czwartek, 10 lipca 2008

...koniec sesji...

Tak więc, nie wiem w sumie jakim cudem, gdyż było naprawdę ciężko, zaliczyłam filozofię.
Pomijając trzy godziny czekania i nerwowego chodzenia w kółko, tudzież przytupywania nogami, weszłam w końcu do sali z całkiem dziarskim uśmiechem.
Z dwóch pytań całkiem abstrakcyjnych dopiero trzecim się wybroniłam na chwalebne 3.
I kiedy opuściłam wreszcie przybytek uniwersytecki, doszłam do wniosku, że mam dość filozofowania po wsze czasy.
XXX
Nawet nie macie pojęcia jak mi ulżyło.
Prawdziwe, zasłużone wakacje, bez poprawki we wrześniu.
 
…ogłaszam zatem donośnym tonem, witam semestr trzeci…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz