wtorek, 22 kwietnia 2008

…zakochać się w przyjacielu?…

Poznałam go w października.
Z początku byliśmy całkiem obcymi sobie ludzi.
Z czasem jednak zaczęły wywiązywać między nami pierwsze oznaki zrozumienia i wspólnego języka,tym bardziej
że trafiliśmy do tej samej grupy.
Dobrze się nam rozmawiało.
W listopadzie nagle coś się zmieniło w relacjach czysto-koleżeńskich.
Zaczął się zachowywać jak potencjalny amant zainteresowany mą skromną osobą.
Z mojej strony nie było niestety wzajemnego odzewu.
Za mało czasu się znaliśmy; lubiłam go jak kumpla po prostu.
Paradoksalnie zarazem nie chciałam stracić tej przyjaźni.
Wiedziałam jednakże że coś się zmieni…
Rzeczywiście.
Odsunął się ode mnie.
Przestał pisać ciągłe smsy.
Znienacka zakochał od pierwszego wejrzenia w zapoznanej na imprezie osobie, mającej na imię tak samo jak ja.
Czy mnie to dotknęło?
Trochę tak, bo zrozumiałam że przecież mogłabym go pokochać.
XXX
Tak więc mój on był zajęty adorowaniem mojej imienniczki.
Ja natomiast zwróciłam swą uwagę na kogoś z przeszłości, kto pragnął
zacząć wszystko jeszcze raz.
XXX
Cóż.
Nie wdając się w zbędne opowieści powiem krótko że w moim przypadku próba naprawienia przyszłości z tym „kimś” nie wyszła.
Tak samo jak znajomość mego byłego amanta z moją imienniczką.
XXX
Od Nowego Roku znowu jakimś dziwnym polepszył się nam kontakt.
Złapaliśmy dawny tor przyjaźni.
Wiem że na tego osobnika z grupy mogę liczyć.
I paradoksalnie od niedawna dzieje się tak jak w październiku.
Wszystko się rozwija od nowa.
Jest dobrze.
    
Co będzie dalej?
Zakocham się?
…czy to nie będzie dziwne jak zacznę czuć motylki w brzuchu na widok…przyjaciela?…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz