sobota, 12 września 2009

…koniec dylematu…

Przez ostatnie miesiące, jak wiecie, byłam pochłonięta kwestią wyboru nowego absztyfikanta spomiędzy zacnego grona szanownych amantów różnej treści.
Z owego grona po selekcji wstępnej zostało ich w liczbie dwóch co poniekąd zadanie dokonania wyboru powinno ułatwić.
Nic bardziej mylnego.
Łatwo wcale nie było z tą kwestią, gdyż raz jedna szala przechylała się na korzyść jednego a raz drugiego, zgoła tak do siebie panów niepodobnych.
Jeden blondyn drugi brunet.
Wyższy o 20 cm, wyższy o  15 cm ode mnie.
Mieszkający bliżej i dalej mnie.
W okularach bez okularów, mimo że nosić powinnien.
Z siostrą, z bratem.
Rąbnięty, raczej opanowany.
Chudszy, grubszy.
Tych cech różniących mogłabym wyliczać bez końca…
XXX
Kiedy już byłam bliska załamania psychicznego i gorliwej chęci powiedzenia im obu słów niekulturalnych zmierzających do celu odczepienia się ode mnie, nagłe olśnienie przyszło.
Pojawiły się motylki, co zaczęły podfruwywać na widok jednego z panów amantów.
Śmiem twierdzić że były one wynikiem tajnego znawstwa mocy magicznych, którą to wiedzę na ich temat posiadł w sposób nader udany ów amant.
Tak więc kwestia dylematu się rozwiązała w sumie sama.
Informuję zatem wszystkich uroczyście że ma osoba już do wzięcia nie jest.
Ktoś się bowiem wycwanił i mnie zajął.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz