sobota, 3 lutego 2007

…mieć nerwy na rodzeństwo…

Niektórzy sobie pomyślą, że nie ma to jak mieć młodszą siostrzyczkę, braciszka, by się nimi opiekować, zabawiać, i chwalić koleżankom, kolegom, że umiemy się kimś zajmować wyjątkowo…
Zwykle bezinteresownie, tylko czasem z łagodnym przymuszeniem, i wręczaniem łapówek ze strony dorosłych…

Tylko, że posiadanie rodzeństwa, XXI-wiecznego rodzeństwa, wychowanego na grach komputerowych, i telewizji, to już inna bajka…
Przesadzam, wiem, bo przeciez nie każde rodzeństwo daje się we znaki…ale…
Ja z przyczyn wyższych zostałam skazana na towarzystwo pewnego osobnika płci męskiej, którego obecność muszę tolerowaćj uż od 16 lat z kawałkiem…i już się pogodziłam z faktem, że zawsze jak na niego za głośno wrzasnę, to się muszę ugryźć w język.

I to nie jest grzeczny już ten sam młody człowiek, któremu można rozkazywać i mówic, co ma robić…Minęło już 16 lat życia, pełnego złości, i energii, uporu by postawić na swoim, który ten czas daje się już wszystkim we znaki…

Marudzę? Narzekam? W sumie przyzwyczaiłam się już, do wybuchów ataków wściekłości, dąsów z powodu niemożliwości dojścia na komputer,…ale żeby krzyczeć na mamę i babcię to przesada,…Bo prawda jest taka,że my się już go czasami boimy, więc co innego pozostaje?

Ustępowanie z łagodna dozą kompromisu…Na szczęście by nie zwariować do końca, tata umie zapanować nad wybrykami i zachowaniem mojego brata. I dzięki temu jest normalnie,…

Tylko ile jest takich rodzin,gdzie brak jest obecności silnej, mocnej ręki, i dzieci włażą rodzicom na głowę jak chcą? Wina dorosłych? Rozpuścili swe pociechy jak były młodsze?

 
…kolega z angielskiego? Nadal przyjaciel…ale ja poczekam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz