piątek, 17 listopada 2006

…ulga jako nieroztropny szczegół…

Po trzech dniach intensywnego myślenia, i wyczerpania umysłowego, mój mózg zmienił się w szarą,bezkształtną masę,…której trudno będzie powrócić do stanu poprzedniego.

Nic na razie nie wiem, ale mam świadomość, że na razie nadszedł czas 2-dniowego odpoczynku…

…którego miły akcent skończy się w poniedziałek, wraz z nadejściem klasówkowego tygodnia, z miłą dawką polskiego a potem matematyki na następny początek…

Matura? Jak sprawdzian, tylkoróżniący się tym, że oczekują od każdego sprytnego wtopienia się w kluczodpowiedzi, układany przez jakiś starszych osobników, z paroma tytułamidoktorskimi na koncie?

Jeszcze na dodatek nie wiadomo,czemu, wszystkim zdającym nakazano być w szkole i wiernie czekać na rozpoczęciejuż od godziny 7.30 rano…co z tego, że nauczyciele przyszli na godzinę 8.

Z polskiego, napisałam 6 stron w miarę czytelnych wywodów dotyczących obrazów wojny w kontekście dwóch utworów. Czujne oko pilnującej mnie pani B. od wf. nie wyczaiło towarzystwa małego pluszaka na moim stoliku, skąd nikąd zakazanego podczas pisania.

Angielski przedstawia się już nieco gorzej…Magnetofon miał dziwne zacięcia podczas listeningu, i nawet interwencja profesora od fizyki nie pomogła za wiele. A mówiący anonimowo osobnicy z nagrania? Nie chcąc obrażać ich niepowtarzalnego wieloletniego doświadczenia w mówieniu ojczystym językiem…pominę ten komentarz wiekopomnym milczeniem.

A dzisiejszy świat żyjątek, w połączeniu z genetycznymi zasadzkami po prostu mnie dobił. Bo niby skąd ja mam wiedzieć, kiedy skrobia się rozkłada sukcesywnie, a kiedy nie? I po co ziębom z Galapagos różnorodność dziobowa?
  

…angielski akcent po takim tygodniu, będzie jakąś pozytywną odmiana…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz