piątek, 7 września 2007

…eM story…

Dawno, dawno temu,kiedy to jeszcze ludzie wierzyli jeszcze, że pochodzą od dinozaurów a rząd państwa nie miał powodów do lustracji dochodowych każdego porządnego obywatela,w pewnym bardzo jak na te czasy przemysłowym mieście, słynącym z hodowli czerwonego buraka opałowego żyła sobie rodzina królewska. Nie mieli oni wielkich powodów do zmartwień, gdyż poddani kochali i szanowali władzę a skarbiec królewski stopniowo bogacił się dzięki zyskom z kopalni odkrywkowych.Jedynie najstarszy syn, przyszły spadkobierca tronu – eM Black, budził niepokój w sercach dostojnych rodzicieli.

Jego niezaspokojone żądze popędu wieku młodzieńczego były wręcz gorszące dla godności królewskiego pochodzenia. Liczne przelotne znajomości zawierane z miejscowymi dziewczętami różnego pochodzenia, odbiegały coraz bardziej od przyjętych form „przyjaźni”.
Intensywne wizyty światowej sławy specjalistów na zamkukrólewskim nie przynosiły rezultatów. Zrozpaczeni rodziciele postanowili, zatemwydać krnąbrnego syna swojego za godną naśladowania poważną dziewczynę zokolicznego królestwa, z którą to niewiastą mógłby legalnie wypełniaćpodstawowe obowiązki partnerskie.

Książę eM nie był jednak usatysfakcjonowany taką opcją,która nakładała na jego młodą osobą jarzmo małżeńskiego życia aż do końca dni.W błyskotliwie przemyślany sposób, zdecydował się na ucieczkę z królewskich pieleszy. W pewną wyjątkową ciemną noc, ogolony na łyso przez wtajemniczonego w niecny plan mało rolnego fryzjera, wymknął się cichaczem z pałacu,niepostrzeżenie, gdyż strażnicy jak zwykle pijani byli w trupa. Na moście zwodzonym zrzucił bogato zdobione szaty w wir fosowej kaskady mętnych wód zielonych, przywdział zabrane wcześniej ze stajni wieśniaczy łach, i z małym tobołkiem zawierającym pajdę chleba ze smalcem wyruszył na poszukiwanie kolejnych miłosnych przygód.

Niestety, im dalej się oddalał od domu rodzinnego, tymtrudniej było mu znaleźć chętne dziewczyny do przelotnych znajomości. Czaruroku jego przystojnej, wypielęgnowanej facjaty znikł z chwilą muśnięciabladego oblicza promieniami słonecznymi. Po kilku dniach ciężkiego marszu wupalnych temperaturach, delikatna skóra pokryła się ogorzałą opalenizną, wniczym nieustępującą zwykłemu, typowemu rolnikowi z miasteczka.

W końcu wyczerpany tygodniowym powstrzymywaniem ukrytych wgłębi pożądań, dziwnym trafem trafił do wielkiego lasu, znajdującego się na skraju królestwa. Usiadł na pobliskim białym głazie koło wielkiego dębu, i posiliwszy się w spokoju, chlebem i wieprzowym smalcem pierwszego tłoczenia, odpoczął nieco, Dzięki za wszystko i temu przezwyciężył lęk przed leśnymi odmętami i zdziarskim uśmiechem na ogolonej facjacie ruszył dalej.

Kiedy tylko znalazł się w głębi tego ciemnego gąszczu, sam jeden bez żadnej bliskiej duszy zrobiło mu się smutno. Przypomniał sobie wszystkie dotychczasowe przelotne flirty, ból złamanych serc niewieścich i zrażone goryczą oblicza rodzicielskie. W jego skin headowskiej duszy coś powoli zaczynało odtajniać. Zaczął rozmyślać intensywnie nad złośliwością swego postępowania.

Tak przemierzając las, dumając iście na poziomie dorosłego filozofa zauważył nagle w oddali jaśniejące delikatnym światłem miejsce.
„O, to musi być jakaś chatka leśnicza! – ucieszył się eM.

W parę minut później, niczym zawodowy sprinter maratoński,stanął przed drzwiami małej, wrośniętej jakby w ziemię dziwnej chałupki.. I stanął jak rażony piorunem. Taki zaskakujący wygląd każdego by zwalił z nóg.
Różowo pomalowana, z firankami w kształcie pończoch damskich…
„Dobra, co mi tam. Wchodzę!”- Odważnie zapukał do jaskrawychdrzwi, które z bardzo skrzypiącym metalicznym dźwiękiem otworzyły się szybko.
Zaraz po tym eM dostał wytrzeszczu.

W progu stanęła, bowiem wyjątkowej piękności niewiasta, którejsmukłe, harmonijne zbudowane naturalne kształty oświetlane były li i jedynieprzez odblask świecącego księżyca.
Wielkie, błękitne oczy patrzyły jakby trochę smutnawo na zachwyconego, eM, któremu dech zaparło. W tej samej chwili długie blond loki dziewczęcia, kręcone na dymu jałowcowym, podmuchem wiatru oplotły szyję szlachetnego eM.
Zakochał się od pierwszego wejrzenia.

„Nie możesz tu zostać, powiedziała jednak niewiasta słodkim głosem anielim. „ Moja macocha jest kanibalką, pożerającą każdego przedstawiciela rodzaju męskiego, jaki zawita w nasze progi. To zły urok rzucony przez zazdrosną wróżkę, którego to narzeczonego ma macocha uwiodła kiedyś. Dlatego też uciekaj stąd nieznany przybyszu, ratuj się póki możesz.

„Nigdzie nie pójdę!!!”- śmiało powiedział eM, podchodząc bliżej błękitnookiej niewiasty. Nie straszne mi kanibalki, amazonki czy jednookie wiedźmy. W tobie znalazłem przeznaczenie, którego szukałem całe życie. Choć ze mną!

Dziewczę spuściło wzrok.
„Macocha nas dogoni, a jej zemsta będzie jeszcze bardziej drastyczniejsza niż zwykle, zamiast ciebie pożre i mnie na deser dla odmiany.Nie narażajmy się jej lepiej. Uciekaj sam!
„Nie bój się niczego ma luba! Mam ja zawsze przy sobie gaz przeciw wampirom w zanadrzu! -Entuzjastycznie przypomniał sobie eM. „Skoro na dziwożony i wilkołaki działa to i na kanibalów też.
W tym samym momencie, nagły poryw wściekłego, lodowatego wiatru, przerwał tę intymną konwersację.
„O nie!”- z przerażeniem krzyknęła dziewczyna. „To macocha!!! Co robić?????.
Em złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
„Tędy szybko, z podwórza widziałem tylne wyjście.”

Nie zważając na bujna hodowle czerwonych buraków obojewyślizgnęli się z okna i nasmarowawszy podeszwy swych butów resztkami smalcudla lepszego poślizgu, niczym słynny Robert Szumacher, szybko oddalili się odchatki.
Zła macocha, jak tylko wleciała przez komin, poczuła zapach męskiego potu. Domyśliła się inteligentnie, że jej pasierbica uciekła z potencjalną potrawką w sosie buraczanym. Z wilczym okrzykiem jazgotu i głodnym zniecierpliwieniem wsiadła na dwuszynową miotłę i wyruszyła w pościg.

Na szczęście złapawszy odpowiednią prędkość na proguokiennym eM i dziewczyna byli już daleko. Macocha, zatem z niezaspokojonymmordem w oczach nabiegłych krwistymi tkankami płynnymi, wróciła do domu zniczym. Od tego dnia na przekór klątwie przeszła na dietę wegetariańską, ijadła jedynie suchsi z nietoperzy.

eM z miną marnotrawnego syna, powrócił zamek, nie sam leczwiodąc pod swym ramieniem przyszłą narzeczoną.
Rodzice ucieszeni tak nagłą przemianą syna zapomnieli o jego wcześniejszym mało kulturalnym zachowaniu, i urządzili młodym wielkie weselisko.

eM jako następca tronu zrezygnował jednak z tej funkcji i osiadł na pobliskich rolniczych gruntach jako burakowy plantator razem ze swą żoną. Żyli długo i szczęśliwie, a po stosownym czasie usidlenia ust żony swojej, mieli 12 dzieci.

Garnek smalcu, którego poślizg uratował życie obojgu bohaterom oprawiono z złotą ramę i wstawiono do skarbca.
 
…tylko nie czytajcie tego potem swoim dzieciom, bo ich psychika dostanie pomieszania… :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz