środa, 27 lutego 2013

W amoku…

Od dwóch dni żyję w innym wymiarze. Wymiarze mądrości tworzenia. Zapominam jak się nazywam, nie odbieram telefonu, nie wchodzę na pocztę. Siedzę tylko czterema literami na podłodze w pokoju, dookoła mnie notatki i rozwalone książki. W międzyczasie między napisaniem kolejnego mądrego zdania a przerwą na podłubanie w nosie, włosy rwę z głowy, wybałuszam gały i dumam filologicznie na potęgę.
Czemu? A bo w poniedziałek dostałam od promotorki wiadomość następującej treści:
„Pani Kasiu, proszę mi wysłać to wszystko co pani napisała do tej pory w czwartek. Dzięki temu sprawdzę od razu”.
Skoro moja zacna promotor będzie łaskawa i miłościwa poświęcić mi czas na sprawdzenie pracy, którego to nie mogłam doprosić się od ponad dwóch tygodni to  muszę coś z tym zrobić. Dlatego piszę tak na chybcika. Już mi naprawdę przestało zależeć na 5 z pracy. Chce to mieć odbębnione, bo naprawdę ostatni miesiąc jest kompletną paranoją.
Doszłam do tego stopnia opętania naukowego, że kolejne zdania mgr śnią mi się po nocach i straszą błędami ortograficznymi tudzież jakimiś innymi kulfonami. A jak słyszę pytania od rodziny, brzmiące „czy już to napisałam prackę” to mam ochotę komuś przywalić toporem i tasakiem.
Jak nie oszaleję, to wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz