poniedziałek, 11 lutego 2013

Z archiwum: zdaniem specjalisty…

Przyjmuje się, że różnorodna brać medyczna licznego grona lekarskiego kształcona była na podobnych zasadach, gdyż przecie program nauki na studiach medycznych nie zmienił się aż tak bardzo w przeciągu lat.
A jeśli już nawet wprowadzono jakieś drobne poprawki do owego kanonu, to odwieczne prawo Hipokratesa, ojca medycyny nie uległo zmianie.
„Po pierwsze nie szkodzić pacjentowi”
Taka zasada powinna przyświecać każdemu, kto marzy o fachu lekarskim.
Nic jednak nie szkodziłoby zasięgać porady u więcej niż jednego specjalisty ot tak na wszelki wypadek.
Choćby po to by mieć pewność że zdania różnych medyków się zgadzają i czy owo prawo Hipokratesa wypełniają.
Zwłaszcza gdy idzie o zdrowie seniora rodu…
XXX
Parę tygodni temu dziadek zaczął narzekać na ból w udzie, który nasilał się podczas intensywnego poruszania się.
Nie pomagały domowe masaże, nagrzewania termoforem, czy samoleczenie metodą BSM.
W końcu zdenerwowana mama stwierdziła że koniec z taką nieprofesjonalną opieką zdrowotną.
Pora wezwać specjalistę.
Zadzwoniła gdzie trzeba i tak oto za jakieś parę dni (bo oczywiście wcześniejsze terminy były już zajęte ) przybył lekarz.
Doktor medycyny ogólnej.
Starszy, wyglądający statecznie, ale mało rozmowny.
Opukał, obadał pacjenta z groźną miną i zainkasowawszy 160 zł (domowa wizyta niestety kosztuje ) wydał wyrok.
Rwa kulszowa.
Recepta, leki, maści, naświetlania, bolesne zastrzyki, i żadnego ruchu.
Leżenie plackiem.
Nie muszę mówić że dziadziuś wytrzymał tydzień takiej kuracji.
Nie pomogło nic.
Noga jak bolała tak bolała.
Co gorsze przeszło na drugą kończynę.
Co tu robić?
Mama zadzwoniła do innego lekarza. Znajomego znajomych.
Miał przybyć we własnej osobie, jednak coś mu wypadło pilnego i przysłał swoją zastępczynię.
Młoda paniusia, dopiero po studiach. Wystrojona, wypachniona.
Wizyta 100 zł.
Badanie dziadka trwało 10 minut i potwierdziło poniekąd zdanie kolegi po fachu.
Rwa kulszowa z przerzutem na stawy.
Przepisała maści. Zastrzyki wyśmiała jako staromodne. Trzeba leżeć jednakże i wypoczywać.
Pogadała poza tym o pogodzie i o polityce i poszła.
Mama natomiast od razu po jej wyjściu, poleciała do apteki i wykupiła maść z recepty. Może to pomoże.
Dziadek smaruje nogę ową maścią i smaruje i nic.
Nadal nic.
Boli. Spać nie może. Chodzić nie może.
Czyżby kolejny lekarz potrzebny?
Na to wygląda…
Co zrobić, mama umówiła trzeciego specjalistę.
Jednak ile na to pieniędzy pójdzie znowu to woleliśmy nie myśleć…
Jednak tu nastało miłe zaskoczenie.
O dziwo ów trzeci lekarz (skąd nikąd najsympatyczniejszy z tej trójcy) wziął jedynie 50 zł.
Usłyszawszy wcześniejsze opinie swoich ziomków medycznych wyśmiał ich.
Toż to nie żadna rwa kulszowa ale nadwyrężenie stawów!.
Przepisał jakieś proszki, zlecił dużo ruchu i porządnie wygadał się z dziadkiem, któremu od razu zrobiło się lepiej gdy usłyszał że  nie musi leżeć.
Zastosował się z miejsca do poleceń pana doktora, łykając proszki i wybywając na długie , powolne spacery i o dziwo wracając z niego bez bólu w nodze.
I nie muszę dodawać że jest mu już lepiej.
…Jak to się mówi do trzech specjalistów sztuka…
Zapraszam na mojego bloga kosmetycznego: http://kathyleonia88.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz