poniedziałek, 11 marca 2013

O pewnym śmierdzącym problemie…

Wiadomo, że w tygodniu jesteśmy tak zajęci pracą i porannym, wczesnym wstawaniem, że robienie się na bóstwo po prosto odpada.
Zwykła toaleta zwykłego Polaka?
Ząbki, paszki, kibelek, ochlapanie twarzy wodą i jazda do szefuńcia i pracusi!
Weekend natomiast to co innego. Mamy wreszcie czas dla siebie, możemy zająć się poprawieniem niedoskonałości swego ciała, zaniedbanego w dniach powszednich. Możemy robić sobie maseczki, kąpiele relaksujące, okłady z kamieni, napary z rumianku i szafranu. Co dusza zapragnie. Sobota i niedziela zatem to dni, gdzie możemy li i jednie chodzić i pachnieć jednym słowem.
Przynajmniej w teorii…
XXX
Wczoraj wybrałam się do kościoła. Przyszłam niestety prawie na styk, i już widziałam siebie stojącą w tłumie tych szczęśliwych, co mieli miejsce siedzące. Na szczęście jednak kątem oka dostrzegłam pewną prawie pustą ławkę, z jedną kobieciną w niej zasiadającą.
Zadowolona więc podbiegłam czym prędzej w tamto miejsce, i usiadłam z ukontentowaniem. Po chwili msza się zaczęła, do naszej ławki zaczęło dosiadło się kilka osób a ja po kilku chwilach zaczęłam dumać.
Dumać bowiem nad tym, że coś mi śmierdzi. Jakimś potem, jakąś cebulą, jakimiś papierosami, jakimś brudnym ciałem. Patrzę po prawo – kobiecina w futerku, na oko 40 lat, kozaczki skórzane, pełen makijaż na głowie kapelusik, a spod kapelusika spływające włosy niestety już nie pierwszej świeżości. Po mej lewej rodzina z dwójką dzieci.
No nic, wtulam nos w  poperfumowany jak zwykle szalik, siedzę dalej.
Po chwili ponownie patrzę na moją sąsiadkę w futerku. Ta zaczyna dłubać w nosie, w głowie, w zębach, i tą samą rękę przeciera oczy.
W międzyczasie spod jej futerka fale smrodu docierają do mnie coraz mocniej i mocniej…
I już wiem, kto wydziela ową woń.
Odsuwam się kilka centymetrów w lewo, ale to nic nie daje, bo woń potu jest wszechogarniającą…
Cóż pozostaje siedzieć mi na pół wydechu i czekać aż msza się skończy…
Nie muszę mówić, że przesiedziałam tą godziną jak na szpilkach, tylko wypatrując momentu, aż będę mogła wstać i wyjść…
Teraz mam nauczkę – nigdy nie siadaj tam, gdzie jest cała ławka wolna z jedną tylko osobą siedzącą w niej, a dookoła tej ławki stoją ludzie…
Tylko po co tej pani futerko i makijaż, skoro paszek i ząbków tudzież główki najwidoczniej umyć zapomniała? A może to taka nowa moda? Na eleganckiego brudasa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz