piątek, 26 stycznia 2007

…moje szczęście roztrzepane…

Dziwnym zbiegiem okoliczności mam nieporównywalne szczęście do piłek na wf, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Po prostu mam wyjątkową mozliwośc zapoznawania się z tymi przedmiotami bliżej, mniej więcej na wysokości nosa,lub brody…
I nie wiem jak bym uważała, i unikała potencjalnego uderzenia, i tak zawsze ja dostanę.
Tylko co na to mój biedny nos, tyle razy już potraktowany tak brutalnie. ..I gdyby to jeszcze było tak proporcjonalnie rozłożone-że raz w jedną, raz w drugą stronę…Takie ułożenie by miało możliwości regularnego ustawiania na poprzednie miejsce mojej chrząstki nosowej.
Ale gdzie tam.
Większe szczęście ma strona lewa…
XXX
Jak ja kocham prezentacje tematyczne z ewolucji poszczególnych grup organizmów…zwłaszcza, jak mam przygotowac pewną gromadę zwierząt do wspólnego omawiania z Babolem.
Jak zacznie wywody, i się nakręci to nic jej nie zatrzyma…
Nawet dzwonek.
  
…”przykro mi…Zobaczymy się dopiero na angielskim”
Czyli krótko mówiąc kolega nie mógł się zwolnic się i poświęcic 3 godzin lekcyjnych na tego poloneza wyjątkowego.
Szkoda…:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz