędnie interpretując je jako syndrom nerwicy czy arytmii.
XXX
Co przyniesie nowy rok?
Jako osoba nierozważnie wierząca w magię liczby 7, czekałam bardzo na takie ustawienie cyrf w dacie noworocznej, by odwieczna harmonia i szczęście zagościly również przez kolejne 365 dni.
Kto wie, byc może tak się stanie? Pomijając sejmowe spięcia i liczne afery…wszystko zależy od nas samych.
 
…w piątek studniówka…Czy wytrzymam do 6 rano w 7 cm. obcasach, tańcząc wcześniej trudniejszą wersję poloneza? Wytrzymam;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz