piątek, 21 września 2007

…jak to bywa z awariami…

Powszechnie wiadomo, urządzenia elektryczne w XXI wieku są naszymi najlepszymi przyjaciółmi.
Należy je szanować i obchodzić się z nimi jak z największymi skarbami narodowymi.
Co byśmy, bowiem zrobili bez telewizora, pralki, czy komputera?
Nic, więc dziwnego, że kiedy następuje awaria prądu każdy przeciętny użytkownik wpada w szał.
Ogarnięty manią naprawiana najpierw sam stawia czoła przeciwnością instalacji elektrycznych.
A więc:
Rozkręca kontakty, sprawdzając stan ewentualnego przepaleni kabli.
Mierzy specjalistycznymi przyrządami napięcie w przewodach.
Niezrażony niepowodzeniami, włącza i wyłącza po raz setny przyciski włącznikowe, by sprawdzić czy światło powróciło.
Dopiero, gdy czoło samozwańczego naprawiacza pokryje się potem,wówczas odpuszcza sobie dalsze postępowanie reparacyjne.
Z ciężkim sercem zmuszony jest wezwać fachowca specjalistę,który za jedynie symboliczne 20 złotych zobowiązuje się naprawić każdą usterkę mechaniczną…
  
…post napisany pod wrażeniami osobistych przeżyć z dnia 19 września br., kiedy to przez nieumyślną czynność autorki nastąpiło przeciążenie instalacji prądniczej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz