sobota, 24 października 2009

…nigdy więcej horrorów!…

Poszłam byłam z absztyfikantem do kina.
Na jakże kultową szóstą część „Piły”.
I tu przyznam się szczerze że zrobiłam błąd nie oglądając poprzednich wersji zbyt dokładnie (czyt. słyszałam tylko o nich). A że znajomi mówili że to tylko taka komedia wcale niestraszna, czasem tylko sie krew poleje, chciałam się przekonać na własnej skórze, mimo że do horrorów nigdy przekonana nie byłam. Zawsze bowiem ilekroć ma szanowna osoba znalazła się w kinie i podziwiała jelita wędrujące, oczodoły wyłupiane, czy uciekającą krew, nie mogła potem spać w nocy.
Myślałam jednak że z „Piłą” będzie inaczej i może się już zdołam przekonać choć do tego horroru.
Jednak wcale się nie przekonałam…
Nie będę streszczać całej fabuły, gdyż na pewno większość doskonale z was się orientuje w „Piłowej” pięciologii.
Rzeknę zatem tylko oględnie, że w szóstej części jest sobie facet, co kontunuuje tradycję poprzednich oprawców w poprzednich wersjach i lubuje się w torturach. Żeby było ciekawiej tortuuje nie siebie lecz innych ludzi.
Tak więc na wstępie mamy dwójkę szczęśliwców, co w zamian za przeżycie i uwolnienie muszę się najpierw rozbebeszyć. Jednemu się idealnie udaje, w nagrodę za to umiera śmiercią przez rozerwanie czaszki. Druga osoba odcina sobie tylko ramię niestety więc skazana jest na dalszy, jakże interesujący żywot bez jednej ręki.
Potem następuje zmiana akcji i ofiar, co się je rozstrzeliwuje, miażdży, obcina, podpala, przebija, rozcina, łamie.
A na końcu przeżywają tylko ci, co mieli farta.
Wnioski ogólne?
Oprócz odgłosów co mi do gustu nie przypadły, z filmowych obrazów niewiele widziałam.
Trzy-czwarte filmu bowiem miałam zamknięte oczy.
Być może nie znam się na klasyfikacji horrorystycznej ale jeśli jej rangą ma być obrzydzenie widza to „Piła” spełnia swe wymogi w 110%.
Wnioski szczegółowe?
Teraz mam pewność że ma psychika nie nadaje się do horrorów.
Ewidentnie wolę bajki.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz