piątek, 12 stycznia 2007

…miłośc potrzebuje fundamentów……

Wierzyłam kiedyś w miłośc od pierwszego wejrzenia…taką prawdziwą, gwałtowną, nieprzewidzianą, która przychodzi w najmniej odpowiednim momencie…
…ogarnia człowieka całą falą namiętności, zazdrości, szybszego bicia serca i podwyższonego ciśnienia…Nie ważny jest fakt, że druga osoba jest prawie nieznana, nic się o niej nie wie…
Miłośc najważniejsza-te spojrzenia, gesty, maślany wzrok…a poznanie siebie nawzajem, na wylot, nastapi z biegiem czasu.
Niby wszystko wydaje sie piękne, jak z bajki, tylko pojawia sie pytanie jak długo ten emocjonalny „kop” będzie trwał? Czy to zauroczenie nie okaże sie czasem jedynie chwilową namiastą szczęścia, po której nastąpi okres znudzenia sie wzajemnego?
I na czym można oprzec przypadkowe kłótnie, jak je wyjaśnic, nie znając charakteru, psychiki, osobowości drugiej osoby?
XXX
Przyjaźń, koleżeństwo…to są pierwotne struktury, pozwalające by uczucie dojrzało, wyrosło z zakamarków zwykłego „lubienia się”.
 Pochopne obiecywanie sobie złotych gór, i lasów czułości, może prowadzic do nieświadomego zranienia drugiej osoby…która liczy na wieczną dozę gry hormonów, kumulującą się bez przerwy, jak za pierwszym razem, gdy serce mocniej zabiło…
A ludzie nie sa automatami-szybko ulegają emocjom i szybko o nich zapominają…
Dlatego też poprzez koleżeńskie stosunki, rozmowy, spotkania, przekomarzanie, tworzą się pierwsze relacje między-człowiecze, o których charakterze zadecyduje los…
XXX
Zrozumiałam, ze miłośc od pierwszego wejrzenia nie jest mi pisana…już raz się zawiodłam…
I wiem, że potrzebuję czasu…oboje potrzebujemy czasu (nie tylko angielskiego), by zrozumiec, poznac, pokochac siebie nawzajem.
Ale ja już się nie boję. Zaczekam.
 
„Bądźmy znajomymi, którzy razem coś budują, a co, to sie okaże”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz