czwartek, 8 stycznia 2009

…sesja idzie…

Moja studencka paranoja nauki nie ustaje.
Już w przyszłą środę bowiem czeka mnie zerówka z jednego przedmiotu.
Siedzę zatem i dumam nad różnego rodzaju wierszami, artykułami i stertą kserówek. Moje dumanie wygląda mniej więcej tak, że po godzinie usilnego czytania wielce interesujących rzeczy, zadaję sobie strategiczne pytanie ” co autor miał na myśli” ?
I powiem wam że to wcale takie łatwe nie jest.
Bo niby skąd u licha mam wiedzieć kiedy naturalny libertynizm jednego poety przeradza się w rokokowy sentymentalizm tudzież klasycystyczny szyk ?
Żadnego z tych wierszokletów sławetnych zapytać już nie mogę osobiście…
Nawet nie wiecie jak tego żałuje.
Bym im powiedziała to i owo.
XXX
Na dodatek przez pewne niezbyt wiarygodne źródła, dowiedziałam się coś niecoś o tym moim egzaminatorze, który (mam nadzieję ) z wielkim uśmiechem na swych mądrych ustach powita mnie w przyszłym tygodniu
Mianowice ów człowiek nauki, nie lubi ludzi będących na luzie, czyli okazujących nadmiernie pobudliwy stopień „niestresowania”.
Trzeba być z lekka oszołomionych, tak by po wejściu do gabinetu profesora zrobić błędne oczy w stylu „o mamusiu ratuj”.
Następnie pod żadnym pozorem nie wolno odgrywać roli „wszystko umiem mimo że nie czytałem”.
Nie z profesorem takie numery.
On ma trzecie oko i dobrze wie czy dany studencik przygotowywał się dwa tygodnie czy dwie godziny przed egzaminem.
Kolejna mądra informacja.
Skromny wygląd przede wszystkim!
Żadnych make-upów, miniówek, ani głębokich dekoltów.
Długa kiecka do ziemi i biała bluzka z kołnierzem wystarczy.
XXX
To może od razu się ubiorę w zgrzebny strój szkolny mojej babci przed 50 ponad lat aby wyglądać jeszcze skromniej?
 
Ratunku!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz