czwartek, 22 czerwca 2006

...zmęczona, ale szczęśliwa...

Mimo moich negatywnych nastawień impreza było naprawdę extra- z wielką niechęcią wracałam. Było tylko małe „ale”- przyjaciółka znowu miała jakieś wąty. Taaaa- i ja mam zrozumiec o co jej chodzi…aż taka domyślna to nie jestem.
Z mojej 32 osobowej klasy jedynie 3 osoby nie poszły, ale to już ich sprawa- niech żałują:)
Oczywiście jak to ja musiałam sie przewrócic podczas ”pędzącego wężyka”. Nie zauważyłam stopnia na podwyższeniu i się wywaliłam…mam parę siniaków i złamany paznokiec, ale to nie jest tragedia:p
Jak sobie pomyslę, że jutro już koniec szkoły, to aż mi się wierzyc nie chce…ten rok minął mi razem ze wspomnieniami zdarzeń z  dotyczących pewnej osoby, którą pewnie już nigdy nie zobaczę, chociaż mieszka na tym samym osiedlu… Ale to jest bardzo długa historia, nadająca się do telenoweli, a nie do normalnego życia.
I już zawsze pozostanie we mnie żal ,że to przeze mnie nie wyszło…tylko autobus (o tej niezapomnianej numeracji, podwójnie szczęśliwych liczb) pozostanie ten sam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz