wtorek, 20 lutego 2007

…przypadkiem wyznaczone…

Wielkie nadzieje na spotkanie sie z pewną, wiadomą osobą spełzły w piątek na niczym..
Z powodu wielkiego zmęczenia zarówno psychicznego jak i fizycznego angielski kolega nie byl w stanie dotrzec na 2,5 godzinne zajęcia.
W wyniku czego całe moje nerwowe oczekiwanie zamieniło się w smutną frustację, i urok przed-weekendowego dnia zblakł w sposób wyraźny…
XXX
I wszystko byłoby wyjątkowo nieznośne, gdyż czekanie na kolejny piątek z wątpieniem i nadzieją że coś sie wreszcie ruszy jest rzeczą naprawdę pochłaniającą dużo emocji i cierpliwości…
…gdyby nie pewien, jakże to błahy szczegół.
XXX
Przed feriami lektorka poleciła całej grupie, by napisała recenzję pewnego filmu, dowolnego pod względem rodzaju i treści.
Z 12 nader ambitnych osób tylko ja i mój kolega zdobyliśmy sie na ten wysiłek umysłowy, dając tym samym pani wykładającej, iście natłok papierkowej roboty do sprawdzania.
I jest rzeczą dziwną, gdyż nasze prace zostały pomylone przy oddawaniu, przez co w moje ręce trafiła kartka autorstwa kolegi.
Mimo że zwracałam uwagę dwukrotnie na nietrafnośc przynależności dostarczonej recenzji, uwagi me zostały zignorowane…a moja właściwa kartka nadal przebywa w biurku lektorki.
Do czego zmierzam?
Otóż wczoraj spotkałam się  z kolegą z ang., gdyż potrzebował pilnie swej pracy, w celu legalnego ściągnięcia z niej na klasówkę „writingową” ze szkolnego ang…
Porozmawialiśmy chwilę…po przyjacielsku…
 
.ale kiedy usiedliśmy koło siebie na ławce, dotykając sie kolanami, czy on także czuł to walenie mięśnia sercowego…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz