niedziela, 15 czerwca 2008

…studia wykańczają nerwowo…

Mój rodzimy Uniwersytet powoli zaczyna mnie denerwować.
Szczególnie teraz w porze sesyjnej…
Profesorowie najwidoczniej wymyślili sobie że studenci są jak maszyny spalinowe, co nic nie robią innego tylko siedzą i się uczą.
Ja już tak nie mogę.
Od czterech dni wkuwam intensywnie materiał (z trzech 500-stronicowych książek) na jeden z  pierwszych, poważnych egzaminów, mających miejsce w przyszłym tygodniu.
Wszystko zaczyna mi się mylić…
XXX
Czy Gall Anonim to rzeczywiście był anonim a może miał jednak pseudo?
A może Janko z Czarnkowa wcale nie istniał tylko jego Kronika sama się napisała?
I także czy Władysław z Gielniowa to naprawdę był takim duchownym co to w natchnieniu kaznodziejskim rzeczywiście wznosił się ponad ołtarze, czy to tylko może się historykom pomyliło?
I czy tak szczerze te wszystkie informacje o pierwszych drukarniach i drukarzach w Polsce są takie niezbędne dla studiów filologicznych żeby się tego na pamięć uczyć?
XXX
To dopiero wątpliwości z jednej partii materiałów na jeden egzamin.
A co z dwoma następnymi?
Kiedy się tego wszystkiego naumiem?
Nie mam pojęcia.
Mogę liczyć tylko na wielką pojemność informacyjną moich szarych komórek albo zacząć desperacko wymyślać sposób przekupienia egzaminatorów by byli łaskawi.
XXX
Dzień ma za mało godzin w czasie sesji.
Przydałby się jakiś „czasopodwajacz” żeby z tym wszystkim nadążyć…
 
…o losie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz