wtorek, 30 czerwca 2009

…Karia szuka pracy…

Wielkie poszukiwania pracy wakacyjnej zaczęłam trzy tygodnie temu.
Zostawiłam ponad 10 cv w różnej mniej lub bardziej renomowanych potencjalnych miejscach roboczych.
Kino, sklepy, biuro.
Oczyma wyobraźni widziałam już jak oddzwaniają z każdego z powyżej wymienionych stanowisk, oferując mi zajęcie marzeń – czyli dużo się nie narobić a wiele zarobić.
Niestety.
Rzeczywistość słodka nie jest.
Dostałam tylko jeden telefon.
Z kina.
Poprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną na dzień następny.
XXX
Przyszłam więc ogarnięta wielkimi emocjami na tę rozmowę. 20 osób innych też tam było chętnych na to jedno miejsce.
 Tłum zatem pełen nerwów, ja próbuję atmosferę rozkręcić ale mi się nie udaje.
W końcu godzina zero.
Wchodzimy do sali.
Informacje wstępne i …szok.
Szok, bo usłyszałam co byłoby potencjalnych moim zadaniem w tym kinie.
Za niecałe 6 złotych miałabym myć toalety, po okresie próbnym natomiast ewentualnie awans byłby na sprzątanie holu.
Kiedy zatem padło pytanie kto jest nadal chętny na takową robotę ja i parę innych osób wyszłyśmy.
To chyba trochę za ambitne zajęcie dla mnie niestety.
XXX
Tak więc pierwsza oferta pracy była niezbyt interesująca.
Dziś byłam na kolejnej rozmowie kwalifikacyjnej.
Potencjalne stanowisko biuro i namawianie do transakcji .
Jak mi poszła ta z kolei rozmowa? Okaże się w ciągu tygodnia czy mnie będą chcieli zatrudnić.
Ale ogólnie rzecz biorąc śmiesznie było.
Kierownika nieco zatkało gdy usłyszał że ważne są dla mnie zarobki ale że jest kryzys to nie oczekuję cudów.
Przegięłam?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz