sobota, 23 marca 2013

Jak uratować związek?

Biorę udział w konkursie pt. „Jak uratować związek?” Blog.pl i Wydawnictwa Znak Literanova. www.jak-uratowac-zwiazek.blog.pl
Podobno miłość cierpliwa jest i łaskawa.
Podobno wszystko znosi i wszystko przetrzyma.
Podobno nigdy nie ustaje…
Tak wygląda to w teorii. W prawdziwych jednak historiach, takich z życia wziętych, owo wielkie uczucie często nie wytrzymuje próby charakteru, zdrady, chwilowych słabości czy problemów dnia codziennego.
Czy mimo wszystko da się uratować coś, co zmierza nieuchronnie ku upadkowi? Czy można odbudować rozlatujący się związek i stworzyć nowe, silne podwaliny dla starej miłości?
Osobiście uważam, że można, jeśli się naprawdę chce…
…lecz bez takiej „chęci” nic się nie odbuduje na nowo.
I nie będzie drugiej szansy, by to zmienić.
XXX
Moi znajomi – Anka i Tomek – uchodzili za parę idealną. Aż miło było patrzeć na nich, jak wspólnie żartują, przekomarzają się w naszym studenckim gronie i marzą o wielkim domku z ogródkiem. Nie sposób było sobie wyobrazić ich osobno, bowiem jak Anka pasowała do Tomka, tak Tomek pasował do Anki.
Dwie połówki jabłka. Zawsze razem.
Prawie nigdy się nie kłócili i prawie nigdy nie narzekali na siebie.
Nie ukrywam, że zazdrościłam im bardzo. Tego uczucia bez miary, tego zrozumienia, a nawet chwilowych przekomarzań. Moje związki zwykle trwały góra rok i kończyły się jakoś bez echa. Z niejaką zawiścią zatem patrzyłam na Ankę i Tomka, jak świętują kolejną rocznicę związku i jak nic nie wskazuje na to, by ich miłość miała się skończyć.
Do czasu…
XXX
Przełom maja i czerwca roku 2012. Pamiętam, że był to ciężki czas zarówno dla mnie jak i dla Anki. Po zakończonej edukacji na pierwszym stopniu studiów, wspólnie usiłowałyśmy znaleźć jakąś dorywczą pracę. Szukałyśmy i szukałyśmy, traciłyśmy nerwy na kolejnych, bezowocnych rozmowach kwalifikacyjnych, aż w końcu Anka powiedziała „dość” i postanowiła zrobić sobie małe wakacje. Była bowiem pewna, że praca nie zając – nie ucieknie, a poza tym będzie miała więcej czasu dla Tomka, któremu również – jak dotąd – nie udało się nigdzie zatrudnić. Ich wakacyjna sielanka nie trwała jednak długo, bowiem traf chciał, że niespodziewanie pewna firma zdecydowała się przyjąć Tomka w charakterze stażysty. Praca oczywiście w pełnym wymiarze godzin.
Anka z początku cieszyła się oczywiście szczęściem ukochanego, że dostał taką intratną posadę; po kilku jednak dniach jej radość zmieniła się w złość. Zapracowany Tomek nie miał bowiem już tyle czasu dla ukochanej, zaczął bywać zmęczony i rozdrażniony. Ja niestety także nie mogłam służyć Ance za ostoję i powiernicę, bo sama znalazłam tymczasowe zatrudnienie.
Anka, nie mogąc zatem liczyć na mnie i na chłopaka, zdecydowała się na spontaniczne odnowienie dawnych znajomości z grupą przyjaciół z czasów dzieciństwa. Wcześniej nie miała na ich towarzystwo czasu, mimo że mieszkają w sumie „rzut beretem” od siebie. Zawsze jej wymówką był Tomek i to że bez niego przecież nie będzie balowała sama.
Teraz jednak nie miała oporów do samotnych wyjść z dawnymi przyjaciółmi.
Wpadła w wir spotkań towarzyskich.
Imprezy, imprezy.
Dużo alkoholu i rozluźnienia.
Bez Tomka.
Czy było jej głupio, że tak bawi się sama? Z tego co pamiętam z jej późniejszych opowieści, to nawet nie. Anka nie należała nigdy do osób martwiących się tym, co będzie jutro. Towarzystwo dawnych znajomych jej całkowicie odpowiadało i pozwalało na chwilowe zapomnienie o problemach z Tomkiem.
Tak… ich idealny związek przechodził kryzys. Każde bowiem spotkanie towarzyskie z Anką i Tomkiem zaczynało się teraz od ich wspólnych kłótni i krzyków. A to, że on nie ma dla niej czasu, a to że woli pracę od niej, a to że ją olewa. On z kolei oskarżał ją , że to wszystko jej wina, że imprezuje bez niego i nie ma czasu na telefoniczną rozmowę z nim. W dalszym toku dyskusji zaczynały pojawiać się słowa niecenzuralne, a następnie krępująca cisza, przerywana naszymi znaczącymi chrząknięciami. I spotkanie towarzyskie można było uznać na klapę.
XXX
Co było dalej? Można się domyśleć. Po kilku kolejnych takich awanturach na forum publicznym, Anka zaczęła szukać pocieszenia wśród owych znajomych z dzieciństwa. Szczególnie dobrze jej utuleniem i uspokojeniem zajął się niejaki Arek – towarzysz lat przedszkolnych. Ich dawna przyjaźń szybko odżyła i równie szybko przerodziła się w coś więcej niż platoniczna znajomość. I co dziwne, Anka nie broniła się wcale przed tym. Z błyskiem w oku zwierzała mi się, że Arek to cudowny człowiek, że ma przed sobą przyszłość świetlaną, że się stara dla niej, że ją rozumie. Tomek? A fajnie było z nim, ale się wypaliło…
Cóż zdarza się.
Co na to sam Tomek? Widział owszem, że związek z Anką się sypie, ale najwyraźniej pogodził się z utratą ukochanej. Nawet nie próbował ratować ich relacji, jakby te wszystkie wspólne lata były niczym istotnym. Pogrążył się tylko bardziej w pracy i na nasze pytania odnośnie tego, co się dzieje z nim i Anką mówił, że go to już nie obchodzi. Zero reakcji, zero działania, zero żalu.
Dla zainteresowanych dodam, że pięcioletni związek Anki i Tomka zakończył się po krótkiej rozmowie telefonicznej, w której to obie strony doszły do wniosku, że ratowanie ich relacji jest bez sensu.
XXX
Z tego co wiem, Tomek w niedługim czasie po rozstaniu z Anką znalazł sobie dużo młodszą od siebie dziewczynę. Mówi, że lepiej ją sobie wychowa, niż poprzednią…
Anka i Arek są nadal razem. Tworzą istną mieszankę wybuchową – kłócą się codziennie i rozstają kilka razy w miesiącu. Anka zaczyna przebąkiwać coś o rozstaniu na dobre.
Zapytałam się jej ostatnio, czy żałuje odejścia od Tomka. Milczała przez kilka minut, następnie westchnęła i stwierdziła, że czasem żałuje. Ale na ratowanie dawnego związku jej i Tomka jest za późno. Z Tomkiem nie ma bowiem kontaktu od czasu zerwania, nawet na głupie urodzinowe życzenia jej nie odpowiada.
Ano, masz babo placek…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz