środa, 29 listopada 2006

…brak asertywności nie popłaca…

A miało byc tak sympatycznie…
Miły polonez w towarzystwie pewnego rówieśnika z klasy matematycznej, jednak nie był mi przeznaczony…
Kolega okazał się byc wrednie zajęty, o czym dowiedziałam się wczoraj…od swojej przyjaciółki…
Nie będę przecież urządzała średniowecznych awantur, czy walki na słowa…
Tylko, trochę szkoda;/
Więc zostałam skazana na  działalnośc niepublicznego Biura Swatającego, założonego przez profesora od wf, którego zadaniem było skojarzenie par na ten wiekopomny taniec.
I co? Przekonana o braku lepszych kandydatów, zgodziłam się na pierwszą propozycję…
Zwykle nie osądzam ludzi po wyglądzie, jednak nowopoznany kolega, urodą szczupłego sportsmena i intelektem gentelmeńskim bynajmniej nie grzeszy;/
Czy każda, nieznajoma dziewczyna, jest dla niego per ‚lala’???
Wiem, jestem wredna, ale w tej sytuacji Babol miał chyba najlepsze rozwiązanie- po prostu, nie tańczy poloneza, z góry zakładając nieprzewidywalne okoliczności…
 
…zatem, nigdy więcej nie będę tak grzeczna i uległa jak stereotypowa  blondyneczka…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz