wtorek, 16 stycznia 2007

…mobilizująco…

Z przyczyn wyższych, takich jak matura rozszerzona, zostałam przeniesiona w sposób nielegalny całkowicie, od II semestru, do grupy zaawansowanej z angielskiego.
Nie powiem, że nie byłam pozbawiona typowo dziwnych obawów, typu :” czy ja w ogóle nadążę za stadem szczęśliwych posiadaczy certyfikatów i większej puli wiedzy niż ja”?
Jak dotąd lekcja obcojęzyczna w grupie niezaawansowanej polegala głównie na słuchaniu piskliwego głosika jednej osóbki, której za żadne skarby świata nie można było uciszyc…nawet liczne uwagi pani profesor niknęły bezczelnie ignorowane nie wiadomo gdzie w małym rozumku wiadomej wiercipięty.
Teraz jest inaczej…skupienie, pełna kontrola wypowiedzianych słów, znaczeń, mnóstwo wyrazów o wielokrotnych kontekstach…
Wiem, skończył się okres leniuchowania na ang. ale przecież nie stracę nic, a zyskac mogę wiele, co mi się nieodzownie przyda w sam raz na maturę.
I mam satysfakcję po pierwszym listeningu na ocenę (kiedy to padły niby pogłoski że moja osoba przynosi dziwne niespodzianki zaraz na pierwszej lekcji w nowe grupie) gdyż usłyszałam i zrozumiałam zawiłe rozprawy o wiele lepiej niż nasza klasowa kujonka, która jeszcze ode mnie zrzynała;pp
Widocznie w sposób niezbyt umiejętny;p
Jeśli chodzi o tok innych zajęc, to z biologi dotarliśmy po wielkim męczarniach genetycznych  do ewolucji…ale przerabiamy ją w dośc nietypowy sposób zaczynając od końca materiału…I nie ważne, że Darwin twierdzi o jakobym małpim pochodzeniu człowieka…
…profesorka ma teorię taką, że na początku był dziadek Protista…a potem cały motłoch dnia dziesiejszego.
Co do tej kwesti, to nie została jeszcze rozpatrzona przez grono wybitnch specjalistów, a powinna.
 W końcu są rzeczy na tej Ziemi o której nawet filozofom się nie śniło;ppp
 
…a Babol wpadł w typowo stresowy nałóg, obgryzania paznokci;pp. Nie chcę prorokowac, ale z takim nastawienie perspektywa  wymarzonego, latynowskiego milionera amanta, się coraz bardziej  chyba odwleka…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz