piątek, 14 listopada 2008

…zimowe refleksje…

Zima tuż tuż…
Święta tuż tuż…
Mikołaj tuż tuż…
Zaraz zaraz.
Co ja plecę.
Przecież Dziadka z Wielką Brodą Siwą nie ma.
To rodzice nasi przebierali się za niego wykładając brzuchy poduchami i operując strasznie niskim głosie.
Mamili nas rozkazami o ładnym śpiewaniem kolęd dla otrzymania prezentów.
A na apel czemu nie zostaną na kolacji wydawali dziwny znajomy kaszel mówiąc że im się spieszy.
I zaraz potem pojawiał się niby zasapany tata czy dziadek, którzy przed tą całą paradą udawali się niby do toalety albo do sąsiadów po mąkę.
I iście aktorsko okazywali zdziwienie kiedy to mówiło się mu że przegapił wizytę Mikołaja.
„Za rok na pewno go poznam”- obiecywali.
Jasne.
Przez parę lat ta wymówka była dobra.
Potem już niestety przestała być potrzebna gdyż przyszła brutalna prawda o mistyfikacji
XXX
Moje dziecięce złudzenia co do istnienia realnego Św. Obdarowywacza rozwiały się z wiekiem 6 lat, kiedy to tatuś uznał żem na tyle dorosła do tego, iż z godnością przyjmę fakt o przebierańcach z Mikołajem.
Nie powiem że byłam zachwycona.
XXX
Tak..
Małe dzieci wierzą w takie bajki.
Im łatwiej jest wmówić że kraina marzeń jest blisko na wyciągnięcie ręki.
Duże dzieci już nie są łatwowierne.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz