środa, 6 lutego 2013

Z archiwum: Amant kontra moi rodzice…

Ponad pół roku przekonywałam rodziców do tego że warto by zaprosić amanta do nas na wspólny miły niezobowiązujący obiadek rodzinny.
Czemu tak długo?
Gdyż pozostawali ciągle w szoku po poprzednim mym lubym, którego widzieli ponad rok temu przed Sylwestrem, a którego niezbyt urodziwa aparycja ciągle im się śni po nocach.
To że mój poprzedni był mało atrakcyjny to im teraz musiałam przyznać rację.
Ale żeby aż rok przeżywać jego „urodę” to chyba trochę za dużo.
Postanowiłam że o tamtym koszmarze muszą zapomnieć i najwyższy czas na nowe zapoznanie.
Z amantem.
W jego przypadku na pewno nie doznają szoku jeśli chodzi o aparycję, gdyż  amant jest według mego widzimisię przystojny, o czym tez może świadczyć fakt licznych opinii mych koleżanek które na widok jego zdjęcia mówią „ale ciacho.”
Zatem pełna najlepszych odczuć wyznaczyłam termin spotkania.
Oczywiście znając moich rodziców i ich różne dziwactwa przekazałam wcześniej stanowczo amantowi kilka złotych rad:
-Żadnego przytulania na ich oczach, bo nie lubią klejenia się.
-Żadnego dyskutowania o Bogu i religii, bo amant lubi ten temat poruszać a moi rodzice nie bardzo.
-Żadnego przeklinania, słów dwuznacznych, kopania się pod stołem, itp. bo kultura musi być.
-Żadnej dyskusji o studiach, gdyż moi rodzice na temat urlopu dziekańskiego amanta mają jedno zdanie że to zło bo bez studiów pracy nie ma.
Amant powiedział że się postara ale nie obiecuje…
XXX
Nadszedł dzień obiadu.
Ja się denerwowałam bardziej niż amant. Jeszcze przed godziną zero przypomniałam mu wszystkie za i przeciw dobrego zachowania.
Amant potaknął że pamięta.
No i pamiętał.
Grzecznie się przywitał, podał rękę mojej mamie, mojemu tacie.
Pochwalił jedzenie.
Kulturalnie wysłuchał opowiadań mej mamy z czasów dzieciństwa, i mojego taty z czasów studiów.
Nawet nie zdenerwował się kiedy tatuś zaczął go maglować o jego rodzinę,przerwane  studia i o przyszłość.
Pominął szarmancko uwagę mojej mamy na temat dzieci i rodziny.
Przyjął idealnie taktykę sztucznego uśmiechu mych rodziców że „jacy są oni fajni”.
Po obiedzie natomiast kulturalnie się pożegnał, rozpłynął się podziękowaniach i wyszedł nie trzaskając drzwiami.
XXX
„Jakoś poszło” myślałam zadowolona.
Jednak oczywiście się myliłam.
Po wyjściu amanta usłyszałam bowiem że nie pasujemy do siebie.
Że jest za prosty jak dla mnie (!)
Że za młody, nie ma pracy stabilnej, ani przyszłości.
Że za chudy że źle wygląda.
I coś tam jeszcze.
Słowem się nie spodobał.
Wkurzyłam się u licha.
To oni mi mają wybierać chłopaka?
dla wyjaśnienia: seria z Archiwum… napisana była ponad 3 lata temu, jednakże w szkicach. To są notki stare, nie publikowane. Ich ważność minęła dawno temu, więc nie mają odniesienia do dnia dzisiejszego. Z owym amantem już nie jestem. Howgh.
Zapraszam na mojego bloga kosmetycznego: http://kathyleonia88.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz