czwartek, 18 października 2007

…uczelniany zamęt…

Trzy tygodnie mego studenckiego życia minęły tak szybko że nawet nie zdarzyłam mrugnąć okiem.
Przecież jeszcze nie tak dawno byłam na inauguracji roku akademickiego; dookoła tłumy ludzi, zaciekawione spojrzenia i starannie ukrywany głód wiedzy w oczach…
A teraz?
Pełnoprawnie gnamy z parteru na piąte piętro z torbami pełnymi zeszytów i książek.
W między czasie, w wolnej chwili, wpadamy całą gromadą do biblioteki szukających pięciu różnych artykułów o jednej fachowej definicji…
Integracyjna wymiana zeszytów do kserowania…
XXX
Co z zabawami?
Z imprezami na miarę wspaniałych , studenckich czasów?
Jeśli ktoś powiedział że akademicki okres będzie najprzyjemniejszy w takim rozrywkowym aspekcie to się grubo mylił…
Przerwy przed kolejnymi zajęciami są o polowe za krótkie by zacząć mówić o jakimkolwiek nawiązywaniu cieplejszych stosunków z kimś poza grupy…
XXX
Myślę jednak optymistycznie, że chwile relaksu nadejdą i tak w swoim czasie, kiedy to już będziemy całkowicie oswojeni ze studenckim rytuałem życia.
 
…nie żałuję mimo paru wyżej wymienionych minusów faktu, że jestem studentką.
W końcu jak sama ta nazwa dumnie brzmi… :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz